Rozdział 1 Nie przewidywany poranek

19 1 0
                                    

Jestem Olivier Czas, pewnie jeszcze mnie nie znacie, ale to nie ważne. Mam 13 lat, prawie już 14, mieszkam z moimi rodzicami, Janem i Konstancją Czas w naszej rezydencji na obrzeżach Dęblina. Moja starsza siostra Zuzanna studiuje w Anglii, i dawno się nie widzieliśmy, ostatnio może jakoś na święta. Należę do tak zwanej elity szkoły, ale nie wszystkich z niej lubię. Rozumiecie śmieją się ze mnie, wyzywają i te spawy. Nie chcę robić rodzicom kłopotów więc im o tym nie mówię, ale czasami jest ciężko. Na szczęście mam kilka przyjaciół, którzy mnie wspierają.

Cóż życie bywa okrutne i nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, lecz nie w moim świecie.

*

Była październikowa sobota, niby zwykła jak zawsze. Na dworze jesienna pogoda, w domie milutko i przytulnie. Czytałem właśnie niedawno odkrytą powieść z biblioteczki domowej. Chciałem zaznaczyć stronę i pójść namalować grafikę, na którą pomysł wpadłem czytając historię, ale nigdzie nie mogłem znaleźć zakładki do książki. Postanowiłem pożyczyć od siostry z pokoju, ona zawsze ma ich dużo. Wstałem z fotela i ruszyłem w stronę drzwi. Nagle pomyślałem sobie, że Zuza będzie w stanie zrównać naszą rezydencję z ziemią jeśli jej o tym nie poinformuje. Chwyciłem za smartfon leżący na półce nocnej i wszedłem na Messengera.

Napisałem jej wiadomość.

Nic nie odpisała, ani nawet nie zobaczyła, trudno się mówi. Rzuciłem telefon na łóżko i poszedłem.

Właśnie uchyliłem drzwi do pokoju siostry. Na wstępie powitała mnie taki rześki powiew wiatru. Później dopiero zorientowałem się, że okno balkonowe było otwarte. Pewnie gosposia otworzyła je aby przewietrzyć pomieszczenie. Zastanawiałem się tylko dlaczego przecież nikt tu od dawna nie zaglądał. Moje przemyślenia przerwał głośny dźwięk, a mianowicie hałas spowodowany zamknięciem drzwi balkonowych. Dziś wiatr był niesamowicie silny. Podszedłem do nich, aby wyciągnąć zatrzaśnięte zasłony i zamknąć dobrze okno. Po kilu sekundach walki z tymi przeklętymi materiałami powróciłem do szukania jakieś zakładki. Na próżno, czy ona wszystkie ze sobą zabrała. Otworzyłem już chyba z trzynastą półkę w jej pokoju i spostrzegłem coś co przykuło moją uwagę. Była to zakładka, ale nie zwyczajna ona idealnie pasowała do treści moje książki. Leżał chyba na jakimś kryminale czy romansie. Nie przykułem szczególnej uwagi do tej powieści. Zachwycałem się tym, że z jedne strony zakładki były duże drzwi, takie mroczne. A z drugiej mnóstwo kluczy, jednak jeden był trochę inny od pozostałych, To pewni on otwiera te tajemniczą bramę.

Nim opuściłem ten pokój, zauważyłem dziwne notatki na ścianie koło biurka. Nie mogłem wywnioskować dokładnie co tam pisze, ale jedno słowa a mianowicie nazwisko utkwi mi na zawsze w pamięci „Cień".

Byłem już w swoim pokoju, czułem się dobrze jak zawsze lecz coś we mnie było nie tak. Myślałem że to zmęczenie, ponieważ wstałem dziś dość wcześnie jak na mnie.

Nagle usłyszałem ciche pukanie do moich drzwi. Na początku się przestraszyłem, gdy ujrzałem Konti, natychmiast się uspokoiłem. To tylko mama.

- Witaj mój chłopczyku - powitała mnie Konti, stojąc na progi drzwi od mojego pokoju i uśmiechając się przyjaźni. Po czym obdarowałam moją osobę wesołym spojrzenie pełnym wdzięku. Jej oczy były zawsze takie szczerze błękitne, za to ją tak bardzo lubiłem, ale i też jej charakter był dla mnie wyjątkowy. Miała dobre serce, lecz umiała powiedzieć prawdę szczerą do bólu. Sprawiała we mnie takie uczucie ulgi i bezpieczeństwa. Choć może nie zawsze.

- Miło Cię widzieć mamo - odpowiedziałem jej z takim samym entuzjazmem, nie chciałem dziś jej popsuć humorku. Po co się tak starałem jak i tak wszystko pójdzie na marne. Oczywiście, jak zawsze. Była dla mnie wyjątkową osobą i ceniłem ją bardzo. Nigdy nie chciałem dla niej źle. W sumie nikomu z rodziny nie życzyłem piekła, do tej pory. Zamilkła na chwile. Po czym odparła żwawo.

- Zejdź do kuchni zjeść śniadanie, bo już późno - oznajmiła i westchnęła krótko po czym dodała. - A tak w ogóle to masz tu dziś posprzątać - musze przyznać, że była już chyba trochę wkurwiona. Ciekawe.

Wyszła. A ja zostałem sam tak jak wcześniej. Co to był za początek dnia. Pomyślcie sobie. W skrócie to tak byłem u siostry w pokoju, co na pewno się nie obejdzie łatwo, bo ogólnie jest zakaz wchodzenia tam. To ona tak sobie wymyśliła i jak się dowie możecie mi szykować grób, tylko nie życzę sobie lilii na nim. Nie nawiedzę tych kwiatków. A wyjaśnienie jest proste. Kiedyś Zuza do mojego prania wrzuciła właśnie lilię dla żartu. I wiecie co? Na drugi dzień założyłem do szkoły taki tam sweter. Był pomarańczowy, myślałem że on taki jest, a później zawarzyłem jeszcze, że śmierdział zapachem lilii. No i byłem wyśmiewiskiem przez te cholerne kwiatki i także Zuzę. A po drugie Konti ma już dziś zły nastrój.

Ogarnąłem się szybko. Po czym wyszedłem z pokoju obok niego znajdowały się drzwi do pokoju siostry oczywiście który dziś już zdążyłem odwiedzić. A dalej był pokój rodziców oraz łazienka, pralna i jak bym zapomniał oddzielny korytarz prowadzący do skrzydła pracowniczego w którym przebywała często matka i ojciec. Zszedłem po schodach, ponieważ mój pokój tak jak inne znajdowały się na piętrze. Na parterze był mały korytarz było tam kilka drzwi. Jak z chodziło się po schodach na przeciwko można było zobaczyć duże drzwi wejściowe. Po prawej stronie były trzy drzwi, te najbliższe schodów prowadziły do salonu, nie było za duży ale przytulny. Za następnymi ukrywała się kuchnia, jasna i przestrzenna jak każde tu pomieszczenie. A kolejne zaś prowadziły do łazienki. Po lewej stronie były dwoje drzwi. Pierwsze prowadziły do trochę bardziej przestrzennego pokoju. Było tam duże okno przez które wpadało tu naprawdę sporo światła. A także półki z płytami na których były przeróżne filmy i muzyka. Stał tu też odtwarzacz do muzyki. W tym pomieszczeniu były drugie drzwi które kryły bogatą bibliotekę i piękny fortepian. Drugie drzwi skrywały mały korytarzyk prowadzący do siłowni z łazienką. Było tam dużo różnych sprzętów do ćwiczeń.

*

W kuchni spotkałem mamę nazywała się ona Konstancja oraz tatę Jana, o nich już wcześniej wspominałem. Byli bogatymi ludźmi, ale ich bardzo kochałem. W pewnym momencie mama powiedziała.

- Dziś ma przylecieć Zuzia - zamyśliła się trochę. - Tata ma ją dziś odebrać na lotnisku, właśnie zaraz wjeżdża - mama powiedziała to tak jak by chciał mnie zaskoczyć i przyznam, że jej się to udało. Dziś dowiaduję się o powrocie siostry to było coś niesamowitego, ponieważ Zuzia wyjechała kilka lat temu do Anglii, bo studiowała tam. A teraz ma wrócić i to dziś! Czego ja się o wszystkim dowiaduję tak późno? Jak to będzie? Czy się zmieniła? Nie wiedziałem co o tym myśleć. Próbowałem powstrzymać się od wybuchu moich emocji. To jednak nie było takie proste.

Tata już po jechał i na pożegnanie rzucił kilka słów.

- Do zobaczenia później kochane - powiedział to z taką empatią, a jego ciemne oczy za błyszczały. Był on zawsze pogody, ale czasami zdawał się być trochę złośliwy. To mi nie przeszkadzało za bardzo. Przecież już nie długo mam się spotkać z moją siostrą.

Życie to szczęście - Chwilowo zawieszona Where stories live. Discover now