Rozdział 1

420 98 0
                                    

Czekała na ten moment od dnia, kiedy po raz pierwszy usłyszała bicie własnego serca. Miała wtedy z dziesięć lat i przechodziła koszmarną grypę więc na pocieszenie lekarz pozwolił jej użyć swojego stetoskopu. Od tamtej chwili wszystkiemu co robiła, towarzyszyła myśl, że kiedyś też będzie chodzić korytarzami wielkiego szpitala w zielonym uniformie, by pomagać dzieciom w potrzebie. I oto stoi przed budynkiem uniwersytetu, gdzie przez najbliższe lata będzie wypruwać sobie żyły, by osiągnąć to, co zaplanowała. Wie, że nie będzie lekko, ale da z siebie wszystko.

- Nazwisko! - krzyczy kobieta, stojąca za rzędem stołów pełnych plakietek.

- Marika Bodnar.

- Oryginalne imię, fajnie brzmi - mówi i wertuje teczki poukładane w skrzynkach. - Możesz przeliterować nazwisko?

Marika wykonuje polecenie z niecierpliwością pierwszoroczniaka. Przygląda się tworzącej się za nią kolejce i nerwowo wygina palce.

- Jesteś pewna, że dostałaś się na studia? Nie mam twoich dokumentów!

Krew odpływa z twarzy Mariki, a nogi robią się jak z waty. Musi wyglądać naprawdę kiepsko, bo kobieta od razu dodaje:

- Żartowałam! Co jakiś czas wywijamy taki numer. Sorry. Padło na ciebie. Witaj wśród wybranych.

Wręcza świeżo upieczonej studentce klucze, dokumenty, mapę i plakietkę z imieniem i nazwiskiem, a co najważniejsze, z napisem "student". Dziewczyna uśmiecha się, raz po raz przesuwając palcem po niepozornych literach, tworzących tak wspaniałe słowo. Jest tym tak zaaferowana, że dopiero szturchnięcie zmusza ją do zrobienia miejsca następnej osobie.

- Pokaż! - Niewysoka brunetka wyrywa jej z rąk dokumenty, wertuje kartki, a po chwili tupie nogami ze szczęścia. - Udało się! Jesteśmy w tym samym mieszkaniu! - wykrzykuje.

- A co z Emily?

- Aaa, nie wiem - kwituje to machnięciem dłoni Skye. - Nie mogę jej znaleźć, ale pisała, że trafiła pod dziewiątkę, jak my. Może już tam poszła!

- Rozejrzyjmy się jeszcze - prosi Marika, gdy przyjaciółka ciągnie ją w stronę akademika.

- Oj tam, jeszcze ci się tutaj znudzi. Chodź, bo jeśli Em poszła do mieszkania, to wybierze najlepszy pokój!

Dziewczyny chwytają się za dłonie i z uśmiechami od ucha do ucha biegną przed siebie. Po oględzinach mieszkania zgodnie stwierdzają, że wszystkie cztery pokoje są tej samej wielkości więc nie muszą o nie walczyć. Jednak, tak jak przewidziała Skye, ten najbardziej słoneczny już zajęła Emily, więc pozostałe trzy przydzielają w drodze losowania.

- Wieczorem nasi ojcowie przywiozą resztę rzeczy, ale chyba możemy wznieść toast już teraz? - Skye grzebie w plecaku, a po chwili wyciąga z niego cztery puszki Jacka Danielsa z colą, choć słychać, że brzęczy ich tam dużo więcej. - Isla, przyłączysz się? - pyta i wyciąga ku niej rękę z alkoholem.

Choć poznały się zaledwie kilkanaście minut temu, cała trójka ucieszyła się na wieść o nowej koleżance. Dziewczyna nieśmiało podchodzi do współlokatorek.

- Za nas! Za spełnianie marzeń i za chłopaków, których poznamy - wykrzykuje Emily.

- To będzie cudowny rok - dodaje Marika.

- Za nowe przyjaźnie i nowy początek - podsumowuje Skye, uderzając puszką o puszkę Isli.

Wszystkie biorą po łyku, gdy do ich mieszkania przez otwarte drzwi wpada grupa chłopaków. Jeden z nich - ku uciesze pozostałych - przygląda się kolejno dziewczynom i rzuca niewybredne komentarze.

- Ta prawie w ogóle nie ma cycków! - mówi, gdy zatrzymuje się przed Emily. - Ta - kontynuuje - ma tak straszne oczy, że gdybym zobaczył ją w nocy, nieźle bym się przestraszył - ubliża Marice, a chłopaki wybuchają śmiechem. - Rudej nie tykam! - Wzbrania się rękami przybysz, a robi przy tym taką minę, że zawstydzona Isla spuszcza wzrok. - A ostatnia... - przewraca oczami - szkoda gadać. Chodźcie, same pasztety.

- A ty to niby Adonis?

Marika wydaje się być zaskoczona słowami, które padły z jej ust. Chłopak, który je obrażał również. Odwraca się ku niej przy akompaniamencie wycia kumpli.

- Co powiedziałaś?

- Sam urodą nie grzeszysz, a obrażasz innych! - wyjaśnia, choć mija się z prawdą.

- Czy ty wiesz, kim ja jestem? Czy ty wiesz do kogo mówisz?

- Czyżbyś swoim wybujałym ego rekompensował inne braki?

Marika mierzy go wzrokiem i dłużej zatrzymuje się na wysokości rozporka, po czym ponownie zagląda mu w oczy. Jego kumple zaskoczeni takim rozwojem sytuacji, śmielej wchodzą do środka, pokładając się ze śmiechu.

- Ale ci pojechała, Zach! - duka jeden z nich.

Marika robi krok do przodu, by dodatkowo podkreślić fakt, że intruz jest niższy od niej o pół głowy.

- Pożałujesz tego, suko - cedzi przez zęby chłopak i rzuca swoim przyjaciołom spojrzenie, od którego milkną. Gdy tylko wychodzą, dziewczyna od razu zatrzaskuje za nimi drzwi. Jej ręka drży, gdy wypija duszkiem zawartość puszki.

- Coś mówiłaś o nowym początku?

Spogląda na Skye i bez sił siada na podłodze.

Tajemnice GlenmoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz