Rozdział 32

45 10 1
                                    

Violet nie zdawał sobie sprawy z tego, że w ich kierunku właśnie zmierzała Mary z mężem... Na szczęście, jako pierwsza dotarła do niego Aria, zatrzymując go w pół kroku.

– Przepraszam – powiedziała szybko, cicho. – Mary chciała cię przedstawić... – dodała, patrząc znacząco na Williama za jego plecami, który żwawym krokiem do nich dołączył.

Lily zadrżał i uniósł dłoń, w międzyczasie zaczynając mrugać, by szybko pozbyć się łez. Desmond zauważył to bez najmniejszego problemu... I w następnej chwili mocno chwycił Lily za ramiona i niespodziewanie go pocałował, mocno, niemal gwałtownie. W ten sposób chciał odwrócić uwagę chłopaka, aby nikt nie zauważył, że coś było nie w porządku...

Lily był tak zszokowany zachowaniem Willa, że nie zdążył w żaden sposób zareagować. Pozwolił się więc całować, jednak nie odwzajemnił tego pocałunku... Zbyt zaskoczony i rozżalony. Mimo wszystko, jego ciało zareagowało na to samo, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Gdy oderwał się od Willa, z trudem złapał oddech, a sekundę później tuż obok nich pojawiło się małżeństwo.

Mary uśmiechnęła się promiennie, a mężczyzna obdarzył ich zaskoczonym spojrzeniem. Bez wątpienia widzieli, jak się całują. Zanim kobieta zdążyła się odezwać, jej mąż odchrząknął:

– Albert de Laurentis – przedstawił się, wyciągając do Williama silną dłoń.

Will posłał fioletowłosemu porozumiewawcze spojrzenie, nim przeniósł wzrok na Mary i jej męża, przywdziewając sztuczny uśmiech.

– William Desmond. Miło mi – odpowiedział, występując o pół kroku do przodu. Ścisnął dłoń mężczyzny pewnie, ale nie za mocno.

Gospodarz uścisnął jego dłoń równie pewnie i może trochę mocniej, niż powinien, a wyraz jego twarzy zdradzał, że usilnie się nad czymś zastanawiał.

– William Desmond? – Powtórzył, a jego siwe brwi zmarszczyły się. Zmierzył Williama wzrokiem, jakby trochę go oceniając... i wciąż nie puścił jego ręki. – Myślałem, że Desmondowie mają starszego syna – przyznał po chwili i w końcu cofnął dłoń.

Will również nie cofnął dłoni, czując, że trzymany był w uścisku. Wiedział, że mężczyzna w tamtym momencie go oceniał, więc również patrzył na niego pewnie, choć wcale się tak nie czuł. Drgnął jednak, gdy usłyszał to stwierdzenie i szybko cofnął dłoń. De Laurentis... wydawało mu się, że to nazwisko kiedyś obiło mu się o uszy, ale nie sądził, że ojczym Riley mógłby znać jego rodziców. Jego rodzinę.

– Mają – odparł. – Mam trzydzieści dwa lata.

Na twarzy Lily pojawiło się zaskoczenie, nad którym jednak prędko zapanował. Siedem lat różnicy... To nie było tak źle, prawda? Wyglądało na to, że Mary pomyślała o tym samym, ale ostatecznie szeroko się uśmiechnęła.

– Wyglądasz bardzo młodo – stwierdziła, a jej mąż kiwnął głową, choć wciąż uważnie mu się przyglądał, bez problemu dostrzegając podobieństwo do Desmonda.

– Jesteś policjantem, tak? – Zapytał.

William powoli zaczynał żałować, że się ogolił. Chciał wyglądać elegancko i zadbanie, a tymczasem czuł się jak gówniarz. Zastanawiał się, czy w ogóle brano go na poważnie... Jego uśmiech nieco zrzedł, nad czym nie zdołał zapanować, kiedy usłyszał to pytanie.

– Byłem. Byłem policjantem – sprostował i odchrząknął cicho. – Aktualnie jestem... powiedzmy, że na emeryturze.

Lily miał wrażenie, że musiał jakoś ratować tę sytuację, bo wiedział, że jego wuj lada moment może zacząć wypytywać o to, dlaczego Will w tak młodym wieku już nie był na czynnej służbie.

W sylwestrową noc [bxb]Where stories live. Discover now