Po spotkaniu z człeko-kaktusem, MWK był tak roztargniony, że wracając na Ferajnę trzy razy wybrał zły kierunek, raz wpadł do jakiegoś stawu, a gdy zrobiło się ciemno, cztery razy musiał wyciągnąć siekierę, żeby rozprawić się z nacierającymi na niego potworami. Te przygody sprawiły, że gdy dotarł do domu, był już późny wieczór.
Na Ferajnie panowała cisza i we wszystkich domach było już ciemno, co dało do zrozumienia MWce, że jego przyjaciele już śpią. On nawet nie zamierzał się kłaść, bo wiedział, że i tak nie zaśnie. Zamiast tego wyszedł na balkon, oparł się o barierkę i zapatrzył się przed siebie. Niebo było zachmurzone, ale gdzieniegdzie przebijały się gwiazdy oraz księżyc. Jedynymi słyszalnymi odgłosami były dźwięki wydawane przez potwory, które wyszły na łów.
MWK próbował poukładać sobie w głowie to, co się dzisiaj wydarzyło, a było tego naprawdę dużo. W końcu nie codziennie spotyka się człeko-kaktusa, który twierdzi, że jesteś jedyną nadzieją na ocalenie świata.
MWK miał dobre serce i chciał mu pomóc, ale to wszystko spadło na niego zbyt szybko. Zawsze to dealer stał u steru i podejmował wszelkie decyzje. MWce zaś nigdy nie przeszkadzało, że nie dostała mu się rola przywódcy, a nawet się z tego cieszył. Za bardzo bał się tej odpowiedzialności.
Poszedł do magazynu i zaczął przeszukiwać skrzynię z mapami. Po kilku minutach znalazł to, czego szukał. Rozłożył mapę okolicy i przyglądał się jej, aż znalazł na niej trakt, który prowadził w kierunku Złotej Pustyni. Niestety, w pewnym momencie mapa się urywała, a MWK nie miał jej dalszej części. W ten sposób wiedział do pewnego momentu którędy człeko-kaktus będzie szedł, ale potem go nie znajdzie. Jeśli zamierzał do niego dołączyć, musiał ruszyć natychmiast.
Przez następne kilkanaście minut krążył po magazynie intensywnie myśląc. Nie wiedział, co robić. Z jednej strony chciał pomóc człeko-kaktusowi, z drugiej powstrzymywały go zbyt liczne wątpliwości. Przypomniał sobie, jak się go spytał, czy zgodziłby się na tę wyprawę będąc w jego sytuacji. Pomyślał, że gdyby to on szukał kogoś, kto pomoże mu ocalić przyjaciół, postąpiłby pewnie tak, jak on.
Podjął decyzję.
Zaczął w pośpiechu szykować rzeczy potrzebne na podróż w nieznane. Co chwila jednak coś upuszczał albo brał jakiś niepotrzebny przedmiot, bo jednocześnie bił się z myślami w jeszcze jednej kwestii.
Chciał, żeby Ferajna z nim wyruszyła, ale zanim wszyscy się zbiorą, a on im wyjaśni o co chodzi, mogą już zgubić ślad człeko-kaktusa. Jeśli zamierzał go dogonić, musiał wyruszyć natychmiast i najlepiej w pojedynkę, żeby poruszać się szybciej. Jednak na myśl o samotnej misji czuł narastającą w nim panikę.
"Nie jestem typem przywódcy" pomyślał pakując zapas jedzenia. Ale jednocześnie miał świadomość, że nie ma teraz czasu na żadne narady. Znał swoich przyjaciół i wiedział, że są gotowi pójść w nieznane, żeby pomóc sobie nawzajem, bo już nieraz to zrobili. Im dłużej jednak o tym myślał, tym większe nachodziły go wątpliwości.
"Moja sprawa jest inna. Tak to mniej więcej wiedzieliśmy w co się pakujemy. Teraz nie mamy żadnych danych" uświadomił sobie.
Spakował wszystkie potrzebne rzeczy i wtedy zdecydował. Nie miał czasu budzić teraz wszystkich, ale liczył na to, że jak zostawi im list, to pójdą za nim. Zwłaszcza, że następnego dnia miał pójść z Szendim na ryby. Liczył na to, że stawi się tu z samego rana i znajdzie wiadomość, którą zaniesie pozostałym. Przyjdą do niego, a wtedy on wszystko im wyjaśni. Może do tego czasu będzie wiedział mniej więcej na czym stoi.
Znalazł kartkę, pióro oraz atrament i szybko nabazgrał wiadomość.
,,Kochani, przepraszam, że opuszczam was bez słowa pożegnania, ale muszę się spieszyć. Dołączcie do mnie najszybciej jak tylko będziecie mogli. Szukajcie mnie na Złotej Pustyni. MWK"
CZYTASZ
Minecraft Ferajna: Pieśń Pustyni
FanfictionFerajna została podzielona na dwie grupy z dwiema różnymi misjami. Jedna grupa wyruszyła wraz z Sheo na Nieznane Wody, druga zaś pod dowództwem Enzziego wyrusza za MWKą na Złotą Pustynię. MWK ostatnio słyszy dziwne głosy brzmiące, jak śpiew, które k...