20. Bitwa o Złotą Pustynię

55 14 4
                                    

Jachimozianka i Itesim zmaterializowali się w chmurze różowego pyłu tuż przed wejściem do jaskini, w której, według Itesima, Dagobert przetrzymywał swoich jeńców. Człeko-endermance kręciło się w głowie po kolejnej teleportacji, ale szybko się otrząsnęła. Jej brat mógł być w śmiertelnym niebezpieczeństwie i musiała mu pomóc.

Wbiegli prosto do oświetlonej lampionami jaskini. Jachimozianka trzymała w dłoni swój miecz, a Itesim zdobył skądś jeden z zakrzywionych mieczy zabójców. Byli gotowi na odparcie potencjalnego ataku.

Już z daleka usłyszeli odgłosy walki, ponad które wzbił się znajomy głos miotający wszystkie przekleństwa, jakie tylko zna.

- To Pan Dziadek - zauważyła Jachimozianka nie zatrzymując się. - To znaczy, że Enzzi i Jachi też muszą tu być!

- I chyba mają kłopoty - stwierdził Itesim biegnąc kilka kroków przed nią i prowadząc ją przez korytarze.

Nagle korytarz przed nimi rozszerzył się w ogromną jaskinię, gdzie w najlepsze trwało starcie między zabójcami a więźniami, którzy wydostali się w jakiś sposób z licznych cel wykutych w ścianach. Druga grupa składała się w głównej mierze z człeko-kaktusów, ale wśród walczących Jachimozianka dostrzegła także Enzziego, Jachimoza, Pana Dziadka oraz nieznanego jej człeko-golema. Niestety, wyglądali, jakby przegrywali. Zabójcy mieli przewagę liczebną, większość więźniów była zbyt wymęczona, żeby walczyć, w dodatku tylko Pan Dziadek posiadał miecz, a pozostali walczyli przypadkowymi przedmiotami, które znaleźli w jaskini.

- Musimy im pomóc - Jachimozianka machnęła mieczem i z okrzykiem bojowym na ustach rzuciła się w wir walczących. Itesim pognał tuż za nią.

Ich nagłe pojawienie się na moment rozproszyło zabójców, co pozwoliło więźniom na ponowienie ataku, ale tylko na chwilę. Zabójcy zatrważająco szybko zaczęli odzyskiwać przewagę.

Podczas walki Jachimozianka zdołała dostać się do swojego brata, ale nie mieli czasu nawet na powitanie.

- Jest ich zbyt wielu - Jachimozo zdzielił kolejnego zabójcę w głowę stołkiem. Na policzku miał paskudne rozcięcie, poza tym ledwo trzymał się na nogach ze zmęczenia.

Jachimozianka doskonale o tym wiedziała. Nie mieli szans na wygranie tego starcia.

Właśnie w tym momencie jaskinię wypełniły dzikie wrzaski i różne nieartykułowane odgłosy. Zaskoczeni zabójcy odwrócili się w stronę wejścia, przez które wpadli przedstawiciele najróżniejszych plemion Złotej Pustyni. Na ich czele biegli Andrzej, Stella i Trollface.

- Za Złotą Pustynię! - zawołał Andrzej, po czym wszyscy rzucili się prosto na zabójców.

To starcie trwało bardzo krótką chwilę, bo plemiona miały druzgocącą przewagę. Kilka minut później pozostali przy życiu zabójcy, którzy jeszcze byli w stanie sami chodzić, uciekali korytarzem z jaskini.

- Zwycięstwo! - krzyknął uradowany Pan Dziadek wymachując laską do góry, a następnie łapiąc w objęcia biegnącego ku niemu Enzziego. Pozostali również zaczęli krzyczeć z radości.

Jachimozo z ulgą objął Jachimoziankę. Ona zaś spojrzała na Stellę i Trollface'a, którzy szli ku nim.

- Przybyliście w ostatniej chwili - odetchnęła Jachimozianka. - Skąd wy w ogóle wzięliście takie wsparcie?

- Plemiona przyszły na wezwanie Błękitnej Piramidy, a MWK z pomocą człeko-kaktusów zdołał ich przekonać do walki po naszej stronie - odparła Stella. Trzymała się za rozcięte ramię. - My początkowo natknęliśmy się na oddział Lamberta, ale ci na widok plemion rozbiegli się, by się przegrupować. Koshi ukrył Nico i Szendiego w jednej z jaskiń, a my zebraliśmy ten niewielki oddział i przedarliśmy się tutaj.

Minecraft Ferajna: Pieśń PustyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz