ROZDZIAŁ XLIII

23 5 0
                                    

SKYLER

Mimo, że światło odbijające się w lodzie, odrobinę rozpraszało mrok, im bardziej zagłębiała się w jaskinię, tym większa otaczała ją ciemność. Towarzystwo śnieżnego tygrysa idącego obok, odrobinę ją uspokajało. Kiedy zerwała się z miejsca, żeby ochronić przed nim Luke'a, nie miała pojęcia, że to jej się ukłoni. Po prostu nie potrafiła stać w miejscu, kiedy wszyscy inni jak sparaliżowani oglądali, całe zajście. Jednak w momencie gdy, zwierzę spojrzało jej w głąb duszy przenikliwymi oczami, wiedziała że darzył ją zbyt dużym szacunkiem, żeby spróbować ją skrzywdzić. Czuła to.

            Jej kroki rozchodziły się echem po pustej grocie. Nie słyszała niczego poza własnym, drżącym oddechem i dyszeniem tygrysa. Nagle w oddali, zauważyła rozchodzącą się po lodowych ścianach niebieską poświatę. Światło wydobywało się z niewielkiej kolumny, stojącej na samym środku. Przykrywała ją czerwona poduszka, a na niej połyskiwał kamień. Szafir miał kształt kryształowego, niedoszlifowanego rombu. Wyglądał jak odłamek jednej, większej całości.

            Skyler ostrożnie podeszła odrobinę bliżej. Tygrys nie protestował, więc stanęła tuż nad kolumienką, przyglądając się badawczo kamieniowi. W jego wnętrzu widziała mieszające się ze sobą morskie fale, deszcz i lód. Wszystko, co związane z wodą. Był jednym z pięciu kamieni, w którym Paternes zamknęli połowę swojej mocy, oddając przy tym nieśmiertelność. Nie dziwił jej bijący od niego oszałamiający ogrom energii. Po przyłączeniu pozostałych czterech powstałby pięciopłatkowy kwiat. 

Z wahaniem wyciągnęła rękę, by zabrać go i wrócić do pozostałych, kiedy usłyszała warczenie tygrysa. Powoli zwróciła głowę ku zwierzęciu. Nie było ono jednak skierowane w jej stronę, a zakapturzonej postaci, która znikąd pojawiła się w cieniu światła wytwarzanego przez kamień. 

― Spokojnie ― przemówił znajomy, melodyjny głos.

Postać powoli wynurzyła się z mroku. Zwierzchnik wciąż miał na sobie srebrną maskę, ale nie był już hologramem. Stał dwa metry od niej we własnej osobie.

― Możesz go dotknąć, nie oparzy cię ― dodał z rozbawieniem.

Skyler chwyciła w ręce kamień, kiedy Zwierzchnik wypuścił z dłoni kłąb migoczącej energii. Uformował wokół tygrysa eteryczną klatkę. Zwierzę rzucało się na jej ścianki, usiłując wydostać, ale materia ani drgnęła. Chłopak szedł w kierunku Skyler, a ona cofała się, póki nie odkryła, że nie ma dokąd uciec. Z niedowierzaniem obserwowała wirującą wokół niego materię. Władał eterem. Tak jak ona.

            W końcu Zwierzchnik się zatrzymał. Jego dłoń powędrowała ku masce, by następnie powoli odsłonić twarz.

― Dobrze cię widzieć, Sky,

Blue uśmiechnął się łagodnie przewiercając ją spojrzeniem rozgwieżdżonych oczu. W pierwszej chwili widząc go, miała ochotę wpaść mu w ramiona. Całe ciało podpowiadało jej jak bardzo za nim tęskniła. Tak długo go nie widziała... Potrzebowała go przy sobie, a on ją zostawił...

Potem jednak zrozumiała, co się stało. Chłopak, który pojawiał się w jej snach cały czas istniał naprawdę. Był przywódcą rebelii z którą miała walczyć. Ze zgrozą ścisnęła mocniej Szafir trzymany w ręce.

― Nie udawaj takiej oszołomionej, przecież dobrze się znamy...

― Kim tak naprawdę jesteś? ― spytała z niedowierzaniem kręcąc głową. Głos w jej głowie podpowiadał jednak, że zna odpowiedź. Od dawna podejrzewała, jak wygląda prawda, a jednak nie była w stanie jej do siebie dopuścić.

DOM ŻYWIOŁÓW// fantasy yaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن