Rozdział 4

14 2 2
                                    

TW do rozdziału!
-Opisy operacji
-wymiotowanie
-narkotyzowanie osób niepełnoletnich

Otworzyłam oczy i pierwsze co poczułam to przejmujący ból w głowie i ciepło które buchnęło mi w twarz. Ktoś nademną klęczał. Przez chwilę widziałam tylko plamy, ale po chwili mój wzrok zaczął się poprawiać, I zobaczyłam Jacka kleczacego nademna mówiąc coś do mnie.
-Terie...Terie...Terie! Słyszysz mnie? Czy wszystko wporzadku?-Jego głos był jak zza ściany, przytłumiony. Możliwe że coś mi się stało z uszami. Ostrożnie się podniosłam z ziemi.
-T-tak... Jack, spokojnie, nic mi nie jest... tak mi się wydaje- powiedziałam, ale nawet mój głos wydawał się jakiś oddalony i cichy. Nie widziałam nikogo innego w pobliżu oprócz Jacka, chociaż wydawało mi się że słyszałam oddalone głosy. Jack pomógł mi się podnieść z ziemi, a ja próbowałam jakoś wchłonąć otoczenie. Wokół mnie były ślady po ogniu, osmalenia, a nawet małe płomienia ognia palące się w niektórych miejscach. Nie wiedziałam zbytnio co się wydarzyło, jako że chwilę po wybuchu zemdlałam. Po chwili nagle coś zrozumiałam.
-Jack. W jaki sposób jesteś na zewnątrz?-Spytałam się patrząc się podejrzliwie na blondyna. On tylko się na mnie spojrzał i wydawał się myśleć.
-Nie wiem kto albo co wywołało ten wybuch, ale wyrwało dziurę w naszej celi. Udało nam się uciec, I pierwsze co postanowiliśmy to znaleźć ciebie i Rose- jack mi odpowiedzial ciągnąc mnie przez osmalone korytarze. Nie byłam w stanie wymyślić co mogłoby się przyczynić do takiego stanu placówki. Korytarze były ciemne, jako że prawie wszystkie Ledy w sufitach były znisczone, albo ledwo działały. Wsumie to jedynym dobrym źródłem światła było ciało Jacka, które lekko świeciło. Korytarze były zasłane popiołem, dymem i martwymi ciałami, w wiekszosci strażników, chociaż byli też doktorzy i inne testy. Nie chciałam na to patrzeć, ale na niektóre nie mogłam się powstrzymać, w szczególności jeśli któreś wygadało jak Eva. Kiedy tak biegliśmy zobaczyłam przed nami znajomych ludzi. Stali tam Vincent i Rose, która Vincent trzymał na rękach. Wydawali się nas zobaczyć i szybko pobiegli w nasza stronę. Ja i Jack też pobiegliśmy do nich spotykając się w połowie drogi. Jack przejął Rose od Vincenta, a ja go przytuliłam. Nie mogłam stracić brata chwilę po tym jak go odzyskałam. Postanowiliśmy iść dlaje razem nie rozdzielając się, I znaleźć trixie i flame. Szliśmy przez wpół oświetlone i spalone korytarze, aż doszliśmy do korytarza który zaczynał być już normalny. Najwyraźniej wyszliśmy już z zniszczonej części. Szliśmy przez chwilę ściśnięci koło ściany aby nikt nas nie zobaczył, ale po chwili przestaliśmy kiedy zrozumieliśmy że korytarz jest całkowicie...pusty. było to dziwne, jako że w naszym oddziale często chodzili ludzie i testy. Szliśmy przez korytarz, zaglądając przez szyby do pokoi i różnych pomieszczeń. Ta pustka zaczynała nas przerażać. Nie wiedzieliśmy co byśmy zrobili gdyby ktokolwiek nas tu znalazł, bo nikt z nas nie umiał walczyć, ale jak narazie nie wydawało się to ważne. Korytarz ciągnął się w nieskończoność a po chwili zobaczyliśmy Flame biegnącą korytarzem. Chciałam już krzyknąć kiedy nagle zobaczyłam oddział żołnierzy biegnących za nią. Schowaliśmy się w jakimś pokoju, a kiedy Flame biegła koło nas vincentowi udało się ją wciągnąć do pokoju. Musieliśmy ją trzymać i zatykać jej buzię bo zaczęła się rzucać i uspokoiła się dopiero kiedy zobaczyła Jacka który podszedł do drzwi upewnić się ze oddział przeszedł. Kiedy był pewien Vincent wypuścił Flame, a ta pierwsze co zrobiła to rozejrzenie się po pokoju
-Gdzie Trixie?-Flame się spytała na co Jack spojrzał się zaskoczony
-Przecież była z tobą-Powiedział a Flame spojrzała się zaskoczona na niego
-Tak, ale się rozdzieliliśmy kiedy wpadłyśmy na ten oddział. Trixie miała was znaleźć. Udało nam się znaleźć plany tego budynku, I wyjście z niego. Ale trixie je ma-Flame powiedziała a Vincent głośno zaklął. Zaczęliśmy się zastanawiać jak odnaleźć trixie kiedy Rose pociągnęła mnie za ubranie
-Tu jest jakieś coś-Powiedziała a my spojrzeliśmy się za siebie. Pomieszczenie było duże, białe i ledwo oświetlone. Z tyłu sali był duży ekran, podłączony do klawiatury i głośników. Z przodu było tylko jedno krzesło. Jack podszedł tam i usiadł na krześle oglądając urządzenie. Po chwili coś kliknął, a ekran włączył, pokazując logo laboratorium, trzy trójkąty złączone razem spodami a w środku oko. Jack ostrożnie chwycil myszkę, kursując kursorem po ekranie. Otworzył jeden plik, zatytułowany numerem Flame. Ostrożnie przeszedł przez tekst czytając go uważnie. Za każdym razem kiedy Rose probowala coś przeczytać zasłaniał jej oczy ręką. Z każdym kolejnym słowem wszyscy w pokoju stawali się coraz bardziej zszokowani. To było chore. Testy na ciele i krwii, na mózgu, na psychice. Po chwili doszliśmy do obrazowych testów. Moje oczy skanowały tekst w szoku.

Dziennik badań.
Dzień 26.
Doktor prowadzący: Alvin Jones

Badania wydają się przynieść zamierzone skutki. Numer 048 dostaje podwójną dawkę leku. Jutro przeprowadzamy testy na mózgu.

Dzień 27.
Rozcielismy płat czołowy głowy 048, I podaliśmy ekstrakt z "Ardenti Flore" prosto do mózgu. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, moc kwiatu zostanie zniwelowana w ciele 048.

Dzień 30.
048 się przebudziła.
Nie potrafimy zapanować nad siłą jej mocy. Zalecane jest zwiększenie dawki leku.

Dzień 31.
Plik usunięty

-Japierdole- Jack wyszeptał kiedy ja tylko złapałam się przerażona za brzuch. Czytanie dokładne Czytanie opisu operacji na mózgu i wstrzykiwanie "lekarstwa" do mózgu nie było wcale dobrym pomysłem. Poczułam okropne mdłości i padłam na kolana.

Wow
Wkońcu udało mi się znaleźć czas aby popisać. Strasznie przepraszam, ale za równo dwa tygodnie egzaminy. Wiem że oniecrwalem że będę pisał więcej ale trochę z czasem mi nie idzie. Ten rozdział jest po dużej cenzurze mojej psycholożki, bo najpierw chciałem napisać pełen opis operacji u Flame, ale moja psycholożka prawie prawie zwymiotowała po przeczytaniu tego(jeśli ktoś będzie chciał wciąż to oczywiście napisze :33) I powiedziała że jak ja to puszcze to powie moim rodzicom że słucham 6arelyhuman, Asterii i kets4eki. Szantaż kurwa szantaż jebany. Ogólnie to jeszcze raz przepraszam że nie pisałem tak długo, ale jak tylko egzaminy się skończą to naprawdę postaram się jakiś wam to wynagrodzić. BTW tak, terie zwymiotowała pod koniec rozdziału :3
Miłego dnia/ranka/nocy/wieczoru życzę
-Toby

Laboratorium Where stories live. Discover now