14. Halloween

70 4 59
                                    

Święto Halloween zawsze ekscytowało Sophię. W jej rodzinnej posiadłości często organizowano przyjęcia, lecz halloweenowe soirée u państwa Johns cieszyło się największym zainteresowaniem wśród poważanych osobistości, a z roku na rok wzbudzało coraz większe zaciekawienie nawet u arystokracji londyńskiej.

Matka Sophi od lat zapraszała na przyjęcie także królową Wiktorię, która jednak nigdy się na nim nie zjawiła. Wyjaśniano to tym, że królowa od śmierci swojego męża, rzadziej pokazywała się publicznie. Lecz Sophia wiedziała, że gdy w jej otoczeniu mówiono o niepowodzeniach, to wówczas na głos wypowiadane były dogodne kłamstwa i tylko częściowa prawda.

I tą trudniejszą do przełknięcia częścią prawdy było to, że królowa nie interesowała się przyjęciem, ponieważ państwo Johns, choć poważani i zamożni, nie należeli już do arystokracji. Jednak mimo to, na halloweenowym soirée u państwa Johns w każdym kolejnym roku pojawiało się coraz więcej gości.

Okna ogromnego salonu, były specjalnie na tę okazję udrapowane w ciemny aksamit. Jego wnętrze, zastawione wygodnymi sofami, fotelami i niewielkimi stolikami na przekąski, zachęcało do wspólnego świętowania. Ten wyjątkowy nastrój podkreślał tajemniczy blask świec i lampionów z wydrążonych dyń.

I oprócz typowych dla każdego soirée rozrywek, takich jak czytanie poezji, prowadzenie uprzejmych rozmów przy stoliku kawowym oraz słuchanie muzyki, dyskretnie towarzyszącej gościom przez cały wieczór, na przyjęciu nie brakowało także halloweenowych akcentów.

Największe emocje pośród gości, wzbudzał zwykle konkurs na najlepszą halloweenową kreację. Damy prześcigały się w fantazyjnych rozwiązaniach, przywdziewając ciemne suknie, wyszywane pozłacaną nicią na wzór pajęczych sieci, lub w zwiewne, srebrzystoszare kreacje z welonem, przywodzące na myśl duchowe zjawy.

Nie brakowało też tematycznych przekąsek, jak ciasteczka w kształcie duchów czy wyglądający bardzo realistycznie, krwisty poncz. A wielu gości wyczekiwało tylko na odpowiedni moment, aby zasiąść w wygodnych kanapach wokół kominka i czytać straszne opowieści.

Sophia przebywała wówczas razem z innymi dziećmi w bawialni, gdzie również mogli świętować tak jak dorośli – grając na instrumentach, słuchając muzyki i organizując własny konkurs na najciekawsze przebranie.

Rówieśnice Sophii prześcigały się w popisach dobrych manier, prowadząc rozmowy, niczym dystyngowane damy. Elegancko nalewały herbatę do filiżanek i podziwiały swoje stroje, podczas gdy chłopcy w nienagannie wygładzonych frakach, popisywali się znajomością języków obcych i chwalili się swoimi dokonaniami w szermierce. Sophia natomiast wykorzystywała ten czas na swój mały odwet.

Nigdy nie potrafiła zrozumieć, jak można było się tak chełpić, tylko dlatego, że miało się akurat szczęście, żeby urodzić się w rodzinie o wysokim statusie materialnym. I chociaż Sophia sama należała do grona tych szczęśliwców, to nie potrafiła znieść myśli, że nie była w stanie nic zrobić dla dzieci pochodzących z uboższych warstw.

Często musiała powstrzymywać łzy i zaciskać usta z wściekłości, wiedząc, że było tak wiele dzieci, które musiały żyć w nędzy, pracując od najmłodszych lat dla osób, którym były sprzedane. Bo ich własnych rodzin, nie było stać na ich utrzymanie.

Sophia wciąż pamiętała dzień, w którym ujrzała martwego chłopca, który udusił się, gdy czyścił ich komin. W pamięci wyrył jej się obraz jego bezwładnego, małego ciała uwalanego sadzą i bezceremonialnie przerzuconego przez ramię jednego z panów, który zatrudniał dzieci do czyszczenia kominów. Czuła ten strach, który ujrzała w oczach następnego chłopca, który cały się trzęsąc, był prowadzony żeby dokończyć pracę zmarłego przyjaciela.

Tylko w ciemności widać gwiazdy | Sebastian Sallow FanfikWhere stories live. Discover now