5. Sprzymierzeniec ze Slytherinu

49 2 6
                                    

Tej nocy Sophia spała tak mocno, jak nigdy wcześniej. Żeby dotrzeć z Hogsmeade do zamku, a potem na szczyt wieży Ravenclawu, musiała specjalnie zażyć eliksir pobudzający, by powstrzymał ją przed utratą przytomności. Ale doszła do zamku, tylko dzięki pomocy Sebastiana.

Na granicy skojarzeń, Sophia słyszała jeszcze jego przekleństwa na każdy stopień, po którym pomagał jej się wdrapać i uśmiechnęła się pod nosem. Bawiło ją to, ale także cieszyła się, że Sebastian znów chciał jej pomóc – wiedziała już, że mogła na nim polegać.

Ale dlaczego Sophia była taka zmęczona? – przekręciła się na łóżku i wytężyła swój umysł, sięgając pamięcią do jeszcze wcześniejszych wydarzeń. Co ujrzała...? – najpierw rozwścieczoną twarz trolla, biegnącego w jej kierunku. Potem błękitny błysk, rozrywający potwora na strzępy. A na końcu Sebastiana, który pobiegł, żeby osłonić ją magiczną tarczą...

Sophia rozbudziła się raptownie.

Nie... – poprawiła się – On uratował mi życie.

Poczuła dziwną pustkę i spojrzała na swoje blade dłonie. Jej lśniąca nowością różdżka leżała na szafce nocnej. Sophia podniosła ją i turlając powoli między palcami, myślała o Starożytnej Magii. Dotąd nie czuła tej mocy w sobie. I bardzo chciała wiedzieć, dlaczego teraz się ujawniła. Dlaczego u niej? Czy tak naprawdę zawsze to potrafiła...? Do jej głowy przylatywały kolejne pytania, jak ćmy do światła: Czy mogłaby to powtórzyć? Od czego to w ogóle zależało?

Sophia przestała bawić się różdżką i wpatrzyła się w sufit. Od czego to zależało...? – nie zażyła żadnego eliksiru, zjadła zwyczajne śniadanie i może tylko mniej spała, nie mogąc się doczekać wycieczki. W jej życiu nie wydarzyło się więc nic niezwykłego. Ta moc... musiała być w niej.

Albo to jej umysł płatał już figle – w końcu dużo się wczoraj działo; zemściła się na współlokatorkach, kupiła pierwszą, prawdziwie swoją różdżkę oraz spędziła bardzo miły dzień w towarzystwie Sebastiana – Sophia aż zadrżała w tym momencie z ciekawości na myśl, jakie pomysłowe zaklęcia mógł jej jeszcze pokazać. Ona w zamian mogła mu uwarzyć mnóstwo przydatnych eliksirów. Ta współpraca mogła się udać...

Ale gdy wszystko zaczęło się układać, pojawił się kolejny problem – Starożytna Magia. Dotąd wyczuwała ją tylko w medalionie profesora Figa oraz na tajemniczej mapie, którą z niego wyciągnął. Nie widziała jej działania, a teraz okazało się, że Starożytna Magia jest niszczycielską siłą – zdolną rozerwać trolla na kawałki. Bez śladu. Co się stanie, jeżeli ktoś się dowie, że Sophia mogła sięgnąć po tę straszliwą moc? Co mogą jej zrobić, gdy się dowiedzą, że nie potrafiła jej kontrolować? Czy ta moc w ogóle nadal w niej jest?

Sebastian chciał, żeby mu powiedziała, jak to zrobiła, ale Sophia sama chciałaby to wiedzieć. Wsunęła różdżkę do kieszeni i wstała zdecydowanie z łóżka. Musiała koniecznie dowiedzieć się czegoś o Starożytnej Magii.

* * *

Sophia nacisnęła na klamkę, zagryzając usta w napięciu. Drzwi gabinetu profesora Figa jednak ani drgnęły. Wciąż nie przysyłał jej kolejnej sowy, choć minęło już kilka dni, odkąd obiecał, że się odezwie w sprawie Działu Ksiąg Zakazanych. Od tego czasu po prostu przepadł bez wieści. Sophia nacisnęła klamkę jeszcze raz dla pewności, lecz wiedziała już, że nie ustąpią. Znów musiała poradzić sobie sama. Ręka jej się zatrząsnęła i Sophia nie wiedziała już, czy się bardziej martwić, czy złościć. Chwiejnym krokiem podążyła korytarzem.

Na wróżbiarstwie, nie potrafiła się skupić. W dodatku jej nastrój jeszcze się pogorszył, bo wychodziły jej same przykre wróżby. Na przykład: "Przyjaciel w potrzebie." Sophię średnio ta wróżba bawiła – nie miała przyjaciół i sama była teraz w potrzebie. Lecz następna wróżba, była jeszcze bardziej dołująca: "Dawne traumy powrócą"...

Tylko w ciemności widać gwiazdy | Sebastian Sallow FanfikWhere stories live. Discover now