Rozdział 14

37 6 2
                                    

Ellen

Październik rozpoczął się niesamowicie deszczowym dniem. Spoglądałam przez okno w salonie na ogród, w którym na trawie tworzyły się rozległe tafle kałuż. Wyglądało na to, że deszcz nie zamierzał ustawać, bo ogromne krople spadały gęsto z szarego nieba, tworząc ścianę nie do pokonania. Widok ten nie napawał mnie optymizmem.

Muffin leniwie krążył po salonie, obwąchując wszystkie napotkane rzeczy i wiedziałam, że najchętniej wybiegałby się na świeżym powietrzu. Ja sama tęskniłam za spacerami po plaży, gdy Christopher trzymał mnie za rękę, a ja napawałam się zapachem oceanu i odgłosem fal odbijających się od brzegu. Od pewnego czasu spacery te były dla nas codziennością, ale żadne z nas nie sądziło, aby kiedykolwiek miałyby się nam znudzić.

We wszechobecnym zgiełku, jaki panował w naszym życiu, opustoszała plaża była dla nas ostoją. Pomimo otwartej przestrzeni czuliśmy się tam niesamowicie bezpiecznie. Uwielbiałam zatapiać bose stopy w białym piasku. Trzymając w jednej dłoni swoje buty, a w drugiej rękę Christophera, czułam się najszczęśliwsza na świecie. Kochałam taką codzienność, bo była to jedna z tych małych, a za razem ogromnych rzeczy, które pozostawały tylko dla nas.

O takim życiu marzyłam i takiego zawsze pragnęłam.

Źli ludzie, którzy wyrządzili nam krzywdę, wydawali się niczym wyjęci z koszmarnego snu. Nie sądziłam, aby jakiekolwiek złe przeczucie mogło zepsuć mój dobry nastrój. Gdy idąc tak z Christopherem po plaży spoglądałam czasami w jego zamyśloną twarz, napływał do mnie tak wielki ogrom miłości, że ledwo potrafiłam go udźwignąć. Czułam, że wypełnia ona każdy zakamarek mojego ciała, dostając się do miejsc, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. A jeszcze więcej szczęścia powodowała pewność, że Christopher czuł dokładnie to samo.

Nigdy wcześniej nie sądziłam, że taka więź jest możliwa. A teraz miałam szansę poczuć ją na własnej skórze i w dodatku uczucie to miało być dla mnie codziennością. Gdy Christopher spoglądał na ocean, widziałam w jego oczach przyjemny błysk. Gdy mnie całował, stojąc na mokrym piasku, błysk ten znikał na moment pod jego powiekami, przymkniętymi z rozkoszą. A potem pojawiał się znowu, gdy spoglądał prosto w moje oczy.

Kochałam patrzeć na niego i dzień po dniu poznawać każdy szczegół jego twarzy. Od dnia, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, znałam go już niemal na pamięć, ale i tak pragnęłam codziennie odkrywać w nim coś nowego. Jedynym, czego trochę żałowałam, był fakt, że poznałam go tak późno.

Bywały również dni, gdy nie mieliśmy ochoty wychodzić za furtkę. Uważałam za fascynujące, że pomimo niemal całych dni spędzanych w domu, nie czuliśmy pokusy aby wyrwać się gdzieś dalej. Nie wiedziałam, ile potrwa taki stan rzeczy, ale żadne z nas nie czuło się znudzone swoim towarzystwem. W tym momencie zarówno ja, jak i Christopher uważaliśmy, że mamy wszystko, co jest nam potrzebne do szczęścia.

Gdy nie wychodziliśmy na plażę, czas spędzaliśmy w ogrodzie. Uwielbiałam wspólne wieczory, gdy siedząc na huśtawce rozmawialiśmy do późna, nie przejmując się tym, że zastał nas zmrok. Christopher czasami przynosił gitarę i śpiewał dla mnie, a ja wsłuchiwałam się w delikatny dźwięk jego głosu, bujając się leniwie na huśtawce. Mogłabym spędzać w ten sposób czas do końca świata, nie myśląc nawet o tym, aby mogło mi się to znudzić.

Raz lub dwa zdarzyło się, że zasnęłam, leżąc na huśtawce z głową ułożoną na udach Christophera. Było to niezwykle przyjemne uczucie, móc leżeć tak beztrosko, gdy on wpatrywał się we mnie z góry i z delikatnym uśmiechem odgarniał z mojej twarzy kosmyki włosów, które Lauren udało się ostatnio ujarzmić.

Cały świat przestawał mieć znaczenie, gdy zamykałam oczy. Wszystko inne przestawało istnieć. Zostawaliśmy tylko my, szczęśliwi i zakochani.

Jeśli to był sen, nigdy już nie chciałam się z niego budzić.

QUICKSANDWhere stories live. Discover now