42

447 24 3
                                    

- Leży tutaj już miesiąc i choć fizycznie jej ciało już praktycznie doszło do siebie, to wciąż nie odzyskała świadomości.

- Biedna dziewczyna. Musiała bardzo cierpieć. Dobrze, że dziecku nic już nie zagraża. Najgorsze, że nie możemy ustalić jej tożsamości. Pewnie rodzina umiera ze strachu o nią. Ma obrączkę, więc jest też i mąż. Policji wciąż nie udało się wpaść na ślad jej bliskich?

O kim ci mężczyźni rozmawiają? Dlaczego nie mogę się poruszyć?! - Halo! Pomóżcie mi! Słyszycie?! Jestem tutaj! Dlaczego nie odpowiadacie! Ja nic nie widzę!

Miotałam się, ale wszystko na nic, bo nikt mnie nie słyszał.
Weszła jakaś kobieta, rozpoznałam to po perfumach. Zmieniła mi chyba kroplówkę, bo majstrowała coś przy mojej ręce i choć starała się być delikatna, to trochę zabolało.

Usilnie próbowałam otworzyć oczy, czy poruszyć chociaż palcem, ale nie udawało mi się to. Byłam uwięziona we własnym ciele, które za cholerę nie chciało ze mną współpracować. Zmęczona zasnęłam.
Przed oczami pojawił mi się obraz uśmiechniętego mężczyzny, który był niesamowicie przystojny. Patrzył na mnie z miłością i uwielbieniem. Tylko kim on był? Kim tak właściwie ja jestem?!

Pov Thomasa

Siedziałem w gabinecie i przeglądałem dokumenty, które napiętrzyły się podczas mojej nieobecności, ale musiałem dopilnować kilku spraw osobiście. Nie miałem ochoty wracać do Miami, gdy moja Lucy jest gdzieś w Los Angeles. Czułem, że ona żyje i tylko to trzymało mnie przy zdrowych zmysłach. Inaczej już dawno dołączyłbym do niej.
To już miesiąc odkąd przepadła bez śladu. Całe Podziemie zostało postawione na nogi, uruchomione wszelkie możliwe kontakty, ale jak dotąd nie udało się znaleźć choćby małego punktu zaczepienia.

- Tom?

Podniosłem głowę i zobaczyłem przybitą Camilę. Ona również bardzo źle znosiła zaginięcie przyjaciółki.

- Wejdź i usiądź.

- Macie już coś? - zapytała z nadzieją w głosie.

- Niestety nie, przykro mi.

- A może ona... - w jej oczach zalśniły łzy.

- Nie! Nawet nie próbuj tego mówić. Ona żyje! Czuję to tutaj - biłem się pięścią w pierś.

- To znajdź ją! Co jeśli wciąż dzieje się jej krzywda?! To już miesiąc! Pierdolony miesiąc! Co z ciebie za szef Mafii, jak nie możesz odnaleźć własnej żony!

Krzyczała na mnie i płakała. Bardzo przeżywała zaginięcie Lucy, dlatego nie miałem jej za złe słów, które padały z jej ust. Wstałem z miejsca i podszedłem do niej, po raz pierwszy przytulając ją mocno do piersi i pozwalając, by wypłakiwała oczy w moja koszulę.

- Mi też bardzo jej brakuje i z każdą mijającą sekundą coraz bardziej umieram ze strachu o nią i dziecko. Cam, obiecuję, że sprowadzę ją z powrotem do domu.

- Przepraszam. Wiem, że ty też cierpisz, a wyładowałam na tobie swoją frustrację.

- Nie przepraszaj. Miałaś rację, to moja wina. Gdybym wtedy zatrzymał ją w domu...

Naszą rozmowę przerwał telefon, który od razu odebrałem z nadzieją na dobre wieści.

- Anna?! Odnalazłaś Lucy?!

- Nie. To znaczy nie wiem. Muszę jeszcze sprawdzić ten trop, ale możliwe, że to ona.

- Co?! Gdzie?! Zaraz tam przyjadę!

- Zaczekaj! Miesiąc temu do szpitala miejskiego na obrzeżach miasta trafiła młoda kobieta w ciąży, która była bardzo pobita. Z pewnego źródła wiem, że wciąż jest nieprzytomna, a lekarze szukają jej rodziny, bo nie znają tożsamości kobiety.

Zabójcze przeznaczenie Where stories live. Discover now