Rozdział 20

64 7 0
                                    

Lauren

Nie zwróciłam uwagi na owsiankę rozbryzgującą się po podłodze wokół drzwi. Zakręciło mi się w głowie. Oddychając szybko, wybiegłam z pokoju i przebiegłam przez salon, wymijając białą kanapę stojącą mi na drodze.

Z impetem otworzyłam drzwi łazienki i ujrzałam Ellen klęczącą nad otwartą toaletą. Włosy opadały jej na twarz, a ciałem wstrząsały lekkie konwulsje. W pierwszej chwili nie uwierzyłam w to, co widzę. To wszystko stało się tak szybko, że nie byłam w stanie przygotować się na jakąkolwiek reakcję.

– ELLIE! – Mój krzyk wypełnił całe mieszkanie.

Rozpłakałam się i podbiegłam do przyjaciółki. Położyłam jej dłoń na karku nie wiedząc, jak powinnam jej pomóc. Mnie samej zbierało się na mdłości, ale starałam się to zwalczyć.

Kiedy Ellen przestała wymiotować i z wyczerpania pochyliła się na bok, bez wewnętrznych oporów odwróciłam ją w swoją stronę i chwyciłam mocno za oba ramiona. Potrząsnęłam nią, ciągle płacząc na głos.

– Co ty chciałaś zrobić?! Ellie, co chciałaś zrobić?!

Chwyciłam się jedną dłonią za czoło, odgarniając z niego mokre włosy. Oddychałam przeraźliwie szybko i z przerażeniem wpatrywałam się w przyjaciółkę, która nieprzytomnym wzrokiem błądziła po białych kafelkach. Również była roztrzęsiona, lecz sprawiała wrażenie, że jej ulżyło. Nie wiedziałam, czy zmusiła się do zwrócenia tabletek, czy może po ich połknięciu poczuła mdłości.

Nie obchodziło mnie to. W tym momencie najważniejszy był fakt, że Ellen była w stanie posunąć się do tego. Jak taka myśl w ogóle mogła jej przyjść do głowy?

Opadłam koło wanny, oddychając tak opornie, jakbym przed chwilą przybiegła tu z sąsiedniej ulicy. Płakałam ze strachu, ulgi i złości jednocześnie. Ellen siedziała obok umywalki, krzywiąc się i przykładając wierzch dłoni do ust.

Gdy nieco ochłonęłam, przeniosłam ciężar ciała na kolana i znowu chwyciłam przyjaciółkę za ramiona. Ellen spojrzała w moje załzawione oczy.

– Dlaczego? – zapytałam. – Ellie, dlaczego...

Ellen odwróciła wzrok, skuliła się i skrzyżowała ramiona na piersi. Kiwała się lekko w przód i w tył, zaciskając zęby i powieki, jakby chciała odciąć się od otaczającego ją świata.

– Dlaczego? – powtórzyłam ciszej.

Miałam wrażenie, że nie usłyszę od Ellen zupełnie nic, gdy ta odezwała się cicho, wciąż na mnie nie patrząc:

– Lauren... Nigdy nie sądziłam, że można mieć w sobie tyle bólu...

Jej głos się załamał. Zacisnęła zęby i skrzywiła się, jakby coś rzeczywiście ją zabolało. Puściłam ją i moje dłonie bezwładnie opadły na podłogę. Przestałam płakać, ale wciąż patrzyłam na Ellen ze strachem.

– Nie rób tego więcej – szepnęłam i pokręciłam głową. Moja twarz wykrzywiła się w grymasie bezradności, a spoczywające na udach dłonie zacisnęły się w pięści. – Ellie, proszę...

Nie czekając na odpowiedź, pochyliłam się i przytuliłam ją. Przyjaciółka była rozpalona i drżała na całym ciele.

– Nie możemy go nawet pochować...

Odsunęłam się od niej, patrząc na nią szerokimi oczami.

– Ellie...

– Dlaczego, Lauren? Wiem, że miał ciężkie życie, ale był człowiekiem, tak jak my wszyscy. Dlaczego więc nie możemy go pochować?

QUICKSANDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz