Rozdział 8

44 34 0
                                    

– Nie zgodzi się. Już od dwóch tygodni siedzi nad książkami, ale spróbuj – proponuje Skye, rozplątując cierpliwie pozostałości po dredach. Isla nieruchomieje z nożyczkami w ręku za każdym razem, gdy przyjaciółka wykonuje gwałtowny ruch głową.

– Ale pomożecie! – upewnia się Emily i spogląda na ich odbicia w lustrze. – Już załatwiłam nam transport – dodaje.

– A zdążymy? – Skye kieruje pytanie do Isli. Ta mruży nieco oczy, a usta zaciska w wąską linię, gdy rozbrzmiewa charakterystyczny dźwięk obcinanych włosów.

– Zrobione!

Uśmiecha się szeroko i unosi w górę ostatni sfilcowany warkoczyk. Macha nim demonstracyjnie.

– Teraz tylko rozplączemy te tysiąc sto czterdzieści osiem pozostałych i możemy się zbierać – mówi. – A jeśli chodzi o Marikę, to musisz użyć naprawdę dobrych argumentów. Ten egzamin jest dla niej naprawdę ważny i ostatnie o czym teraz myśli to impreza. A ty – zwraca się do Skye – załóż coś ciepłego, bo wciąż słychać w nocy jak kaszlesz.

– No! – podchwytuje dziewczyna. – Dawno tak długo nie trzymała mnie grypa. Mówię wam. Zamiast dobrze wykorzystać przerwę świąteczną, to od wypadu na łyżwy, cały czas leżałam w łóżku. Ale za to obejrzałam chyba wszystkie filmy z lat dziewięćdziesiątych.

– Aaa – wykrzykuje Emily. – To stąd ta zmiana fryzury! Ale nie zrobisz sobie takiej samej grzywki jak miała Matylda?

Skye przygląda się swojemu odbiciu. Przekręca głowę oglądając prawy i lewy profil.

– Zobaczymy – mówi w końcu.

– Co zobaczymy?

Marika zamyka za sobą drzwi wejściowe, a gdy tylko jej wzrok pada na trójkę dziewczyn dzielnie walczących z plątaniną włosów, zasłania usta dłonią.

– Kim jesteś i co zrobiłaś z moją przyjaciółką! – zwraca się po chwili do siedzącej na stołku Skye.

– Aż tak źle? – Dziewczyna chwyta za końce sięgających za uszy włosów i ponownie przegląda się w lustrze.

– Och, nie! – protestuje od razu Marika i staje za nią. – Zawsze mówiłam ci, że w krótkich włosach wyglądasz najlepiej. Zobacz jaką masz piękną linię szczęki i szyję! Tylko, co cię przekonało do takiej zmiany?

– Leon Zawodowiec! – Emily przewraca oczami, wypowiadając tytuł filmu.

– Tak! – wykrzykuje Marika. – Zrób sobie też taką grzyweczkę jaką ma...

– Nie! – przerywa jej Emily. – Nikt już nie nosi takich fryzur! Każdy ci to powie!

– Ale Skye nie jest jak każdy. – Isla staje w obronie przyjaciółki. – Kolczyk w nosie, kolejny w brwi, nawet nie liczę tych w uszach – tłumaczy, gdy cała trójka się w nią wpatruje. – Jesteś artystyczną duszą, indywidualistką.

Uśmiech zadowolenia rozjaśnia twarz rozczochranej Skye.

– Poddaję się – oświadcza Emily i przekazuje Marice grzebyk. – Ale obiecaj mi chociaż, że na wieczór nie ubierzesz się jak Matylda – prosi na odchodne.

– A co jest wieczorem? – dopytuje Marika, a dziewczyny wymieniają się spojrzeniami i milkną. – O matko! Tylko nie mów, że znów będzie impreza w naszym mieszkaniu.

– Nie – uspokaja ją przyjaciółka. Podchodzi bliżej i łapie ją za dłoń. – Czy byłaś kiedyś na Isle of Wight? – Gdy Marika kręci przecząco głową, kontynuuje. – To się szykuj. Za pięć godzin jedziemy na koncert.

* * *

Podekscytowane przyjaciółki zajmują miejsca w wyznaczonych samochodach. Chętnych na wyjazd jest sporo i z tego, co zdążyła dowiedzieć się Marika, część udała się na miejsce już wcześniej – z zaopatrzeniem. Choć brzęczące w bagażniku butelki świadczą o tym, że tego nigdy za wiele.

Tylko kilka minut zajmuje im dotarcie do portu, ale kołyszące się przy brzegu promy nie zachęcają do wejścia na pokład. Marika nigdy nie przepadała za wodą. Może dlatego, że ojciec częściej zabierał ją na piesze wędrówki niż relaks nad jeziorem.

– Chodź! Dziewczyny zajęły nam sofę bez tego całego... widoku. – Emily chwyta Marikę pod ramię i prowadzi korytarzami, jakby znała je na pamięć. – Wszystkie promy są takie same – wyjaśnia. – A jak sama wiesz, podróżuję z rodzicami przynajmniej dwa razy do roku i to od kilkunastu lat – dodaje.

– Będzie bujać – mówi Skye, gdy docierają na miejsce. Wręcza dziewczynom szklanki z kolorowym płynem i zachęca do wypicia. Obie z Islą też takie mają.

– Za dobrą zabawę! – wznosi toast Emily, a potem zerka na Marikę i wypija słodko-gorzki płyn. – Riki, słuchaj – mówi, nerwowo odgarniając włosy. – Ten koncert, o którym mówiłam, to nie taki koncert, koncert. To bardziej kameralny występ, w prywatnym domu – kończy szybko i przygląda się przyjaciółce, czekając na jej reakcję. Ta wolno ściąga kurtkę i rozsiada się wygodnie.

– Jest prawie koniec stycznia, zima. Czy naprawdę myślałaś, że kupiłam bajeczkę o koncercie? Zresztą dziewczyny w moim samochodzie były dość gadatliwe, ale i ty Brutusie przeciwko mnie? – Marika wskazuje palcem Skye. – Godzinę układałam ci tę zajebistą fryzurę! Nie zdradziłaś się nawet słowem!

– Spędzasz nad książkami każdą wolną chwilę – odzywa się Isla. – Wiemy, że bardzo ci zależy, ale pomyślałyśmy że...

– ...Że wyciągnięcie mnie na imprezę tuż przed egzaminem dobrze mi zrobi? – przerywa jej Marika. Sięga po drinka i upija połowę. – Dobrze myślałyście – mówi po chwili, a napięcie znika z twarzy jej przyjaciółek. – Jestem tak zmęczona, że przyda mi się nieco oddechu, ale tak mi ściemniać?

– Bo, tak prawdę mówiąc, to my jedziemy na koncert. – Nie daje za wygraną Emily. Uczelniana kapela jest zaproszona – wyjaśnia.

– Niech ci będzie – odpowiada Marika. – A teraz powiedz mi, jak sobie radzić z chorobą morską, bo zaraz się porzygam.

Skye wyciąga z kieszeni plecaka niewielką butelkę i rozlewa jej zawartość do czterech szklanek.

– Imbir – szepcze. – Tacy jak my nie są stworzeni do życia na wodzie.

Może Marika nie zwróciłaby uwagi na jej słowa, gdyby nie to, ze Isla wykonuje ruch, jakby chciała jej przerwać.

– Tacy jak my?

– No wiesz – próbuje ukryć zakłopotanie Emily. – Delikatne i wrażliwe, ale wciąż szczury lądowe. Jeszcze pół godziny i będziemy na miejscu.

Po chwili mikstura zaczyna działać i cała czwórka spędza miło czas dzieląc się ciekawostkami na temat wyspy znalezionymi w internecie.

Tajemnice GlenmoreWhere stories live. Discover now