IV Więzienie dla bogaczy

224 17 1
                                    

Mija kilka długich, nieskończonych chwil. Wraz ze zniknięciem potwora, powróciło przyjemne ciepło, ale wewnątrz Luizy pozostał cały chłód. Zupełnie jakby jej ciało wessało go z powietrza. Dziewczyna okryta jest teraz kołdrą z satynową poszewką, wypchaną w środku wełną. Ale nie sprawia to, że jest jej na powrót ciepło. Ona nadal cała drży.

Wtem potężne drzwi pokoju luny otwierają się gwałtownie. Do środka wchodzą dwie delty oraz Dorian z oczami złotymi od targających nim emocji. Gdy jego wzrok pada zaś na ukrytą w pierzynie Luizę, wzdycha z wyraźną ulgą. Złoto znika, a on rozluźnia ramiona ukryte pod metalowymi elementami zbroi średniowiecznego rycerza.

Jednak...

– Panie! Proszę spojrzeć – woła jeden z delt, wskazując tym samym na dywan pod ich stopami.

Dorian znów cały napina się i patrzy na Luizę, po czym podchodzi doń szybkim krokiem. Dziewczyna nie jest w stanie nawet się odezwać, nim ten nie chwyta jej twarzy w swoje dłonie. Jego natarczywe złote oczy wpatrują się uparcie w Luizę, a ona wyczuwa od niego zapach potu i chłodu.

Widać wyraźnie, że jej przeznaczony jest przerażony i martwi się. O nią.

Gdy jednak szok nagłą reakcją mija, Luiza zostaje puszczona gwałtownie, jakby parzyła. Dorian odwraca głowę w bok, zamyka powieki, a kiedy na powrót je otwiera, miodowe złoto znika z jego spojrzenia.

– Przygotować więcej ludzi i postawić ochronę przed pokojem luny. One nie mogą tu wrócić.

– Tak! Oczywiście! – Obie delty salutują, po czym w mgnieniu oka znikają za drzwiami.

Dorian i Luiza zostają sami.

– Zaraz przyjdzie do ciebie omega i przygotuje ci kąpiel oraz kolację. Pewnie umierasz z głodu.

Luiza jakby na samą wzmiankę o posiłku czuje jak bardzo ściśnięty ma żołądek. Kiwa więc nieznacznie głową, ale nie odzywa się.

Dorian nie naciska.

– Nie wiem jak udało ci się uniknąć szponów tej potwornej bestii ani jak one się tu dostały, ale... Następnym razem spróbuj im uciec.

I z tymi słowami wyjmuje zza cholewy buta sztylet o pięknie zdobionej rękojeści. Luiza widząc go dostaje na twarzy wypieków. Uwielbia bowiem tego typu ostrza, miecze czy różnego rodzaju szable ostre jak brzytwy. Drżącymi dłońmi odbiera więc podarek, ważąc go w dłoni.

Dorian subtelnie zerka na nią i z uśmiechem kręcącym się w kącikach ust, wkłada jej sztylet w dłonie. Dopiero, gdy ich spojrzenia spotykają się, chłopak poważnieje. Tak, by nie zostać przyłapanym na rozkojarzeniach.

Wtedy z jego ust wydobywa się ciche chrząknięcie. Kiwa swojej mate głową na pożegnanie i szybkim krokiem wychodzi z pokoju luny, zamykając za sobą drzwi.

~~~

Do Luizy wchodzi omega w czarno-białym fartuszku służącej.

– Przywiozłam kolację – mówi swobodnie.

Kobieta ta wiezie przed sobą wózek kelnerski, nad którym unosi się para. Ta zaś wypełnia pokój tak smakowitymi zapachami, że dziewczyna ma ochotę wręcz rzucić się na omegę i odebrać jej srebrną tackę. Mimo to pozostaje na swoim miejscu, prawie nieruchomo wpatrując się w dziewczynę. Jest ona dość młodą osobą, ale widać przy tym, że również zaniedbaną. Serce Luizy kraje się na myśl, w jak bardzo podły sposób jest traktowana tutejsza służba. Zna bowiem watahy w Oazie, w których alfa nie zasługuje nawet na miano gbura, bo jest zwyczajnym tyranem dla własnych ludzi. Czy więc i tutaj jest podobnie?

Wpojony przeznaczonyWhere stories live. Discover now