Rozdział 7. Gabrielle

366 31 269
                                    

***

Październik przywitał mnie o wiele szybciej niż bym sobie życzyła. Dopiero upłynął pierwszy miesiąc szkoły, a już czułam się przeorana na piątą stronę. Nauczyciele dawali się nam we znaki, ciągle straszyli nas egzaminami i tym, że to nasz przedostatni rok. Wszyscy starali się pomagać w wyznaczeniu kierunku dalszego kształcenia, bazując na naszych przedmiotach fakultatywnych. W mojej głowie brzmiała tylko medycyna, w końcu zarówno mama jak i tata byli uznanymi specjalistami, więc oboje oczekiwali, że podążę ich ścieżką. Zwłaszcza po rozczarowaniu, jakiego dostarczył im Miles, wybierając architekturę. Mama do tej pory wyciągała niezbyt dyskretne pretensje wobec tego wyboru, dlatego wolałam uniknąć jej presji i pilnie pracowałam, by zostać chirurgiem.

Dokładnie jak rodzice. Może chociaż z tego będą dumni.

- Brie? Słuchasz mnie? - usłyszałam głos Beth, jak zza kotary.

- Wybacz, wyłączyłam się trochę - przyznałam zakłopotana. - Możesz powtórzyć?

- Pytałam czy w końcu dostałaś się na te zajęcia teatralne. Ostatnio o nich wspominałaś, ale obie się spieszyłyśmy i ostatecznie nie wiem - odparła rozbawiona, a mi zrobiło się miło, że w ogóle to zapamiętała.

- Ostatecznie Vesper mnie nie przyjął, bo powiedział, że mam już za dużo zajęć.

Przyjęłam tę informację z ulgą, bo naprawdę nie miałam zielonego pojęcia czy zdołałabym wyrobić z kolejnymi dodatkowymi lekcjami. Podobnie jak fakt, że kółko szachowe jednak odwołało nabór.

- To trochę szkoda - przyznała Beth z lekkim westchnieniem.

Pokiwałam głową i zapanowała między nami niekomfortowa cisza. Z Beth świetnie rozmawiało się o szkole, ale poza nią nie miałyśmy kompletnie tematów i rozmowa się rozjeżdżała.

- Cześć, dziewczyny! - Dobiegło nas wesołe wołanie Elliota.

Początkowo łudziłam się, że ten odklejeniec darł japę do kogoś innego.

- Widziałyście Alexa albo Maisy? - zagadnął chłopak, kładąc plecak na ziemi i wpychając się na ławkę obok nas.

- Nie. - Ton Beth był niepodobnie do niej ostry. Byłam pewna, że gdyby tylko mógł to rozciąłby powietrze na wskroś. Dziewczyna niczym błyskawica zabrała swój plecak i pognała do klasy.

- Zawsze się spóźniają, a to niby ja jestem stale opóźniony - wyrzucił zbulwersowany, rozładowując nieco atmosferę.

- Chyba spóźniony - poprawiłam go machinalnie, a chłopak wzruszył ramionami, jakby nie zrozumiał o co mi chodziło.

- W jego przypadku opóźniony pasuje - wtrącił się Alex, materializując się tuż obok.

Boże, zawału przez niego dostanę.

- Przestań mnie prześladować - fuknął Elliot, który dopiero ogarnął jaką strzelił głupotę.

- Sam się podkładasz - zauważyła Maisy, śmiejąc się cicho.

Chłopak jęknął oburzony i obraził na cały świat.

- Przyjdziesz na mecz w piątek? - spytał Alex, odciagając mnie na bok.

W jego intensywnym spojrzeniu odnalazłam podejrzane ogniki.

- Zawsze przychodzę, więc będę. Gracie z Metuchen?

- Z nimi w połowie października, teraz z New Providence - doinformował mnie bez cienia uśmiechu.

- Wygracie - rzuciłam przekonana. - Tak jak zawsze - dodałam.

Love GamesWhere stories live. Discover now