Rozdział 56

303 52 2
                                    

Zasada numer pięćdziesiąt sześć

Kochaj jakby nie było jutra


- Tae - odezwał się półszeptem, przełykając ślinę. 

Mężczyzna potarł palcami jego kość policzkową, podziwiając miękkość jego skóry. 

Taehyung był szczerze zaskoczony urodą młodszego. Widział setki pięknych ludzi w swoim życiu, ale nikt nie podchodził aż tak blisko do ideału jak Guk. Był jego ideałem - duże, lśniące oczy, które iskrzyły, kiedy patrzył na niego ze złością. Hipnotyzowały go i wdrążały w stan, którego nigdy nie czuł, nawet z Jenn.

Zanim powstrzymał się, nachyliwszy się nad nim, złapał jego wargi między swoje, składając miękki pocałunek. Odsunął się od niego na chwilę, czując skurcz w piersi. Nie wiedział dlaczego nagle poczuł się taki emocjonalny, ale miał ochotę uronić łzę lub dwie. Jeongguk był jego ostoją. Bezpieczeństwem, którego nawet nie wiedział, że potrzebował. Na co dzień bawił się nożami, celował pistoletem w głowę innego mafiozy, torturował zwyrodnialców. 

Jakim cudem młodszy mówił do niego tak spokojnie?

Dlaczego całował go tak delikatnie, jakby miał się zaraz rozpaść?

Przecież to on był tym, który niszczył.

Tae zaczął kierować się w kierunku ich pokoju, całując go namiętnie, jakby chciał przekazać wszystkie emocje, których nie był w stanie wyrazić do tej pory. Było ich wiele, dusiły jego pierś i nie pozwalały w nocy spokojnie spać. Mimo że nie były straszne, przerażały go. Nie był gotów by opowiedzieć wszystkie swoje sny młodszemu, ale mógł porozumieć się z nim językiem, który znali tylko oni, w dwójkę.

Taehyung złapał za krawędź jego swetra, ciągnąc go w górę, jak tylko stanęli przy łóżku. Pozbył się najpierw jego okrycia, później swojego. Przez chwilę stali tak, oddychając koło siebie, zanim Kim nie złapał talii mniejszego, kierując go w dół, na łóżko. Do tej pory tak delikatnie posługiwał się tylko i wyłącznie w stosunku do pierścienia swojej matki, który miał na sobie mniejszy. Nie zdjął go ani razu, od tamtego feralnego dnia w samochodzie.

Taehyung odetchnął, przymrużając swoje oczy, podziwiając młodszego leżącego w pościeli jego łóżka. Ich łóżka. Nie wyobrażał sobie już nikogo innego w swojej obecności, tak blisko. Tylko niego. 

Pochylił się nad nim, składając pierwszy pocałunek na jego czole, czując jak ciepły oddech młodszego uderza w jego szyję. Drugi i trzeci złożył na jego powiekach, czwarty na lewym policzku, piąty na prawym. Przez cały czas miał otwarte oczy, chłonąc każdą sekundę spędzoną z młodszym. Dłonią śledził każdą krzywiznę jego ciała, wdychając jego zapach i delektując się smakiem jego skóry. Wsłuchiwał się w jego oddech, ciche westchnięcia, próbując zapamiętać tą chwilę jak najdłużej.

Posmakował warg młodszego po raz kolejny, nie zatrzymując się na nich za długo. Skubnął zębami skórę przy jego szyi, wywołując u niego ledwo słyszalne stęknięcie. Uśmiechnął się przy jego szyi, składając koleje pocałunki. Doskonale znał młodszego, jego ciało, jego serce. Wiedział co go wkurza do granic możliwości, co wywołuje u niego potoki łez i fale śmiechu. Wiedział gdzie go dotknąć, by wywołać rozkosz, gdzie miał swoje limity i granice, których nie chciał przekraczać. Ich relacja była głębsza niż cokolwiek kiedykolwiek miał.

Młodszy zaczął poruszać się niespokojnie pod jego ciałem,  rozgrzewając ich ciała. V zassał się na miejscu nad jego obojczykiem, wywołując u niego jęk, który odbił się w jego uszach. Poczuł przyjemne ciepło w dole swojego brzucha, kiedy jego krocze znowu spotkało się  z tym Jeona, który uporczywie próbował zaznać trochę więcej rozkoszy. 

Killing Spree | TaekookWhere stories live. Discover now