Naszym planem awaryjnym jesteśmy my...

85 15 11
                                    

**Droga wojowników**

Zapach świeżego lasu przeszywał jego nozdrza, a liście drzew falowały w rytmie delikatnego wiatru, tworząc hipnotyzujący taniec. Światło przeciskało się przez gęste korony, tworząc plamy na drewnianych platformach ukrytych między gałęziami. Nathaniel przemierzał to zielone królestwo jak doświadczony wojownik, gotów na każde wyzwanie, jakie niesie ze sobą nowy dzień.

Śpiew ptaków i delikatny szum liści komponowały się w harmonijną melodię życia, ale pod pozornym spokojem kryły się tajemnice i wyzwania, których jeszcze nie rozszyfrowano. Nathaniel, o wzroku nieustraszonego obserwatora, badał każdy zakamarek lasu, każdy ruch w koronach drzew, gotów na każde możliwe zagrożenie.

Na jednej z platform odgrodzonych od świata szklanymi ścianami, zgromadziła się grupa członków tajemniczej organizacji. Ich oczy błyszczały zdecydowaniem, gotowe na nowe wyzwania, na każdy rozkaz. Nathaniel stanął na wzniesieniu, poczuł na sobie spojrzenia swoich towarzyszy broni. Popatrzył w ich stronę i skinął głową w niemym, pełnym szacunku powitaniu. Jeden z jego braci wskazał palcami lewej dłoni na prawy nadgarstek. Ich subtelny sygnał, że już czas, aby spotkać się i zaplanować kolejną akcje. Kiedy wszedł do przeszklonej sali, popatrzył na swoich kompanów.

- Nathaniel, czas działać. - odezwał się jeden z członków organizacji.

Mężczyzna skinął głową, a każdy z tam obecnych zajął należne mu miejsce przy podłużnym stole.

Nathaniel, uzbrojony w doświadczenie i pewność siebie, spojrzał na resztę swojej ekipy. Obok niego siedział Andy, mistrz humoru zawsze gotów rozweselić atmosferę. Naprzeciwko Nathaniela zajął miejsce Daniel, genialny logistyk odpowiedzialny za plany operacyjne. Następny siedział Michael, specjalista od broni, dostarczający zespołowi najnowsze technologiczne zabawki. Całość zamykał Andrew, twardy jak skała wojownik, rozkładający przeciwników na łopatki samym lodowatym spojrzeniem.

Nathaniel spojrzał na mapy rozmieszczone przed nimi i zaczął od razu układać plan działania.

- Mamy raporty, że w okolicy są zorganizowane grupy przemytników ludzi. Naszym celem jest wtopienie się w ich struktury, zlokalizowanie więźniów i uwolnienie ich.

Andy westchnął głośno, przyciągając spojrzenia reszty.

- Czy mógłbym dostać chociaż jeden dobry dowcip przed tym, jak się rzucimy w wir akcji?

Nathaniel uśmiechnął się do niego.

- Po akcji obiecuję, że urządzimy Ci całą komedię stand-up.

- Trzymam za słowo. Dobra ponuraki, co na razie mamy? - zapytał Andy.

Daniel sięgnął po swój notes i spojrzał na chłopaków.

- Z tego, co widzę, musimy działać rozważnie. Sugeruję natarcie od strony wschodniej. Jest tam kilka miejsc, gdzie będziemy mogli się ukryć, zanim zaczniemy akcję.

Michael podniósł głowę, z zainteresowaniem patrząc na mapę.

- To dobre miejsce na rozpoczęcie zasadzki. Mogę przygotować kilka nowych gadżetów, które ułatwią nam zadanie.

Andrew uśmiechnął się na jego słowa. Każdy z nich doskonale wiedział, że gadżety Micheala są naprawdę niezłymi zabawkami. Skrzyżował ręce na piersiach.

- Zajmę się osłoną. Biorę na siebie patrol terenu wokół budynku.

Nathaniel skinął potwierdzająco głową.

- Zajmij dobrą pozycję na dachu. Może się okazać, że będziemy potrzebować Twojego wsparcie z góry.

- Jasna sprawa. Zadbam o wasze tyłki.

Dzięki doświadczeniu w walce, wielu godzinom spędzonym na matach treningowych i strzelnicy, byli dla siebie jak rodzina. Bracia, pomimo, że nie z krwi, ale bracia broni. Każdy odpowiedzialny za każdego. W walce nie ma miejsca na egoizm. Dbasz o swojego towarzysza, a on dba o ciebie. Tylko dzięki temu wracamy do domu zawsze w pełnym składzie.

- Dobrze, chłopaki. Wiedziałem, że na was mogę polegać. Pamiętajcie, każdy ruch musi być precyzyjnie przemyślany. Działamy szybko, ale nie pochopnie.

Andy uniósł w zamyśleniu brwi.

- A jeśli coś pójdzie nie tak? Mamy plan awaryjny?

Nathaniel spojrzał na nich z pewnością siebie.

- Naszym planem awaryjnym jesteśmy my. Razem wiele przeszliśmy, a ta misja nie będzie wyjątkiem. Jeśli cokolwiek będzie szło nie po naszej myśli, od razu się informujemy. Pamiętajcie, najważniejsze, to odbić wszystkich, którzy są tam przetrzymywani. Ich życie jest zagrożone, a jedyną ich nadzieją jesteśmy my.

Nathaniel popatrzył poważnym wzrokiem po wszystkich zebranych,

- Gotowi na akcję, chłopaki?

Czterech mężczyzn jednocześnie potwierdziło głowami, a determinacja w ich oczach była jak zapowiedź pewnego zwycięstwa. Przed nimi rozciągała się misja, której skutki miały być odczuwalne dla tych, którzy przetrzymywali niewinnych.


Światło NadzieiWhere stories live. Discover now