Coś Cię martwi, przyjacielu?

14 3 0
                                    


Nathaniel

Wróciłem do siedziby grupy przygnębiony. Siedziałem na krawędzi łóżka w swoim przestronnym pokoju, obracając w palcach pogniecioną kartkę papieru. Moje myśli krążyły wokół tej tajemniczej kobiety, którą spotkałem w lesie, i tego, co mogło jej się stać po porwaniu. Nie wiem, jak długo tak siedziałem, ale z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi.

- Proszę. - powiedziałem stanowczo.

Do pokoju z poważną miną wkroczył Andrew. Jego mina nie wyrażała nic dobrego.

- Coś Cię martwi, przyjacielu?

- Przynoszę złe wieści. Nasi wspólni przyjaciele Michael i Andy stwierdzili, że idealnym pomysłem będzie wykonanie sesji treningowej w środku nocy.

- Przecież to nie są złe informacje. Nie raz zdarzało się nam ćwiczyć pół nocy, przygotowując na misje.

- Niby tak, ale jednak każdy z nas miał na tyle rozumu, żeby nie szarżować i następnego dnia być w pełni sił.

Popatrzyłem na niego podejrzliwie. Nie miałem pojęcia dokąd zmierza ta rozmowa.

- W każdym razie nasi braciszkowie uznali, że muszą przekonać się, który z nich ma więcej testosteronu, który swoją drogą chyba naprawdę uderzył im do głowy. Postanowili sprawdzić, kto dłużej utrzyma się w martwym ciągu. I do tej pory wszystko szło gładko, jednak jak się okazuje - tylko na pierwszy rzut oka. Podobno po 20 minutach trzymania ciężaru w rękach, Michael chciał poprawić chwyt i w tym momencie coś mu strzeliło w kolanie. Andy mówił, że padł na ziemię jak rażony piorunem i wyglądało to dość dramatycznie. Doprowadził go do jego kwatery, ale jednak myślę, że powinien go obejrzeć lekarz. Prawdopodobnie to zwykłe naciągnięcie mięśnia lub ścięgna, ale zawsze warto to sprawdzić. Doktor Berry ma zaraz przyjechać do nas, także rozwiązanie naszej super tajnej zagadki będzie musiało poczekać.

Cholera, jakby mało nam było kłopotów, to teraz jeszcze to.

- No cóż, czyjegoś ego nie przeskoczysz. Niech tylko się okaże, że to nic poważnego, a jedynie jego urażona duma, to ja już mu pokaże, co to znaczy ból mięśni.

Przyjaciel wyszedł, śmiejąc się głośno. Dobrze wiedział, że nie skrzywdziłby brata, ale lubiłem ich czasem trochę nastraszyć. Jednak słowa tajemniczej wiadomości nie dawały mi spokoju.

W głębinach lasu, gdzie liście szeleszczą,

Odnajdziesz ścieżkę pośród drzew, złowieszczą,

Twarda ziemia drogę Ci ukaże,

Strzeż się swej pychy, czekają włodarze.

"W głębinach lasu, gdzie liście szeleszczą..." - te słowa wydają się prowadzić do jakiegoś ukrytego miejsca, gdzie natura łączy się z tajemnicą. Las zawsze był symbolem dzikości i nieodkrytych tajemnic, ale także bezkresu. Jeszcze te głębiny... szeleszczące liście... Ukryte miejsce w lesie, które znajdziesz pośród drzew. Poważnie? Jakby w lesie można było zobaczyć tylko kilka drzew pokrytych liśćmi i jedną polanę czy łąkę. "Odnajdziesz ścieżkę pośród drzew, złowieszczą..." - znowu mamy drzewa. Komuś najwyraźniej zabrakło fantazji. Ścieżka pośród drzew hmm... Naprawdę odkrywcze. Do tego dorzućmy złowieszczą, czyżby jakiś szlak handlowy, gdzie mogą czekać rabusie? Ścieżka, na której jest niebezpiecznie? A może tylko ma wyglądać na tajemniczą i niebezpieczną? W końcu 'złowieszcza' nie musi oznaczać od razu 'niebezpieczna'. W życiu przeszedłem nie jedną ścieżką. W pełnym słońcu, zalaną błotem tak gęstym, że chodząc po niej, zatapiałem się po szyje, prowadzącą przez wartki nurt rzeki, albo najzwyklejszą, piaszczystą przez pola. Przepracowałem ich wiele, nie wierzę, że jakaś tam złowieszcza ścieżka jest w stanie mnie pokonać. Cofnąłem się w czasie. Przed moimi oczami stanęły obrazy z jednej z górskich misji w Afganistanie. Naszym celem było zlokalizowanie i unieszkodliwienie wysokiego rangą talibskiego dowódcy, który miał być odpowiedzialny za organizację i koordynację szeregu ataków na nasze siły oraz na lokalną ludność cywilną. Misja prowadziła nas przez górzyste tereny, gdzie trudne warunki terenowe, zmienne pogodowe, oraz obecność nieprzyjaciela sprawiały, że zadanie to z każdą chwilą stawało się coraz większym wyzwaniem. W trakcie trudnego przejścia przez wąską, krętą ścieżkę na zboczu góry, nasz oddział został zaatakowany przez rebeliantów, rozlokowanych na różnych poziomach nasypu. Pierwsze strzały padły niespodziewanie, rozdzierając spokój górskiego krajobrazu. Każdy z nas instynktownie rzucił się do najbliższego naturalnego schronienia, starając się zlokalizować źródło ostrzału i odpowiedzieć na atak. Chociaż byliśmy przygotowani na potencjalne starcie, nagłe nadejście walki w tak trudnym terenie sprawiło, że musieliśmy działać szybko i zdecydowanie. Pośród strzałów i wybuchów granatów, nasz oddział utrzymywał kontakt radiowy, wymieniając informacje o położeniu wroga i koordynując działania obronne. Im dłużej trwała walka, tym bardziej stawaliśmy się skupieni na każdym ruchu wroga, szukając okazji do kontrataków. Razem z braćmi wykorzystywaliśmy każdą możliwą przeszkodę terenową jako osłonę. Przemieszczaliśmy się z punktu do punktu, unikając ostrzału, starając się zdobyć przewagę nad przeciwnikiem. Sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy odkryliśmy, że wrogowie zaczęli wykorzystywać górskie jaskinie jako schronienie, z których mogli ukryć się przed naszym ostrzałem. To wymagało piekielnej ostrożności i umiejętności taktycznych. Dopaść nieprzyjaciela, nie ponosząc przy tym żadnych strat po swojej stronie. Z determinacją i profesjonalizmem, potwierdzaliśmy naszą zdolność do przetrwania i działania w każdych warunkach. Walka trwała przez długie godziny i była bardzo wyczerpująca, ale w końcu udało się odparować ataki wroga i zabezpieczyć teren. Nie wiem jakim cudem, ale wśród naszego oddziału nie było ofiar śmiertelnych.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 14 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Światło NadzieiWhere stories live. Discover now