ROZDZIAŁ IV

8 2 6
                                    

Licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze"
Z „Cytaty" Flejtuszka


RANEK

   Następnego dnia, budzik Hopps obudził się do życia, a potem zaczął wydawać z siebie dźwięki, które zdenerwowałyby niejedną osobę w tym budynku. Gdy usłyszała pierwszy odgłos budzika, bez zastanowienia uruchomiła drzemkę na dodatkowe dziesięć minut, a potem dalej poszła spać.

    Dziesięć minut później, budzik ponownie się uruchomił, odtwarzając znaną piosenkę słynnej Gazelli. Judy zrezygnowana i leniwa wyłączyła budzik, a następnie wstała z łóżka i ubrała na sobie mundur policyjny z akcesoriami takimi jak paralizator, czy odznaka policyjna. Przyrządziła sobie błyskawicznie dwie kanapki z marchewkami. Jedną spakowała do pracy, a drugą zjadła na miejscu, przy biurku. Ubrała na sobie skórzaną kurtkę, a następnie wyszła z mieszkania przy tym zamykając za sobą drzwi na klucz.

   Podczas zejścia na parter, nie widziała nikogo po drodze. Klatka schodowa wydawała się opustoszała, zero żywej duszy, żadnego innego mieszkańca kamienicy. Same jej ściany wyglądały nieco inaczej, niż wcześniej. Ze wszystkich czterech ścian częściowo odpadała stara powłoka farby odsłaniając tynk. Sam kolor farby różnił się nieco od jej poprzedniego wcielenia. Zamiast żółtych, radosnych barw, dominowały tu wyblakłe, a nawet częściowo zgniłozielone barwy, które były spowodowane grzybem i pleśnią tak widoczną, jakby od wielu lat nikt tu nie sprzątał. Smród i odór zapanował w całej kamienicy i jego zapach był tak intensywny, że ciężko było go do czegokolwiek porównywać.

   — Cholera, co to za smród! — pomyślała policjantka ostro reagując na panującą tu atmosferę. — Chyba nie chciałabym wiedzieć co tu się wydarzyło.

    Gdy wyszła z budynku na zewnątrz, stała sparaliżowana na to, co się wydarzyło. Jak na porę roku przystało, nadal padał deszcz. Lecz zaniepokoiła ją jedna rzecz, a mianowicie to, że na zewnątrz panował totalny chaos. Wszędzie wokół panowało zniszczenie. Wszystkie okna budynków były rozbite, a same ich ściany były wyblakłe i częściowo wyniszczone. Natomiast ulica była popękana jak spękane lustro, pełna rozłamów i fragmentów tworzacych labirynt. Na chodnikach leżały porozrzucane przedmioty, takie jak zniszczone samochody, meble i inne rzeczy pokryte zielenią, niczym po apokalipsie zombie. W powietrzu unosi się zapach spalenizny. To naprawdę przerażający widok, który zwykle trudno było sobie wyobrazić.

    Króliczka bez większego przemyślenia tejże sytuacji postanowiła zadzwonić do swojego przyjaciela. Jednak po kilku długich sygnałach, włączyła się sekretarka. Hopps stojąc na środku drogi była jeszcze bardziej zaniepokojona. Martwiła się o życie swojego znajomego, że mogło się coś poważnego stać jemu oraz wszystkim innym mieszkańcom miasta. W swojej karierze policyjnej nie spotkała się jeszcze z tak poważną sytuacją, lecz musiała stawicz czoła tej niecodziennej sytuacji. Funkcjonariuszka miała w głowie wiele pytań, a tak mało odpowiedzi, nad którymi rozmyślała do momentu, gdy ustaliła sobie swój określony cel.

    — Możliwe, że w komencie kogoś spotkam. — pomyślała na głos króliczka.

      Przechodziła chodnikiem wśród zniszczonych obskurnych budynków miasta podczas porządnej ulewy, przypominającej niczym wodospad. Podczas spaceru w stronę wspomnianej wcześniej komendy, nie spotkała żadnej żywej duszy. Zdarzało jej się czasami usłyszeć jakieś podejrzane szumy, lecz Hopps uznała je za zwidy. Policjantka była troszkę niewyspana, ale też zaniepokojona całą tą sytuacją. Chciałaby, żeby to był jakiś jedynie jakiś pokręcony sen albo żart lisiego funkcjonariusza i innych mieszkańców miasta. Pomijając trzęsących sie nóg króliczki, z zewnątrz wygladała na opanowaną, lecz wewnątrz czuła sie bezradna i bezsilna. Nie potrafiła się postawić do pionu, ledwo mogła chodzić.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 06 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zootopia: Where Everyone Can Die [REMAKE]Where stories live. Discover now