ROZDZIAŁ I

14 2 2
                                    

DZIEŃ WCZEŚNIEJ...

     Mimo jesiennej pory roku, gdzie zazwyczaj jest chłodno i ponuro, ten poranek był zaskakująco bardzo słoneczny. Słońce rozjaśniało dramatyczny, pełny smutków krajobraz miejski, a dokładniej całe Śródmieście i wszystkie pozostałe dystrykty. Na jaskrawym i błękitnym niczym morze niebie zamiast szaroburych chmur, były niewielkie, białe chmurki w zaskakująco małych ilościach. Krótko mówiąc – lato w środku jesieni.

    — Pogoda nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. — powiedziała do siebie Judy przechodząc przez pasy na asfalcie i słuchając muzyki pop na słuchawkach.

     W okolicy, gdzie szła króliczka, stało wiele wysokich budynków rozjaśnionych promieniami światła słonecznego. Oprócz budynków znajdowały się też drzewa, których liście nabrały ciepłych barw, mocno kojarzących się z złotem i płomieniami. Można było też zobaczyć z pewnej odległości takie budynki jak drapacz chmur czy studio telewizji "ZNN", które stały daleko od tej ulicy. Przez ulice Zootropolis przechodzili też inni mieszkańcy miasta, którzy kręcili się tam i z powrotem. Judy różniła się od nich, gdyż miała jeden, konkretny cel, a dokładniej wyruszenie do komisariatu "Zootopia Police Department", gdzie miała rozpocząć swój dzień w pracy jako policjantka.

    Po kilku minutach wędrówki, Judy przeszła przez ogromne, ale też szklane wejście do komisariatu, które z jej oczu przypominały bramy piekieł, gdyż nie przepadała za charakterem pewnego komendanta. Wnętrze nie zmieniło się w żadnym aspekcie – układ holu ten sam, ściany z kremowymi barwami, jak kawa latte; nawet obrazy i dyplomy na ścianach nie zmieniły swojego położenia. W dodatku, na przeciwko Judy jak zwykle siedział za ladą od recepcji gepard w granatowym mundurze policyjnym, który miał na imię Pazurian. Zgodnie z jego rytuną, zajadał się swoimi ulubionymi pączkami. Na jego biurku stały te same przedmioty co zwykle, czyli kula śnieżna, słoik z gumą do żucia, karton płatków śniadaniowych, kalendarz, różowy kubek oraz złota tabliczka z nazwiskiem "Clawhauser". Policjantka podeszła do znajomego jej geparda.

    — Hej, Pazurian. — odezwała się pierwsza.

    — Cześć, Judy, jak tam ranek? — spytał Clawhauser, który wyglądał na skupionego rozmową.

    — Taki, jak zwykle.

     — Znów jesteś kilka minut przed odprawą, co? — bardziej stwierdził niż spytał. Natomiast Judy spojrzała na smartfon, była godzina siódma pięćdziesiąt siedem.

     — Otóż to! — odezwała się podekscytowana. — Mam pytanie, widziałeś może Nicka?

     — Nie widziałem go jeszcze, więc raczej się spóźni po raz kolejny.

     — To u niego normalne, cały on. — powiedziała spokojnie, lecz zaczęła się czerwienić z nerwów.

      — Ja bym na twoim miejscu nie czekał za nim, za trzy minuty odprawa. — doradził jej, a następnie wskazał palcem na zegar wiszący nad nim.

      — Masz całkowitą rację, Pazurian. Będę musiała zakończyć naszą pogawędkę, na razie! — pożegnała się i odeszła.

      — Narka, pozdrów ode mnie Nicka jak go zobaczysz! — krzyknął w jej stronę.

     Ściany sali odpraw posiadały identyczną kolorystykę jak główny hol, a na nich były powieszone tablice korkowe oraz plakaty reprezentujące wizerunek komisariatu policji. Pomieszczenie było wypełnione po brzegi wieloma krzesłami i ławkami dla wszystkich pracujących tu posterunekowych. Prawie wszystkie miejsca były zajęte przez policjantów, oprócz Wilde'a, który nadal nie był obecny w sali. W pokoju przebywali głównie drapieżniki, ale też zdarzały się ofiary, jak na przykład Trąbalski, który był słoniem. Na przeciwko miejsc dla funkcjonariuszy było specjalne stanowisko dla komendanta, a za nim znajdowała się przejrzysta mapa miasta wraz z ekranem do wyświetlania filmów z projektora i tablicą identyczną, jak w salach lekcyjnych w wielu szkołach. Ich dowódca ostatnio spóźniał się on na odprawę przez pewne komplikacje.

Zootopia: Where Everyone Can Die [REMAKE]Where stories live. Discover now