Rozdział 17. Gabrielle

264 29 285
                                    

***

Listopad zaczął się nerwowo. Alex chodził nieco spięty od poniedziałku, bo dziś wypadał pierwszy mecz jego grupy w turnieju. Próbował tego nie okazywać, ale strasznie się denerwował, nawet mniej żartował, co trochę mnie niepokoiło. Chłopak siedział obok mnie i bawił się moimi włosami, czekając na rozpoczęcie krótkiego treningu przed nadchodzącym spotkaniem.

— Chodź — rzuciłam i pociągnęłam go na boisko.

— Ale nikogo jeszcze nie ma — zaoponował.

— No wiesz? — Udawałam oburzoną. — Ja jestem i mogę z tobą trochę pograć.

Kiedy Miles łaził przestraszony jak kurczak przed meczami też pomagałam mu się opanować i wrócić do stabilnego stanu. Uznałam, że jemu również poprawi to samopoczucie. Z tego, co zauważyłam gra wpływała na niego pokrzepiająco, a właśnie tego teraz potrzebował.

— No, dobra — odparł nieprzekonany.

No, bezczelny. Jedynie przez wzgląd na to, że świrował z nerwów, wybaczyłam mu ten brak wiary w moje sportowe umiejętności.

Alex poprowadził szybką rozgrzewkę, żebyśmy sobie nic nie naciągnęli. A już po chwili trzymałam piłkę w ręce. Nie byłam profesjonalistką, ale wypracowałam mocne podstawy tego sportu. Głównie dzięki bratu, który ciągle narzekał, że nie miał z kim dodatkowo ćwiczyć.

— To najpierw możemy poodbijać.

— Okej, ale komu spadnie piłka przegrywa — zastrzegłam.

Oczywiste, że gdy rozgrywka niosła ze sobą jakąś stawkę, stawała się o niebo ciekawsza.

— Co dostanę w nagrodę? — spytał Alex z dwuznacznych uśmiechem.

— Kopa w dupę, bo nic nie wygrasz.

— Słonko, brzmi kusząco, ale ja mam zwycięstwo we krwi.

— Ja też.

I to było na tyle z przyjacielskiej zabawy, gdyż oboje załączyliśmy morderczy tryb. Rywalizacja. To mój ulubiony aspekt życia. Środki się nie liczyły, dopóki udawało mi się rozwalać przeciwników.

Zaczęliśmy w średnim tempie, Alex chyba mimo wszystko traktował mnie ulgowo. Cóż, jego błąd. Od początku starałam się podawać mu piłkę w ten sposób, aby upadła, ale jak na złość nie chciała dotknąć podłogi.

— Jesteś nieznośna! — zawołał Alex, gdy ledwo odratował piłkę.

— Uczę się od ciebie.

Teraz nieomal chybiłam przez tego dupka.

— Niemożliwe...

— Zamknij się i graj!

Alex parsknął śmiechem i trochę mnie rozproszył przez co podbiłam piłkę blisko siebie, ale strasznie daleko od niego, chciałam skorygować pomyłkę, ale on wpadł na to samo. Wobec czego, zderzyliśmy się. Upadł na mnie, a ja na parkiet, natomiast piłka muśnięta przez Alexa nieopodal.

— Oszust.

— Hej, to ty kantowałaś! — wyrzucił rozbawiony. — Nic ci się nie stało? — spytał, odsuwając się delikatnie, by zmierzyć mnie wzrokiem.

— Oprócz tego, że próbujesz mnie zmiażdżyć, to żyję. Jeszcze.

— Jesteś nieznośna.

— Już mówiłeś.

Błysk w jego oczach zasugerował mi, że jednak wstrzymanie z tym komentarzem mogło podziałać na moją korzyść, bo Alex zaczął mnie łaskotać, zwisając ponad mną.

Love Gamesजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें