Rozdział 3

129 7 0
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika dochodzący z mojego telefonu. Otworzyłam oczy i powoli podniosłam się do siadu. Wszystko niemiłosiernie mnie bolało, a w szczególności plecy, które pokrywały świerze rany po wczorajszych przeżyciach.

Udałam się w stronę łazienki, aby wziąć prysznic. Rozebrałam się i włączyłam zimną wodę, aby się lekko rozbudzić. Po wszystkich czynnościach owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do szafy, żeby się ubrać. Założyłam czystą bieliznę, najszerszą, jaką tylko posiadałam, bluzę oraz równie szerokie spodnie. Nie chodziłam tak jak inne dziewczyny w obcisłych ubraniach. Wstydziłam się swojego ciała, a to wszystko wina mojej matki. Odkąd tylko pamiętam głodziła mnie, abym była chuda. Aktualnie nie mam ani grama tłuszczu, same kości i skóra. Jest mi wstyd za swój wygląd, ale rodzicielka ciągle uważa, że jestem za gruba i muszę schudnąć jeszcze parę kilogramów. W taki właśnie sposób nabawiła mnie naprawdę dużej niedowagi. Pewnie pomyślicie  sobie dlaczego nie kupię czegoś jak będę w szkole? Otóż dlatego, bo rodzice nie dają mi żadnych pieniędzy, a ja oprócz tego, że jestem jeszcze niepełnoletnia, to nie miałabym czasu na chodzenie do pracy. Całe dnie spędzam trenując łyżwiarstwo, żeby moja matka nie musiała mówić, że przynoszę wstyd ich rodzinie. Więc jestem skazana na jedzenie tego co mi przygotuje moja matka, o ile w ogóle coś przygotuje.

Spakowałam się do szkoły i powoli zeszłam po schodach na dół, udając się w stronę kuchni.

- Dzień dobry - powiedziałam cicho w stronę rodziców jedzących śniadanie przed pracą.

W odpowiedzi dostałam tylko mordercze spojrzenie rodzicielki. Otworzyłam lodówkę, gdyż dzisiaj wypadał dzień, w którym mogłam coś zjeść, oczywiście nic dużego. Spojrzałam na górną półkę, gdzie zazwyczaj leżała kromka chleba z masłem, bo była najmniej kaloryczna, jednak dzisiaj wyjątkowo niczego tam nie było.

- Mamo - powiedziałam cicho odwracając się w jej stronę. - Dzisiaj jest środa pamiętasz? Dzień, w którym mogę coś zjeść - powiedziałam jeszcze ciszej.

- Oczywiście że wiem, ale ty naprawdę myślisz, że pozwolę ci coś zjeść po tym, co wczoraj zrobiłaś? Z resztą spójrz w lustro, jesteś strasznie gruba - prychnęła.

- Ale w niedzielę też nic nie jadłam, bo powiedziałaś, że po tym beznadziejnym treningu nie zasługuje na posiłek - powiedziałam o wiele głośniej niż wcześniej.  Nie interesowały mnie konsekwencje jakie mnie spotkają po tym, jak zwracam się do rodzicielki. - Ty widziałaś jak ja wyglądam!? Okropnie! Wyglądam jak kościotrup! Myślisz że dlaczego chodzę tak ubrana, hę? Bo się siebie wstydzę! Wstydzę się tego jak wyglądam! A to wszystko jest twoja wina! Tylko i wyłącznie twoja wina! - zaczęłam krzyczeć, chociaż wiedziałam, że źle się to dla mnie skończy.

- Jak śmiesz ty mała smarkulo podnosić na mnie głos! - krzyknęła uderzając otwartą dłonią w stół. - Jakbyś chociaż raz spojrzała w lustro, zobaczyłabyś że jesteś jebaną świnią! - zabolało. - Zobaczyłabyś, że musisz schudnąć bo wyglądasz jak wieloryb! Wstyd nam gdziekolwiek się z tobą pokazać, bo każdy będzie się z nas śmiał, że mamy taką ulaną córkę! A ty zamiast nam podziękować, że jeszcze jakkolwiek wyglądasz, to wypominasz gówniaro! - zobaczyłam kątem oka jak ojciec napina mięśnie i wtedy wiedziałam, że skończę gorzej niż wczoraj.

-Ale... - powiedziałam cicho niedokańczając zdania, bo poczułam okropny ból przedzierający się przez moje ciało.

- Będzie bolało bardziej niż wczoraj - uśmiechnął się szyderczo ojciec. - Ściągnij bluzę i oprzyj się o stół, jeśli chcesz żeby trwało krócej.

Wiem, że sprawiało mu to przyjemność, kiedy ja wiłam się z bólu. Jednak wolałam nie przeciągać, bo wiem do czego był zdolny i posłusznie wykonałam to, o co mnie prosił. Ściągnęłam bluzę, pod którą miałam jedynie stanik i oparłam się o stół, wystawiając w jego stronę gołe plecy. Czułam metalową klamrę obijającą się o mój tył i zostawiająca kolejne ślady, których nie pozostawiło wczorajsze bicie. Piszczałam, płakałam niemiłosiernie głośno czując jak moje ciało przeszywa okropny ból. Moja matka siedziała i patrzyła na mnie popijając kawę jakby to, co robił mi ojciec było całkowicie normalne. Z każdym uderzeniem czułam się coraz słabiej aż w końcu ogarnęła mnie całkowita ciemność.

Obudziłam się czując okropny ból w okolicach pleców. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżałam na ziemi w kuchni, w której pokłóciłam się z matką, a później działo się coś czego nie chcę wspominać. Leżałam tam przez dłuższą chwilę nie wiedząc co mam zrobić, jednak wpadła mi genialna myśl do głowy. To znaczy może genialna na tą chwilę jednak zawsze lepsze coś niż nic.

Wstałam powoli, podpierając się o blat kuchenny i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i  zaczęłam pakować wszytkie swoje rzeczy, jakie tylko miałam. Zmieściłam tylko część do bagażu, więc pozostałe rzeczy spakowałam do mojego plecaka szkolnego, w którym wcześniej nosiłam książki. Zabrałam torebkę do której schowałam telefon i portfel, i udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę, zrobiłam sobie dwie kanapki z szynką, a na drogę wzięłam tabliczkę czekolady. Chciałam przytyć przynajmniej 15-20 kilogramów, więc czekolada będzie dobrą opcją, aby szybciej zaopatrzyć się tłuszcz. Po zjedzonym, pierwszy raz od tygodnia, posiłku wzięłam kartkę, długopis i napisałam któtki list do rodziców.

Drogie osoby, których nie mogę nazwać swoimi prawdziwymi rodzicami,
Chcę wam w tym krótkim liście przekazać, że was całym moim sercem nienawidzę. Zepsuliście mi moje całkiem krótkie życie znęcając się nade mną psychicznie jak i fizycznie (w tym wypadku bardziej chodzi mi o ojca). Nie przejmowaliście się moim zdrowiem głodując mnie po kilka, kilkanaście dni, ani samopoczuciem, kiedy byłam bita kilka godzin, czy kiedy całe dnie musiałam spędzać na lodowisku, mimo że nie miałam siły. Jednak nie przejmujcie się, napewno nie zapomnę o tym sporcie i będę go nadal trenować, o ile mi się uda. Mam nadzieję, że zrozumiecie że robiliście źle tak mnie traktując.

Z ogromną nienawiścią, wasza córeczka.

Ps. Nie szukajcie mnie, wolę popełnić samobójstwo niż do was wrócić.

Pisałam to, co mi ślina na język przyniosła. Nawet nie czytałam raz tego listu, tylko zadzwoniłam po taksówkę i czekałam na jej przyjazd, a razem z nią nadzieję na nowe, lepsze życie.

Shiny ice surface - Bill Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz