***
Listopad zaczął się nerwowo. Alex chodził nieco spięty od poniedziałku, bo dziś wypadał pierwszy mecz jego grupy w turnieju. Próbował tego nie okazywać, ale strasznie się denerwował, nawet mniej żartował, co trochę mnie niepokoiło. Chłopak siedział obok mnie i bawił się moimi włosami, czekając na rozpoczęcie krótkiego treningu przed nadchodzącym spotkaniem.
— Chodź — rzuciłam i pociągnęłam go na boisko.
— Ale nikogo jeszcze nie ma — zaoponował.
— No wiesz? — Udawałam oburzoną. — Ja jestem i mogę z tobą trochę pograć.
Kiedy Miles łaził przestraszony jak kurczak przed meczami też pomagałam mu się opanować i wrócić do stabilnego stanu. Uznałam, że jemu również poprawi to samopoczucie. Z tego, co zauważyłam gra wpływała na niego pokrzepiająco, a właśnie tego teraz potrzebował.
— No, dobra — odparł nieprzekonany.
No, bezczelny. Jedynie przez wzgląd na to, że świrował z nerwów, wybaczyłam mu ten brak wiary w moje sportowe umiejętności.
Alex poprowadził szybką rozgrzewkę, żebyśmy sobie nic nie naciągnęli. A już po chwili trzymałam piłkę w ręce. Nie byłam profesjonalistką, ale wypracowałam mocne podstawy tego sportu. Głównie dzięki bratu, który ciągle narzekał, że nie miał z kim dodatkowo ćwiczyć.
— To najpierw możemy poodbijać.
— Okej, ale komu spadnie piłka przegrywa — zastrzegłam.
Oczywiste, że gdy rozgrywka niosła ze sobą jakąś stawkę, stawała się o niebo ciekawsza.
— Co dostanę w nagrodę? — spytał Alex z dwuznacznych uśmiechem.
— Kopa w dupę, bo nic nie wygrasz.
— Słonko, brzmi kusząco, ale ja mam zwycięstwo we krwi.
— Ja też.
I to było na tyle z przyjacielskiej zabawy, gdyż oboje załączyliśmy morderczy tryb. Rywalizacja. To mój ulubiony aspekt życia. Środki się nie liczyły, dopóki udawało mi się rozwalać przeciwników.
Zaczęliśmy w średnim tempie, Alex chyba mimo wszystko traktował mnie ulgowo. Cóż, jego błąd. Od początku starałam się podawać mu piłkę w ten sposób, aby upadła, ale jak na złość nie chciała dotknąć podłogi.
— Jesteś nieznośna! — zawołał Alex, gdy ledwo odratował piłkę.
— Uczę się od ciebie.
Teraz nieomal chybiłam przez tego dupka.
— Niemożliwe...
— Zamknij się i graj!
Alex parsknął śmiechem i trochę mnie rozproszył przez co podbiłam piłkę blisko siebie, ale strasznie daleko od niego, chciałam skorygować pomyłkę, ale on wpadł na to samo. Wobec czego, zderzyliśmy się. Upadł na mnie, a ja na parkiet, natomiast piłka muśnięta przez Alexa nieopodal.
— Oszust.
— Hej, to ty kantowałaś! — wyrzucił rozbawiony. — Nic ci się nie stało? — spytał, odsuwając się delikatnie, by zmierzyć mnie wzrokiem.
— Oprócz tego, że próbujesz mnie zmiażdżyć, to żyję. Jeszcze.
— Jesteś nieznośna.
— Już mówiłeś.
Błysk w jego oczach zasugerował mi, że jednak wstrzymanie z tym komentarzem mogło podziałać na moją korzyść, bo Alex zaczął mnie łaskotać, zwisając ponad mną.
![](https://img.wattpad.com/cover/344330662-288-k499552.jpg)
आप पढ़ रहे हैं
Love Games
रोमांसNie istniała róża bez cierni. Bo nawet po ich usunięciu pozostawał ślad. I takie znamiona nosiła dusza Gabrielle Bishop, która powoli usychała. Rozpadała się na kawałki, a nikt nie potrafił ich pozbierać i złożyć w kompletną całość. Bo taka czuła...