40

520 26 0
                                    

Lot do Los Angeles przespałam. Tom chyba poza lekami przeciwbólowymi podał mi również uspakajające, bo start samolotu pamiętam, jak przez mgłę. Pobudka nastąpiła już po wylądowaniu. Na szczęście szczegóły przebiegu spotkania ustaliliśmy między sobą jeszcze w domu, bo Black wysłał po nas samochód z kierowcą i nie było, jak porozmawiać.

- Thomas! Lucy! Tak bardzo się cieszę, że was widzę całych i zdrowych! - powiedział Kevin na wejściu, ale gdy mnie zobaczył zamilkł. - Tom? Nie mówiliście, że Lucy została ranna.

- Nie pytałeś.

- Jak to się stało? - przeszliśmy do salonu, gdzie czekała na nas jego żona Suzan.

- To nic takiego. Nie warto zaprzątać sobie tym głowy - spojrzałam na męża i doskonale wiedziałam, co w tej chwili dzieje się w jego myślach.

Thomas wciąż katował się tym, że to przez niego zostałam ranna. Nie rozumiałam jego podejścia do sprawy.

- Nie mów tak i nie umniejszaj sobie - odezwał się i objął w talii. - Gdyby nie Lucy snajper by mnie odstrzelił. Odepchnęła mnie, a sama została ranna - posmutniał i zacisnął palce na moim biodrze.

- O matko! Lucy, przecież ty jesteś w ciąży! Z dzieckiem jest wszystko w porządku? - pytała poruszona Suzan.

- Tak. Najedliśmy się tylko trochę strachu.

- Chodźcie, zaprowadzę was do pokoju, a później zapraszamy na obiad - uśmiechnęła się kobieta.

Po wejściu do pomieszczenia mocno przytuliłam się do Toma. Potrzebowałam poczuć jego ciepłe ciało i zapach, który wyciszał moje skołatane nerwy.

- Kochanie? Co się dzieje?

- Nic. Po prostu bardzo cię kocham.

- Ohhh, skarbie. Ja ciebie też kocham bardzo mocno - przyciągnął mnie do siebie. - Czuję, że się denerwujesz przed spotkaniem, ale nie musisz. Będę tam z tobą i poprę każdą twoją decyzję.

- Dziękuję za zaufanie. Chodźmy na dół, bo zgłodniałam - uśmiechnęłam się.

Przy obiedzie Black powiedział, że udało się jemu ściągnąć wszystkich przywódców grup, a nawet kilka dodatkowych osób, które są ciekawe tego nagłego zebrania. Zwłaszcza, że zwołałam je ja. Miało być ponad pięćdziesiąt osób. Nie spodziewałam się aż takich tłumów, ale może to i lepiej. Im więcej ludzi usłyszy, co mam do powiedzenia, tym szybciej mój przekaz rozejdzie się w podziemiu. Mam tylko nadzieję, że nie narobię tym kłopotów sobie i Thomasowi.

-------------------

- Lucy, słońce, nie denerwuj się tak, bo tylko sobie w ten sposób szkodzisz. Pamiętaj, że jesteś piękną, silną kobietą, która nie cofnie się przed niczym, by chronić bliskich. Masz moje wsparcie, a razem możemy wszystko. Dlatego głowa do góry i spraw, aby cała reszta kłaniała ci się w pas.

- Masz rację. Przetrę szlaki dla innych kobiet w Mafii, bo w niczym nie jesteśmy gorsze od was mężczyzn.

- I tak trzymaj. Dobra, zbieramy się, bo samochód już czeka. Pojedziemy z Kevinem, zawsze to dodatkowy plus dla nas, bo jest on najwyżej w hierarchii.

Na miejsce dotarliśmy pół godziny później. Black zorganizował zebranie w jednej z sal bankietowych w Hiltonie.
Thomas w idealnie skrojonym czarnym garniturze wyglądał, jak milion dolarów. Miałam niesamowicie przystojnego i zapewne pożądanego przez wiele kobiet męża. Ja nie bawiłam się w sukienki. Założyłam czerwony kostium, który był dopasowany i uwydatniał mój zaokrąglony brzuch. Ten kolor był odważny, ale ja również i taki miał być przekaz.

Zabójcze przeznaczenie Where stories live. Discover now