Rozdział 24. Gabrielle

286 31 542
                                    

***

Zaczęłam pisać wiadomość do Alexa, ale po chwili ją usunęłam. I tak trzy razy. Chłopak chyba dostrzegł pojawiające się trzy kropki, bo to on pierwszy się odezwał.

najlepszy siatkarz: czemu już wstałaś?

Brie: mogę ci zadać to samo pytanie

najlepszy siatkarz: nie mogłem spać, jaka jest twoja wymówka?

Brie: ja też. no i uczyłam się

Częściowo to prawdziwe stwierdzenie. Nie zmrużyłam oka; ciągle się wierciłam, przekręcałam poduszkę, otworzyłam okno, byłam napić się wody, słuchałam odgłosów deszczu, ale spełzło na niczym. Podświadomość nie zaakceptowała mojej prośby o chociaż krótką drzemkę. Nie, rozbudzała mnie co rusz. Próbowała mi coś przekazać, uwrażliwić, tylko nie za bardzo miałam pomysł, czego należało się obawiać. 

Ostatnio było stabilnie.

Niczym na morzu przed wybuchem porażającego sztormu.

Niczym na niebie przed burzą rozrywającą chmury na strzępy.

najlepszy siatkarz: odłóż książki i maszeruj do łóżka.

Brie: to kropka nienawiści?

najlepszy siatkarz: przecież wiesz, że nie

Nienawidziłam, kiedy zostawiał mnie z takimi odpowiedziami. Sugerował, że istniała tylko jedna prawidłowa interpretacja, a to, że o nią wypytywałam mu urągało.

I jak miałam na to odpisać?

Zablokowałam telefon i zawlekłam się do kuchni. Powiesiłam torebkę na oparciu krzesła, uprzednio zauważając pajaca w lustrze.

A nie, to tylko ja.

Przez to, że Devin pobrudził mi marynarkę zmuszona byłam ubrać tę znienawidzoną część garderoby. Wyglądałam w niej dziwacznie. Komicznie. Zwyczajnie beznadziejnie.

Kubek herbaty stanowił jedyne pocieszenie. Zielona z hibiskusem i syropem malinowym. Idealne połączenie dla moich nerwów.

Zanim wyszłam zaniosłam też kawę dla mamy, która szykowała się do szpitala.

Stanęłam przed lustrem, ubierając jasny płaszcz i szalik. Ewidentnie twarz nie współpracowała ze mną, nawet w najmniejszym stopniu. Czułam obrzydzenie na widok buzi, pojawiło się na niej kilka wytrysków, które wyglądały nieestetycznie. W dodatku ani korektor ani mocno kryjący podkład nie zamaskował niedoskonałości mojej cery.

Wstydziłam się tak wyjść. To płytkie, bo to tylko wygląd. Ale nic nie mogłam poradzić na to, że nieważne, jak bardzo się starałam nie wyglądałam tak ładnie jak inne dziewczyny. Dbałam o cerę, stosowałam ostrożnie dobraną pielęgnację i kosmetyki, a i tak rezultat był daleki od zamierzonego.

Oczywiście miałam dni, kiedy wyglądałam całkiem okej, czasem nawet dość dobrze, ale znikały one pod powłoką negatywnego światła, powracającego ze zdwojoną siłą. Za każdym razem z większym natężeniem.

Pozwoliłam temu wymknąć się spod kontroli. Bo teraz te myśli opanowywały mnie bezgranicznie, coraz ciaśniej oplatając się wokół korzeni w moim umyśle, odcinając dopływ rozsądkowi i samoakceptacji, dusząc je w samym zarodku. Nie pozwalały mi zakwitnąć, tylko więdłam. Samoistnie i ze swojej winy.

— Gabrielle? — zaczepiła mnie mama.

Zamrugałam parokrotnie.

Nie będę płakać. Dam radę. To nie pierwszy raz, kiedy wyglądałam tak fatalnie.

Love GamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz