24. Troska

127 8 22
                                    

Noc minęła Liamowi niemal bezsennie, dokładnie tak, jak się spodziewał. Właściwie cieszył się, że musi wcześnie wstać na pociąg, ponieważ miał już serdecznie dość rzucania się po łóżku w tę i z powrotem. Zdecydowanie wolał kręcić się z Hayden po mieszkaniu w poszukiwaniu wszystkich rzeczy, które musi ze sobą zabrać. Mieli spotkać się z Hikari na dworcu i wspólnie wyruszyć do Beacon Hills, gdzie Dunbar najpierw miał opowiedzieć o wypadku rodzicom, a następnie pójść trochę wcześniej na spotkanie stada i złapać Scotta. Wiedział, że czeka go rozmowa z naprawdę zaufanymi ludźmi, którzy bardzo się o niego troszczą, ale mimo to czuł się strasznie niepewny. Bał się tego, jak będą na niego patrzeć, gdy się dowiedzą... Bo na pewno coś się zmieni, przynajmniej na trochę. Ci, którzy już wiedzieli, też się zmienili. Hayden stała się jakby bardziej troskliwa i mniej złośliwa, a Liam doskonale wiedział, że robi wszystko, aby nie sprowokować jego wybuchu i to go okropnie denerwowało. Lubił, gdy była z nim szczera i nie owijała w bawełnę, widział wtedy, że nie uważa go za nienormalnego... Teraz nie mógł być już taki pewien. Hikari wydawała się jeszcze bardziej spłoszona i cicha niż zwykle, podobnie jak Corey. Mason natomiast stał się uważniejszy, gotów wyłapać każdą zmianę w zachowaniu Dunbara, każdy sygnał nadchodzącej utraty kontroli. To były małe rzeczy, których może nawet nie robili celowo, a może myśleli, że robią dobrze, ale dla Liama były to wyjątkowo widoczne zmiany, które zupełnie mu się nie podobały. Sprawiały, że czuł się o wiele gorzej...

Aby uniknąć pytań o auto, którym przecież powinni przyjechać, poprosili Lydię aby ich odebrała, kłamiąc, że samochód po prostu się zepsuł. W przeciwieństwie do rodziców Dunbara, ona nie zamierzała zadawać miliona pytań, po prostu po nich przyjechała, podwiozła chłopaka do domu, a dziewczyny zabrała od razu ze sobą na obiad. Liam został sam pod drzwiami i przez dobrą chwilę rozważał ucieczkę gdzie pieprz rośnie i wyjazd z kraju, jednak ostatecznie uznał, że to najbardziej idiotyczny pomysł ze wszystkich, na jakie wpadł przez ostatni rok (nie licząc może jazdy jak idiota w deszczu) i niechętnie otworzył drzwi, wchodząc do przedpokoju.

– Jestem! – krzyknął, zdejmując buty i kierując się w stronę kuchni, skąd dobiegało znajome bicie serca jego mamy. Ledwo zdążył się z nią przywitać, a do pomieszczenia wszedł doktor Geyer, który usłyszał, że Liam wrócił do domu. Z nim również wymienił szybki uścisk oraz odpowiedział na kilka pytań o studia i o mecz, kierując się z rodzicami w stronę salonu. Nie rzucił się jednak na kanapę, jak to miał w zwyczaju. Zamiast tego stanął niepewnie obok, ściągając na siebie zaniepokojone spojrzenia. Zanim ktokolwiek zdążył go o coś zapytać, sam się odezwał.

– Jest coś, o czym musimy porozmawiać... – zaczął, wiedząc doskonale, że te słowa wywołały u jego rodziców niepokój. Nie dziwił się. Zdanie "musimy porozmawiać" należało do najbardziej niepokojących, jakie można usłyszeć. Zwłaszcza, że w tym wypadku naprawdę nie miał dobrych wieści.

– Coś się stało? – zapytała z wyraźnym lękiem Jenna. Liam pokiwał głową, czując ogarniający go wstyd i poczucie winy, kiedy zdał sobie sprawę, jak kobieta bardzo się martwi.

– Taa... – westchnął – Nie denerwujcie się za bardzo, proszę... Chociaż wiem, że i tak będziecie, trudno się nie denerwować... Chodzi o to, że... Miałem wypadek. I rozwaliłem auto.

Spuścił wzrok, nie chcąc po tym wyznaniu patrzeć na rodziców. Bał się zobaczyć ich zawód, lęk, zmartwienie... Wystarczyło, że był w stanie wyczuć ich emocje. W dodatku po jego słowach zapadła cisza, która lepiej, niż jakiekolwiek słowa pokazywała ich stan. Jednak kiedy chłopak już miał zacząć gadać głupstwa, byle tylko przerwać to niezręczne milczenie, David westchnął ciężko, a następnie podszedł do niego, aby delikatnie popchnąć go w stronę kanapy.

Promises (Thiam) Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt