⊱ Rozdział 17 ⊰

259 56 26
                                    


#nicilosuwatt

˚**✿❀༓❀✿**˚

Siedmioro dziewcząt siedziało na bambusowej macie, rozłożonej przed niewysokim, białym budynkiem o spadzistym dachu. Podniosły głowy z zainteresowaniem, gdy tylko zza bramy wyłonił się Wan Ma w towarzystwie Doli.

Pilnujący ich mężczyzna w ciemnozielonej tunice wstał z krzesła, po czym skrzyżował ramiona, czekając, aż się do niego zbliżą.

– Panie Hao. – Demon pozdrowił jegomościa z szerokim uśmiechem. – Przyprowadziłem naszą weleską duszyczkę. Czyż nie jest cudna? – Chwycił Dolę za policzki i ścisnął, jakby jej twarz była dojrzałym, słodkim owocem.

Natychmiast strząsnęła jego rękę, on zaś zachichotał jak dziecko.

– Jest trochę zadziorna. Proszę na nią uważać. – Ostrzegł Pana Hao.

– Będziesz sprawiać kłopoty? – Mężczyzna zmierzył rodzanicę pełnym wątpliwości spojrzeniem.

– Nie, proszę pana. Co ja tu właściwie robię? – Zerknęła na pracujące dziewczęta, a potem rozejrzała się, kierując uwagę ku skarłowaciałym drzewom, uginających się pod ciężarem osobliwych owoców w kształcie łez.

Nigdy takich nie widziała.

Pod ścianą pawilonu ustawiono bambusowe kosze, w których je gromadzono, ale niektóre spadły na ziemię, pękając i uwalniając fioletowy miąższ z drobnymi, oślizgłymi pestkami.

Dola pomyślała, że nigdy nie wzięłaby czegoś takiego do ust. Ohyda.

– Pomożesz dziewczętom w sporządzaniu Eliksiru Życiodajnego Oddechu – powiedział Wan Ma, sięgając po jeden z owoców z kosza. Podrzucił go wesoło w ręce i podał Doli. – Nazywamy je „Perłami Nocy" – oznajmił z dumą.

Rodzanica sięgnęła po owoc z taką niechęcią, jakby był bzyczącą osą, gotową ją użądlić. Przejrzała mu się mimo to wnikliwie, nie odnajdując sensu w nadanej mu nazwie.

Owoc nie przypominał pereł. Miał wielkość pięści i posiadał mechatą skórkę, która brzydko pachniała.

– Po co to wszystko? – Zmarszczyła nos, podrażniony nieprzyjemną wonią.

Pan Hao prychnął z irytacją nad głupotą dziewczyny, ale demon odpowiedział cierpliwie:

– Eliksir pomaga ciężarnym śmiertelniczkom. Błogosławimy nim te, które złożyły na ołtarzach szczery dar serca w intencji swojego nienarodzonego potomstwa.

Dola zerknęła raz jeszcze na dziewczęta, które rozgniatały owoce i wrzucały je do glinianych mis, stojących obok. Ich ręce były poczerniałe od soku, a twarze poszarzałe ze zmęczenia. Wyglądało to odstręczająco.

– To ważna sprawa. Niech ci się nie wydaje, że możesz podejść do zadania lekceważąco – pouczył ją surowo Pan Hao, gdy w oczach Doli uwidoczniła się niechęć. – Książę zawsze dogląda naszej pracy. – Z dumą się wyprostował.

Najwyraźniej poczytywał sobie pieczę nad eliksirem za wielki zaszczyt.

– Czarnego Księcia obchodzą śmiertelne kobiety? – Dola nie ukrywała, że brzmi to dla niej conajmniej abstrakcyjnie. Jakby ktoś próbował jej wmówić, że chodząca śmierć ratuje życia, a zwłaszcza te jeszcze nienarodzone.

– Podważasz szczerość naszego pana? – Mężczyzna drgnął z zamiarem uderzenia jej w twarz, ale Wan Ma w porę go powstrzymał.

– Niech pan się nie da wyprowadzić z równowagi – poprosił uprzejmie. – Dziewczyna bywa bezmyślna, ale jest nieszkodliwa. Proszę mi wierzyć. To ta weleska krew.

NICI LOSUМесто, где живут истории. Откройте их для себя