V Pierwszy dzień

188 16 0
                                    

Następnego dnia w watasze huczy od plotek. Ich pan znalazł mate! Jest to nowina rozprzestrzeniająca się z prędkością światła. Przekazywana z ust do ust niczym geny, bo co osoba dodaje coś od siebie i tak powstaje wiele wersji na temat jednej osoby.

Bety dowiadują się tego i owego od Martina, który dziś rano został wyznaczony przez Doriana jako prywatny ochroniarz luny i jej pomagier. Delty mają informację od Aleksa, wiedzącego o dziewczynie najwięcej, ponieważ poznali się oni w zewnętrznym świecie, a ponadto przecież przez parę tygodni byli parą. Natomiast omegi... One wolą szeptać między sobą nie tyle tylko o nowej lunie, co o nietypowym wyborze prywatnej omegi dla niej.

O Asi, która obecnie dumnie i z dbałością o każdy szczegół przygotowuje się, by wypełnić swoje zadanie jako pokojówka luny. Jednej z najważniejszych person w sforze. Z tego powodu miała też niemożliwie ciężką noc, gdyż ekscytacja swoje robiła.

– Uważaj lepiej, ofiaro losu. Bo jeszcze ją przestraszysz – szydzi jedna z omeg, kiedy mija Asię przed schodami prowadzącymi na piętro królewskie. Kobieta jednak stara się nie spuszczać zadowolonego wzroku ze starszej koleżanki, przynajmniej dopóki ta nie przejdzie i nie oddali się.

Mimo wszystko te słowa znów ją zraniły. I znów sprawiły, że umieszcza swoją osobę w odpowiednim miejscu w hierarchii. Czyli poniżej dna.

Na szczęście załamanie nie trzyma jej długo, bo przecież zdaje sobie sprawę, że nie może zawieść. Szczególnie w tej chwili. Szczególnie tej osoby.

Dlatego też w tempie i sprawnie wraca do układania na wózku kelnerskim ręczników czy też ubrań dla luny. Potem szybko przygotowuje poranną kąpiel, sprawdzając odpowiednią temperaturę wody, jak i przygotowując wszystkie potrzebne preparaty takie jak: szampon, odżywka, maska czy żel pod prysznic. Kobieta bowiem już wczoraj zauważyła jak zaniedbane włosy ma ich pani i zdecydowała, że trzeba to naprawić. Niedługo też z pewnością zaproponuje jej wizytę u fryzjera i kosmetyczki, które w zupełności doprowadzą dziewczynę do stanu jakim jest piękno. No... I trzeba będzie zrobić coś z długością jej włosów, które to ledwie dotykają ramion, przez co ich pani w ogóle nie oddaje panujących w watasze standardów. Co zresztą tyczy się również innych kobiet z zewnątrz, ale skoro teraz Luiza jest ich luną musi być przyciągająca pod każdym aspektem. Nie odwrotnie.

W końcu Asia przenosi się z łaźni do kuchni i z barku zabiera porcję śniadania dla luny, którą kładzie na wózku kelnerskim. Szybko opuszcza tę część watahy, głównie przez goniący ją czas, ale niestety nie obywa się bez krzywych spojrzeń kucharzy, co jest równie krzywdzące jak wcześniejsze słowa jej koleżanki.

Kiedy więc kobieta znów jest sama, humor jej wraca i Asia z uśmiechem zauważa, że wybiła punkt ósma. Luna musi już wstawać.

Tak więc bez pukania postanawia wejść do pokoju, wioząc przed sobą wózek z posiłkiem i kilkoma ubraniami, które mogłyby na jej pani dobrze leżeć. Po wejściu kobieta zauważa, że Luiza nadal śpi, dlatego po szybkim odsłonięciu różowych zasłon, woła głośne i radosne:

– Witaj, luno! Pora na śniadanie.

Dziewczyna zaczyna się poprawiać i unikać palącego letniego słońca, które wpadło raptem do pokoju.

– Co się... – zaczyna, ale szybko urywa, zdając sobie nagle sprawę, że dzień wczorajszy wcale jej się nie przyśnił. Raptownie podrywa się z materaca i przez moment na jej twarzy widać odznaczającą się panikę. – Daria... Luna. Jestem teraz luną. I mate Złotookiego.

Jej słowa brzmią, jakby na nowo próbowała sobie wszystko układać w głowie, ale nie do końca jej to wychodzi.

– Ten złotooki to alfa Dorian, panienko. – Asia poprawia jej gafę z lekkim chichotem, po czym pełna werwy podaje dziewczynie wspomniane wcześniej śniadanie.

Wpojony przeznaczonyWhere stories live. Discover now