Dzień Drugi

44 4 0
                                    



dzień drugi

Noc minęła spokojnie. Wyglądało na to, że nikt nie odnalazł rozłożonego namiotu, z wyjątkiem gromadki pufków, które rano zebrały się zaciekawione przed wejściem do namiotu, ku uciesze Poppy. Śniadanie nie było wyjątkowo obfite, gdyż każdy zjadł po jednej kromce z dżemem, jednak nikt się nie skarżył. Garreth pocieszył wszystkich pomysłem, że gdy wieczorem dotrą do Keenbridge, najedzą się w miejscowej karczmie.

Sówka Vivienne dostarczyła wieści od profesor Weasley. W liście nauczycielka podziękowała za informacje i poprosiła o kolejny list, gdy uczniowie dotrą do Keenbridge. Sekretnie spytała także o zachowanie Garretha, a dokładniej „czy nie sprowadza na grupę kłopotów".

W dalszą drogę wyruszyli dobrze po dziewiątej. Według obliczeń Vivienne, sama droga powinna im  zająć siedem godzin marszu, jednak doliczyła około dwóch godzin odpoczynku.

Na pogodę nie można było narzekać. Jak na drugą połowę września było dość ciepło, ale słońce nie paliło już tak jak w sierpniu. Czasem zrywał się silniejszy wiatr, jednak zwykle był bardziej przyjemny niż uporczywy.

- No a ten cały Filius... - rozpoczęła Poppy po pół godzinie drogi. - Mamy pewność, że jeszcze żyje?
Garreth szturchnął dziewczynę, jakby uważał pytanie za nieodpowiednie, jednak Vivienne nie przejęła się szczególnie. W końcu mieli prawo pytać o sprawę, w imieniu której przemierzają tyle kilometrów.
- Tak naprawdę to nie mamy - odpowiedziała szczerze Vivienne. - Ale też nie mamy żadnych informacji o jego śmierci. Ostatnie, co o nim wiadomo, to że mieszka w skromnej chatce w okolicach Cragcroft.

W połowie drogi dotychczasowy spokój grupy został zburzony. Kłusowników jako pierwszy dostrzegł Sebastian. Poinformował o tym resztę, a wtedy wszyscy zatrzymali się i obserwowali ich z dystansu. Wyglądało na to, że oponentów było dwóch lub trzech. Jeden stał przy rozpalonym palenisku, drugi kręcił się przy klatce, w której trzymane były lunaballe. Przerażone wpatrywały się w napastnika wielkimi oczami. Trzeci z kłusowników trzymał się na dystans i rozglądał się za ewentualnymi nieprzyjacielam - ale nie mógł dostrzec ukrytych za krzakami uczniów.

- Jaki jest plan? - spytała Poppy. - Jak uwolnimy lunaballe?
- Poppy, to nie jest nasz priorytet - powiedział zestresowany Ominis. - Nie wywołujmy zamieszania, póki nie ma takiej potrzeby, a lunaballe...
- Lunaballe co?! Poradzą sobie same? - warknęła w odpowiedzi Sweeting. Ominis poszukał wsparcia u innych, jednak wyglądało na to, że wszyscy są gotowi walczyć.
- Nie musisz się angażować, jeśli nie chcesz. Możesz zostać tu i ruszyć nam na pomoc, jeśli wszyscy skończymy zamknięci w klatce - powiedział Sebastian. - Zrobimy tak: rzucamy zaklęcie kameleona, ja unieszkodliwię gościa przy palenisku, Vivienne odciągnie tego przy klatce, Garreth zajmie się tym na straży, a Poppy otwiera klatkę i puszcza lunaballe wolno.
- Czy każdy jest za? - spytała Vi. Odpowiedzi były twierdzące.
- Będę pod ręką - skomentował Ominis.

Już będąc pod zaklęciem kameleona, Garreth zakradł się do kłusownika pełniącego dyżur z dala od reszty. Wszyscy wstrzymywali oddech, obserwując jak zaklęcie Petrificus Totalus trafia nic nieświadomego wroga. Weasley złapał go za nogi i przeciągnął w krzaki, a więc po chwili nie było już po nim śladu.

W międzyczasie Vivienne ruszyła okrężną drogą w stronę klatki, a jednocześnie Sebastian przyczaił się przy palenisku. Poppy czekała w pogotowiu, aż będzie miała drogę wolną do lunaballi. Sallow także czekał na znak od Vi, aby oboje rzucili zaklęcie jednocześnie. Jednak będąc w niewielkiej odległości od klatki, dziewczyna unosząc różdżkę, zahaczyła o gałąź. Szum liści sprawił, że mężczyzna odwrócił się w stronę Vivienne.
- Co jest?! - kłusownik szykował się do ataku, jednak Puchonka była szybsza. Rzuciła krótkim Expelliarmus, które pozostawiło oponenta bez różdżki. Następnie trafiła kłusownika Glacius i drętwotą, po czym mężczyzna się teleportował.

Ostatni Obrońca | Hogwarts LegacyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz