⊱ Rozdział 27 ⊰

259 45 24
                                    


#nicilosuwatt

˚**✿❀༓❀✿**˚


– Uważacie, że to coś pomoże? – Baidi przesunął palcami po smukłej strzale, która buzowała błękitną, falistą energią.

– Jedna może nie wystarczyć, ale mamy ich setki. – Lu Dongbin wskazał na rozłożoną na dziedzińcu Księżycowego Pałacu płachtę. Leżały na niej wspomniane strzały, ułożone w równych, robiących wrażenie rzędach. Były efektem ciężkiej pracy bogina oraz przebywających z nim kilku adeptów. Dzień i nocą wykuwali je z własnego qi za pomocą metod, z których sekta Jin Da Jao słynęła od wieków. – Wzmocnione Wewnętrzną Alchemią, może rozbiją strukturę narośli – dodał, gdy Biały Bóg nadal przyglądał się temu sceptycznie.

Baidi, jako specjalista od metalurgi konstruował jedną broń za drugą, lecz żadna nie pomogła rozbić narośli, nawet wzmocnione przez moc księżniczki Chidi, która niestrudzenie mu pomagała.

Powoli tracił nadzieję, że cokolwiek zadziała.

Jak się jednak okazało, najgorsze miało dopiero nadejść i jego zapowiedzią było pojawienie się Heidiego, który wylądował na dziedzińcu w ciemnych obłokach materii. Kilku żołnierzy rozstąpiło się, w ostatniej chwili robiąc mu miejsce.

Książę niósł w rękach wielki kosz, pełen tych swoich obrzydliwych owoców, które namiętnie uprawiali jego upiorni ogrodnicy.

– Chcesz nas poczęstować tym zgniłym czymś? – Baidi zasłonił rękawem nos. – Nie chcę być nieuprzejmy, ale żadne z nas nie jest umierającym płodem i każe traktować się nieco lepiej.

– Nie poczęstowałbym cię nimi, nawet gdyby twoje qi zdychało na moich oczach jak pies. – Czarny Bóg uśmiechnął się cierpko. Odstawiwszy kosz, spojrzał niechętnie na Lu Dongbina, który mierzył go z równą wzgardą. – Lu Dongbinie, widzę, że ciężko pracujesz. Masz moje uznanie.

– Nic mi po nim, Wielki Książę. Ale zaiste harujemy tu jak woły, gdy tymczasem ty zabawiasz się z tą weleską dziewczyną. – Bogin zacisnął w dłoniach jedną ze swoich strzał. Bez wątpienia potraktowałby nią pierś Czarnego Boga, gdyby nie wiązały go polityczne układy panteonu.

Heidi był gotów odpowiedzieć na zniewagę, gdyby Baidi nie wszedł mu w drogę.

– Czego chcesz? Nie widzisz, że jesteśmy zajęci?

– Moja zabawa jak widać, nie poszła na marne. W tych owocach jej jej qi.

Laowai? – Baidi wybałuszył oczy i spojrzał na kosz z zainteresowaniem.

– Do czego ma nam posłużyć? – Lu Dongin nie zamierzał okazać zachwytu.

– Bywasz szalenie głupi, Dongibie. – Heidi chętnie wykorzystał okazje, by mu dopiec. – Narośl musi mieć powiązanie z Laowai, a to oznacza powiązanie z jej qi. Wykorzystajcie je zmyślnie do prób jej zniszczenia.

Lu Dongin nic nie powiedział. Nawet on musiał uznać, że pomysł był niegłupi, a qi weleskiej boginki niezwykle cenne.

Heidi odwrócił się z zamiarem odejścia, ale wówczas Baidi chwycił go za rękę.

– Jedną chwilę. – Zatrzymał go. – Co wiesz o zniknięciu Change?

– A co mam wiedzieć? – Czarny Bóg spojrzał na niego chłodno.

– Robisz ze mnie durnia? – Biały Książę najeżył się niczym kot. – Wiem, że uciekła z Laowai, a jednak tylko jedną z nich przyprowadziłeś z powrotem. Dlaczego?

NICI LOSUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz