Rozdział 2

11 1 0
                                    

Następny wtorkowy dzień był nieco lepszy. Pogoda się poprawiła. Wczesna była jeszcze pora, gdy Scroogie otworzył oczy i przygotowywał się do wyjścia. Nieco poźniej starzec założył buty,

kapelusz na głowę i wyruszył do pracy...
-Otwarte?- pomyślał Scroogie i zdzwił się.- Odkąd pamiętam, zabrałem klucze Bobowi, co skutkowała akcja, kiedy to Bob spalił prawie mój kantor robiąc coś nie umyślnego.
Chwilę po rozmyśleniach wszedł do pomieszczenia rozgladając się za Bobem. Nagle usłyszał głośny huk i właczył się alarm. Poszedł jak najszybciej sprawdzić co to było...

-Nie wierzę... Bob... mój sefj... czy ty chciałeś mnie okraść? Nie spodziewał bym się tego po tobie!
-To nie tak...- Bob kłamał. Na podłodze leżał upadły, otwarty sefj, z którego wyleciały nieco dalej cenne  pieniądze.
-Bob... jak się du dostałeś...? Ty złodzieju! Koniec tego... zwalniam cię.- ledwo mu to przeszło przez gardło. Powiedział to spokojnie.
-Scroogie, nie możesz. Kto potem będzie chciał u ciebie pracować!? Nie możesz mnie zwolinić..!!!
-Nie, Bob. To jest koniec. Wywalaj z tąd, albo zadzwonię na policję.- Bob posłusznie oddał pieniądze i pożegnał się z kantorem.

Późniejsze godziny mijały gorzej dla Scroogie, gdyż nie spodziewał się tego po swoim najbliżym pracowniku, jedynym pracowniku...

Siedział smutny i wpatrywał się w podłogę. W pewnym momencie nie wiedział co się dzieje. Był zupełnie rozkojarzony...

Nagle drzwi od kantorka otworzyły się. Do środka wszedł ten sam chłopak, z którym wczoraj Scroogie zamienił parę słów.
-Dzień dobry panie Scroogie. Jak panu czas mija?
-Witaj, Andrzeju. Bądźmy na ty, mimo różniącego się między nami wieku. Czas? Tragicznie. Jestem załamany.
-Tak? Co się wydarzyło?- podszedł trochę bliżej.
-Pracownik chciał mnie okraść. Zwolniłem go. Nie mam już pracownika.
-Ja mogę być twoim pracownikiem.- Uśmiechnął się podobnie co ostatnio- szczerze.
-Andrzeju, masz robotę w mieście.
-To nic takiego. Mam dużo pieniędzy. Ty też masz, ale jeśli chcesz więcej, nasze firmy mogą...-upierał się.
-Nie, dzięki. To pracujesz tu czy nie??
-Tak-Odparł bez wachania. Scroogie odwzajemnił jego uśmiech.
-Chciałbyś wpaść w gościnę jutro do mnie i mojego brata?
-W porządku.
-Świetnie. Scroogie, kiedy zaczynam pracę?- dopytywał chłopak.
-W czwartek.- oznajmił starzec.
-To widzimy się jutro. Do zobaczenia- i wyszedł. Scroogie tylko kiwnął głową i pomyślał:
-Wydaję się być pracowity. To pracownik którego potrzebuję...

Pogryziony przez ptakaWhere stories live. Discover now