46. Nie spróbowała nam pomóc.

1 0 0
                                    

29 kwiecień (poniedziałek)

Chodziłam niespokojnie w te i we w te i myślałam nad sensem tych wszystkich wydarzeń. Bóle, zwidy. O co w tym wszystkim chodzi?
Maya skręcała palce z nerwów więc może coś wiedziała, jednak siedzoała cicho jak reszta, w zamyśleniu. Baliśmy się najgorszego, ale mimo to, mieliśmy nadzieję, że to nic takiego. Znaczy, ja już nie mam nadzieji.

– Spróbujmy wyjść i może...zobaczymy co i jak. Może ta baba nam wyskoczy a jak coś, to jesteśmy przygotowani. Nie wiem, Kiszczaka, nie mam pojęcia, tkwimy w domu i myślimy nad rzeczami, które się nie wydarzą – Beatrix schowała twarz w dłoniach.

– Ja bym zabijał dalej demony – chłopak wzruszył ramionami.
Westchnełam z braku pomysłu I złapał za klamkę od wejściowych drzwi. Otworzyłam drzwi i zeszłam po kamiennych schodkach słysząc kroki za sobą, swoich przyjaciół.

Jednak ktoś złapał mnie za ręce i kopnął na ziemię przy czym walnełam mocno głową o ziemię.
Oczy zaszły mi mgłą i mroczkami a do tego okropnie zabolała mnie głowa. Słyszałam stłumione krzyki Jacka i Bi, co mnie skłoniło do próby wstania, jednak jak zwykle, bez skutecznie. W buzi poczułam metaliczny posmak krwi co mnie zemdliło jeszcze bardziej. Ostatnie co widziałam, to uciekającą Mayę.

Nie spróbowała nam pomóc.

MAYA×~

Zaatakowały nas demony więc z przejęciem musiałam uciekać. Musiałam ich zostawić i zrealizować swój plan. Wiem, że dadzą sobie radę. Planowałam to zrobić już bardzo długo, tylko nie było okazji, a teraz się natrafiła.
Biegłam wzdłuż czarnego lasu, jak najdalej od naszego drewnianego domku. Wszędzie miałam zwidy i czułam się obserwowania, ale wiedziałam, że przecież nikt napewno mnie nie śledzi.
Kiedy zatrzymałam się w idealnym miejscu, na zrealizowanie tego, stanełam na środku i wyjełam że swojej bańki kamień lasów. ponieważ jest on mi potrzebny do zaklęcia. Może ono zmienić i uratować nam życie, tylko moje musi ujść.
Złapałam kamień w ręce i zamknełam oczy by się skupić na sile kamienia. Wierzyłam, že to może się udać. Na dłoniach poczułam przyjemne ciepło a z nikąd zebrał się wiatr na co otworzyłam oczy. Kamień zaczął lewiyował nad moimi dłońmi co dawało mi znak, że się udaje. Kamień zaczął świecić czarną i białą poświatą, co znaczyło istnienie dwóch lasów. Już miałam mówić długie zaklęcie, niezbędne do zrealizowania mojego planu, ale nagle zostałam popchnieta na ziemię, przez co cała praca poszła na marne, a kamień spadł na ziemię. Jęknełam niezadowolona i obróciłam się na plecy by spojrzeć, kto to był.
Ale kto to inny, by mógł być?

– A gdzie to się panienka wyprawia z tym kamieniem hm? – demon uchylił się na de mną i i powąchał mnie na co się skrzywiłam. – Ta krew...pachnie tak...słodko, że nie jeden komar by się skusił jednak...ja to zrobię.

Szepnął na co się przeraziłam. Nawet nie zdążyłam zareagować a demon wbił się w moją szyję i szybkim ruchem, zaczął wysysać moją krew, a ja, straciłam już wszelkie nadzieję na szczęśliwe zakończenie.

Mój Tajemniczy Żywioł / Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz