Rozdział 2

80 5 0
                                    

Pov Czkawka
Wstałem i poszedłem zanieść Szczerbatkowi jedzenie, jak zjadł udaliśmy się na poranny lot. Wygupialismy się jak małe dzieci. Niestety zabawa nie trwa wiecznie. Po 2 godzinach lotu poszedłem do kuźni. Pod drodze oczywiście natrafiłem na jakże cudowną Bandę Smarka ( czujecie ten sarkazm? ).

- Co to wczoraj było Czkawkuś - wykrzyczał na mnie Sączysmark

- Co nie pamiętasz Glucie? Już zabrakło ci mózgu? A no tak przecież ty nie masz mózgu - powiedziałem przez śmiech

- Jak śmiesz tak do mnie mówić - próbował mnie walnąć ale zablokowałem jego ruch.

- Nie wystarczy ci po wczoraj? - zapytałem i walłem go jak wczoraj w szczękę - spieprzaj stąd Sączysmark

Tchórz uciekł, reszta stała i się na mnie gapiła

- w też spieprzajcie jak nie chcecie dostać tak jak ten idiota albo nawet mocniej - powiedziałem wrogo

Oczywiście ucieki.

- I kto tu jest tchórzem - sapnołem i wznowiłem spacer do kuźni

- Cześć Pyskacz - przywitałem się

- Cześć Czkawka - odpowiedział radośnie

- A ty co taki szczęśliwy? - zapytałem widząc jego entuzjazm

- a tak o, nie można być już szczęśliwym? - odpowiedział

- nie no można - powiedziałem i wziąłem się do pracy

Po 4 godzinach w końcu skączyłem pracę na dziś. Pożegnałem się z Pyskaczem i poszedłem do domu. Jakie było moje zdziwienie jak zastałem ojca w domu. Mówiłem że zazwyczaj nie ma go w domu jak ja przychodzę wieczorem? Nie? No to teraz wiecie.

- Czkawka, musimy pogadać - powiedział stanowczo

Oho zaczyna się. Ciekawe co tym razem niby zrobiłem.

- Tak tato, o czym? - zapytałem, przyszykowany na najgorsze

- Zapisałem cię na smocze szkolenie, zaczynasz jutro rano - powiedział tonem nienawidzącym sprzeciwu

Po tych słowach zrobiło mi się słabo, ale nie dałem po sobie tego poznać.

- Co, jak to? A jak mnie smok zabije? - Zapytałem, choć wiedziałem, że nie zabije, bo tak jakby z wszystkimi przetrzymywanymi gadami na arenie zaprzyjaźniłem się.

- nie zabije, Pyskacz będzie trenować cię więc będzie trzymać cię zdala od śmierci - powiedział - ja dziś wyruszam na wyprawę do smoczego leża, mam nadzieję że wstydu mi nie przyniesiesz, do zobaczenia

- pa, powodzenia - powiedziałem - i tak nie znajdziesz leża - to już dodałem ciszej

A no tak nie mówiłem, na jednym z lotów z Szczerbatkiem znalazłem smocze leżę, szykujemy się do ucieczki i zarazem szykujemy plan na pokonania królowej leża. Zapytacie pewnej dlaczego? No cóż, królowa zjada inne smoki, więc musimy ją powstrzymać.

Poszedłem do pokoju i położyłem się spać.

- jutro będzie ciekawy dzień - pomyślałem i udałem się do krainy Morfeusza.

Oto drugi rozdział. Jak wam się podoba? Jak myślicie co się stanie jutro na szkoleniu?

Serce i Rozum - Jak wytresować SmokaWhere stories live. Discover now