👑🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿Edgar Partinus/Edgar Valtinas🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿👑

229 8 12
                                    

Rozdział na zamówienie KlaraKrzysztaowicz
Ladies, Gentlemen, and evryone else.
Przedstawiam wam historię miłosną reader i Edgara!

____________________________________

O matko... Rodzice znowu czegoś chcieli. Czemu, musiałaś się urodzić w tak sztywnej, i wpływowej rodzinie? Nigdy nie zależało ci na pieniądzach, ani byciu znaną. Jednak taka byłaś. Osobiście wolałaś tworzyć. Twoją największą pasją była muzyka, przez którą się wyrażałaś. Wyrażałaś się też przez kwiaty. A zwłaszcza interesowałaś się zielarstwem. Po cichu chodowałaś rośliny, z których robiłaś maści i herbaty. Weszłaś do salonu, i zobaczyłaś coś dziwnego. Poza rodzicami, którzy o dziwo nie wyglądali jakbyś ich wkurzyła. Stał tam również wysoki chłopak, o błękitnych oczach i włosach. Trzymał bukiecik fiołków, twoich ulubionych kwiatów.
-Ah! ___! Mogłaś się dziś jakoś ładniej ubrać. Mówiliśmy ci że chcemy ci kogoś przedstawić.- Zaczęła mama. Tajemniczy gość podszedł do ciebie, wręczył ci bukiet, i pocałował cię w dłoń. Poczułaś się lekko obrzydzona. Nienawidziłaś być traktowana jak damulka. Skrzywiłaś się, patrząc jak kładzie rękę na sercu, i przedstawia się.
-Nazywam się Edgar Partinus. Miło cię w końcu poznać ___.- Uśmiechnął się, lecz ty spojrzałaś w bok. -Co to jest?- Zapytałaś rodziców. Twój tata uśmiechnął się, i podszedł do Edgara.
-Widzisz kochanie... Pomyśleliśmy że może jakiś uprzejmy, dobry chłopak, pomógłby cię trochę... Utemperować. Chcemy byś zaczęła się umawiać z Edgarem, a może kiedyś za niego wyszła? To świetny piłkarz kapitan naszej drużyny narodowej...- Przewróciłaś oczami.
-I ideał rycerstwa, z sercem ze złota, bla bla bla. On też się się poddać po dwóch dniach chodzenia ze mną.- schowałaś ręce do kieszeni spodni.
-Oh, szczerze wątpię. Jestem bardzo cierpliwy. Jestem pewien że się dogadamy, podczas naszego pobytu na Liocott.- Rzuciłaś mamie mordercze spojrzenie.
-I jeszcze mnie gdzieś wywozicie? Super. KOCHAM mieć własne zdanie!- Wrzasnęłaś, i poszłaś do swojego pokoju. Usłyszałaś jeszcze jak rodzice przepraszają Edgara, nim zatrzasnęłaś drzwi. Jednak kwiaty zachowałaś. Mimo wszystko to twoje ulubione.

---------------------------------------------------------

Mimowolnie stałaś na lotnisku, na jakiejś wyspie, bo rodzicom zamarzył się jakiś piłkarz na twojego chłopaka. Do samego sportu nic nie miałaś. Jak ktoś lubi, to niech go lubi. I lata sobie na takie wyspy. Ale ty nie chciałaś. Wzięłaś rączkę walizki, i już chciałaś iść, gdy podszedł do ciebie Edgar. Już czułaś że będzie dla ciebie przekleństwem.
-Wybacz spóźnienie ___. Chciałem ci jednak sprawić drobny prezent.- Wręczył ci anturium, które przyjęłaś.
-Mam nadzieję że chodzi o znaczenie przyjacielskie...?- Pokręcił głową.
-Szczere uczucie. Zdążyłem cię już polubić! Choć, odprowadzę cię do hotelu.- Zabrał twoją walizkę, i chciał zabrać plecak, ale na to się nie zgodziłaś. Tak samo, na to by niósł twoją gitarę. Próbował zagaić rozmowę, ale na pierwsze trzy zaczęte tematy nie odpowiedziałaś. Dopiero czwarty, sprawił że się odezwałaś.
-Zastanawiam się jakim cudem twoi rodzice, załatwili ci pokój obok mojego... Uważam że to lekka przesada.- Uderzyłaś dłonią w czoło.
-No nie wierzę... Naprawdę to zrobili?  Ale cieszę się że rozumiesz jak oni przesadzają.- Przyglądał ci się cały czas.
-Często robią takie rzeczy?- Zapytał. Wzruszyłaś ramionami, patrząc gdzieś w dal.
-Ta... Ale ulica to nie miejsce na takie rozmowy. Nie chcę by każdy słyszał co o nich mówię.- Dotarliście pod hotel. Zameldowałaś się, Edgar pomógł ci wnieść rzeczy, i zaczęłaś się rozpakowywać już sama. Resztę dnia spędziłaś, próbując napisać nową piosenkę. Niestety ostatnio nie szło ci to zbyt dobrze. Ciągle zapominałaś co chciałaś, i nie mogłaś się skupić. Dopiero wieczorem, zdecydowałaś się wyjść na balkon. Usiadłaś na klasycznej, betonowej barierce, przypominającej ci te którymi rodzice postanowili udekorować dom. Patrzyłaś na miasto, niebo, i skrawek lasu. Jak wszędzie tu jest tak pięknie... Może nie będzie tak źle? Zaczęłaś się lekko kiwać, słysząc w głowie melodię jednej z piosenek.
-Uważaj bo zaraz spadniesz. Lepiej byś jeszcze trochę pożyła.- Usłyszałaś głos Edgara. Nie nacieszyłaś się długo spokojem. Spojrzałaś w kierunku sąsiedniego balkonu, gdzie stał twój nowy kolega.
-Mogę do ciebie przyjść?- Zapytał. Kiwnęłaś głową, na co chłopak zniknął w drzwiach, i po chwili stał obok ciebie. Oparł się o barierkę, i skierował swój wzrok tam gdzie ty.
-Opowiedz o swoich rodzicach.- Usłyszałaś. On nadal się nie poddał z tym tematem? No cóż skoro tak mu zależy...
-Nienawidzę ich. Kreują się na idealną rodzinkę, a tak naprawdę mama ma jakąś lewą pracę. Tata zdradza ją z kim popadnie. Zajmowała się mną głównie opiekunka, a oni i tak wymagają bym była taka jacy oni chcą. Idealna. Rzecz w tym że ja JESTEM idealna. Po prostu po swojemu.- Splunęłaś w krzaki pod balkonem.
-Kto jest według ciebie idealny?- Kolejne durne pytanie. Chociaż... Musiałaś się zastanowić chwilę nad odpowiedzią. Przed odpowiedzią westchnęłaś, a z twoich ust wyleciał dymek pary. Zaczynało się robić chłodno.
-Idealny... Idealny jest każdy kto jest prawdziwy. Kto nie udaje kogoś kim nie jest jak moi rodzice. Dlatego i ty jesteś idealny. Może i twoje zachowanie jest wkurzające, ale widzę że to jesteś prawdziwy ty.- Nie spodziewałaś się że będziesz się tak zwierzać komuś, kogo rodzice zaproponowali ci na chłopaka. Zadrżałaś, po części z zimna, po części dlatego że zdałaś sobie sprawę co zrobiłaś. Dawno tego z siebie nie wyrzucałaś. Poczułaś na ramionach coś ciepłego, i wilgotnego. Spojrzałaś na Edgara, który nakrył cię swoim polarem.
-Wybacz że taki upocony. Wyglądałaś jakby było ci zimno.- Nasunęłaś bluzę bardziej na ramiona, a chłopak mówił dalej. -Nigdy nie zastanawiałem się czym jest ideał... Zawsze słyszałem o ideałach rycerskości, które bardzo mi imponowały. Wydawało mi się że człowiek idealny to człowiek bez skazy. Ale twoje pojęcie ma jakiś sens.- Pomyślałaś że skoro ty tak dużo o sobie gadasz, to teraz ty o coś zapytasz .
-A twoi rodzice są tragiczni czy znośni? Oni cię wychowali na rycerzyka?- Jego wzrok mówił: "Poważnie?" Uśmiechnęłaś się. Podobały ci się takie drobne uszczypliwości. Tym bardziej że nie wydawał się być na ciebie NAPRAWDĘ zły.
-Są nawet bardzo znośni. I jeżeli kupienie mi książki można uznać za winę, to tak faktycznie przez nich jestem "Rycerzykiem".- Na korytarzu rozległ się krzyk trenera, informujący drużynę że czas na kolację. Twój rozmówca wyprostował się.
-___ może zjesz z nami?- Pokręciłaś głową.
-Nie jestem głodna. I na pewno nie zjem z twoimi kolegami, po tym jak mnie odebrałeś na lotnisku.- Sięgnęłaś by zdjąć z siebie Polar Edgara i mu oddać, jednak cię zatrzymał.
-Spokojnie mam jeszcze dwa. To do zobaczenia jutro tak?- Czy chciałaś go jutro widzieć? Cóż... Nie miałabyś nic przeciwko kolejnemu spotkaniu.
-Wstrzymaj się z pożegnaniem aż wejdziemy. Muszę cię poprawnie wygonić z mojego pokoju.- Dlatego po chwili byliście już w pomieszczeniu. Gdy miałaś otworzyć drzwi i go wypędzić, zauważyłaś że się czemuś przygląda. I niestety to było TO coś.
-Wiesz, nasza drużyna ma w planach urządzić bankiet. Byłoby niesamowicie gdybyś w tym przyszła. Pewnie wyglądałabyś... Zjawiskowo.- Skomentował Edgar. Szybko schowałaś materiał do szafy, i ledwie nie wybuchłaś złością.
-Ta. Może. Pomyślę. Dobranoc rycerzyku, smacznego, i wynocha już stąd.- Ledwie się trzymałaś w ryzach. Czemu musiałaś zapomnieć to schować...? W życiu tego nie założysz. Chłopak zaśmiał się, pożegnał i wyszedł. By się trochę uspokoić, postanowiłaś wziąć prysznic. Polar Edgara, złożyłaś w kostkę, i położyłaś na szafce obok piżamy. Weszłaś do kabiny, po twoim ciele zaczęła spływać ciepła woda. Zastanawiałaś się nad dzisiejszym dniem. Nie było w sumie tak źle... Edgar nie był aż tak wkurzający, jak się wydawał gdy go poznałaś. Rozumiał twój światopogląd, i byłaś w stanie z nim normalnie porozmawiać. Zaciekawiło cię też, co chowa pod grzywką. Gdy wyszłaś spod prysznica, natychmiast zrobiło ci się zimno. Nawet gdy ubrałaś piżamę. Twój wzrok padł na polar.
-To idiotyczny pomysł!- Mruknęłaś do siebie. Mimo wszystko sięgnęłaś po ubranie. Gdy go założyłaś, od razu zrobiło ci się cieplej. Szybko poszłaś do łóżka, by zatopić się pod kołdrą. Dopiero teraz poczułaś jak ta bluza śmierdziała... A może... Pachniała? Poza zapachem potu, który nie był taki zły, czułaś delikatny zapach róży, perfum, i herbaty. Czyżby się nią oblał? A niby jest taki dostojny... Na twojej twarzy zakwitł uśmiech. Zasnęłaś czując przyjemne ciepło dookoła.

Inazuma Eleven x Reader ||one shoty||Where stories live. Discover now