Dorzucę bombowe witaminki...

41 12 20
                                    

**Nathaniel**

Siedziba główna była dla mnie nie tylko miejscem operacyjnym, ale także moim domem, miejscem, gdzie codzienność mieszała się z przygotowaniami do akcji i treningami.

Rankiem, gdy pierwsze promienie słońca przebijały się przez okna, Daniel był już w kuchni, przygotowując śniadanie dla wszystkich. Zebraliśmy się przy długim stole w jadalni, a zapach świeżo zaparzonej kawy wypełnił pomieszczenie.

- Daniel, znowu toskańskie naleśniki? - zapytał Andy, patrząc na smakowite dania, które pojawiły się na stole.

- Oczywiście, zawsze dobrze się sprawdzają! - odpowiedział Daniel z uśmiechem, rozdzielając porcje równo między wszystkich.

Po śniadaniu, wszyscy poszliśmy się na siłownię, aby popracować nad swoją kondycją fizyczną. Na siłowni panowała intensywna atmosfera, gdy każdy skupiał się na swoich ćwiczeniach. Andy, zawsze pełen energii, przekrzykiwał się z Michaelem, który kierował treningiem.

- Założę się, że jestem szybszy od ciebie - krzyknął Andy, śmiesznie pędząc na bieżni.

- Chciałbym to zobaczyć! - odparł Michael, śmiejąc się z entuzjazmu Andy'ego.

Pozostali przyglądali się tej wymianie zdań z rozbawieniem. Poszedłem na stanowisko do podnoszenia ciężarów. Czas popracować nad swoimi bicepsami. Andrew z kolei przedzierał się przez wiszący labirynt, mając na nogach obciążniki, a na każdej platformie między mostami robił pompki i przysiady. Za to, Daniel wytrwale podnosił się na drążku, powtarzając już chyba czterdzieste podciągnięcie.

Po długich godzinach wyczerpującego treningu przyszedł czas odpoczynku. Ruszyliśmy do salonu, aby wygodnie rozłożyć się na puszystych kanapach.

- Wygląda na to, że po dzisiejszym treningu będziemy potrzebować dużo wody - powiedziałem do ekipy, niosąc w ręce zgrzewkę.

- Dorzucę bombowe witaminki - dodał Andy, rozdając bordowe koktajle w małych butelkach.

Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapach i popatrzeliśmy po sobie.

- Panowie, nie uwierzycie, co ostatnio mi się przydarzyło... - zaczął Daniel.

Spojrzeliśmy na niego z zaciekawieniem. Kątem oka widziałem, że na twarzy Andy'ego już gości radość, a brat ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Nic dziwnego, on pewnie już znał tę historię i to z pierwszej ręki.

- Wybrałem się do klubu, w celu rozpytania trochę o tę grupę, którą rozpracowywaliśmy. Słyszałem, że w tym klubie ostatnio zniknęło parę dziewczyn i zaczęło mi to śmierdzieć.

- Taa.. ale z tego co pamiętam, to niczego ciekawego się nie dowiedziałeś. - rzucił mimochodem Michael.

- Niestety, wszyscy nabierali wody w usta, gdy tylko próbowałem o cokolwiek zagaić. W każdym razie to był dość ciekawy klub, więc postanowiłem zostać i się trochę zabawić. Wiecie.. standardowy wieczór, muzyka, drinki, dziewczyny... Nic niezapomnianego, aż do momentu, gdy podszedłem do tej jednej kobiety. Była ładna, uśmiechnięta, pociągająca, wszystko wydawało się w porządku. Spędziliśmy trochę czasu na tańcu. O chłopaki, jak ona się ruszała, i miała czym oddychać, jeśli czaicie, o czym mówię. Wyszliśmy na chwilę na świeże powietrze.

Widać było, że cała grupa wkręciła się w rozmowę.

- Coś tam pogadaliśmy, pośmialiśmy się, gdy nagle ona chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła w jakąś ciemną uliczkę. Nie powiem, w to mi graj. Naprawdę była niezła i rozpalała zmysły. Staliśmy sobie w tej ciemnej uliczce, całowaliśmy się... no, wyobrażacie sobie. Ja tu cały rozochocony, już czuję nasz szybki, gorący numerek, a ona jak oparzona odsuwa się ode mnie, przejeżdża palcami po moich włosach i zaczyna opowiadać o swojej pasji.

Widzę, jak Andy bucha śmiechem. Nic dziwnego sam się ledwo powstrzymuje.

- Ale nie byle jakiej pasji. O swoim cudownym hobby do kolekcjonowania pukli włosów. Czaicie, kurwa? Mówiła, że trzyma je opisane i zamknięte w gablocie, która jest zabezpieczoną na klucz. I tak po kolei zaczęła opowiadać o każdej próbce, skąd ją wzięła i jaka wiąże się z nią historia. Byłem tak zszokowany, że nawet nie byłem w stanie zareagować. Dopiero gdy zaczęła się do mnie przybliżać, cały czas grzebiąc mi we włosach, wiedziałem, że muszę stamtąd spieprzać.

Widziałem, że Andy dosłownie tarza się po podłodze ze śmiechu.

- Nie ogarniam, jak taka normalna i bardzo przyjemna sytuacja mogła przerodzić się w coś tak dziwnego i chorego.

- I co, grzecznie oddałeś jej swój pukiel włosów, w zamian za szybki numerek? Przyznaj, że to niewielki koszt. - szydził ze śmiechem Michael.

- Chyba Cię... Szybko wyrwałem się z jej rąk i na wszelki wypadek sprawdziłem, czy nie zabrała ze sobą jakiejś pamiątki. Wykrzyknąłem coś w rodzaju 'Jestem łysy!'. Dlaczego? Nie wiem, nic innego nie przyszło mi do głowy. I zwiałem do siedziby, po drodze łamiąc chyba wszystkie dozwolone ograniczenia prędkości.

Tego, to się nie spodziewałem. Rechotałem jak głupi, bo sytuacja była totalnie absurdalna.

- Czekaj, czy to było wtedy, kiedy wpadłeś tu, jakby się paliło i za cholerę nie chciałeś powiedzieć, co się stało?

Gdyby wzrok mógł zabijać, to bym już dawno leżał pod ziemią.

- Haha, nie powiesz mi chyba, że coś takiego można przewidzieć? Życie przebiło najlepsze scenariusze z filmów. No wybacz, ale nie miałem zamiaru być kolejnym eksponatem w jej kolekcji. Po tym wszystkim odechciało mi się podrywu na najbliższy czas. Już wolę spędzać czas z wami w naszym salonie, niż szukać tej jedynej na dyskotece.

Po tym szalonym wyznaniu zjedliśmy obfity obiad i poszliśmy trochę poćwiczyć strzelanie. Trzeba być w formie niezależnie od pory dnia czy nocy.

Kierując się na strzelnicę zlokalizowaną w naszej piwnicy, rozmawialiśmy o różnych rzeczach, żartując i śmiejąc się z siebie nawzajem. To były chwile, gdy czuliśmy się naprawdę blisko siebie, jak prawdziwi bracia broni.

Gdy dotarliśmy na miejsce, wzięliśmy swoje ulubione karabiny i pistolety, gotowi do kolejnej sesji treningowej. Atmosfera była pełna skupienia i determinacji, ale też luźnych rozmów i żartów. Strzelanie było naszym sposobem na odstresowanie się po intensywnym dniu i na zachowanie umiejętności na najwyższym poziomie. Pokaźna kolekcja broni, aż prosiła o przetestowanie, a całkiem spory zapas amunicji pomagał spełnić to zadanie.

Po zakończonym treningu wróciliśmy do salonu, wyczerpani, ale zadowoleni z dobrze wykonanej pracy. Przygotowaliśmy kolację i usiedliśmy w naszym salonie, otoczeni zapachem wieczornego posiłku. Czas spędzony razem, wśród przyjaciół, był dla nas bezcenny. To były chwile, które budowały naszą wspólną więź i sprawiały, że czuliśmy się silniejsi razem.

Światło NadzieiWhere stories live. Discover now