Vi

6 1 0
                                    

1

Victoria, dlaczego akurat takie?-rozmyślała- Przecież to znaczy zwycięstwo, a jestem jego przeciwieństwem. Od urodzenia siedzę  w sierocińcu , w jakiejś wiosce o której nikt nie wie, a moi rodzice zostawili mnie tutaj jak byłam niemowlakiem. Czy to oni dali mi  to imię ? A jeśli tak to czemu mnie oddali ? - myślała o tym często ale nie miała nigdy odwagi spytać o to nikogo. W końcu miała dość domysłów i po swoich 12 urodzinach spytała się opiekunki podczas obiadu.
-mogę spytać o moje imię ?-powiedziała szeptem jak by to było coś wstydliwego.
-w jakim sensie? - spytała młoda opiekunka.
- czy miałam je jak już tu trafiłam ? Czy tutaj mi je nadano ?
Nie wiem. - powiedziała wzruszając ramionami - Nie było mnie tutaj jak tu trafiłaśi. Ale wiem kto był- powiedziała po chwili namysłu- pani Dominika ona tu od dawna pracuje.              Na sam dźwięk tego imienia victoria się trochę wzdrygnęła. Dominika nie była zła.  Victoria miała skrzydła, nie lubiła ich, nie lubiła na nich latać ale pani Dominika uparła się żeby Victoria umiała na nich latać, lekcje te  były wymagające i bardzo wcześnie rano.                                                                                                                                                       Po obiedzie Victoria poszła do gabinetu Dominiki był on w ciemnej i wilgotnej piwnicy. Przed zapukaniem do drzwi wzięła głęboki oddech ( pani Dominika lubiła kadzidła ) i zapukała
- Proszę - odezwał się głos starszej kobiety zza drzwi . Viktoria weszła, pokój był przeciwieństwem piwnicy, był jasny, przytulny, powietrze było gęste od świeczek i kadzideł. w rogu za okrągłym stołem siedziała starsza kobieta z siwymi włosami.gdy Victoria weszła nawet nie podniosła głowy znad papierów
- Mam do Pani pytanie - powiedziała zamykając drzwi.
- Chodzi o lekcje latania ?- powiedziała podnosząc głowę- Jeśli tak to teraz nie możemy, za dużo osób pracuje na roli, możemy zacząć jak zrobi się zimniej.
- Nie nie chodź o latanie- Viktoria już się zirytowała „ najlepiej robić lekcje latania jak będzie zima i najciemniej jak się da" - pomyślała rozdrażniona, ale próbowała zachować spokój- Chodzi o moje imię, miałam je jak tutaj trafiłam ?
- No raczej nie? -odpowiedziała ironicznie -miałaś rok jak tu trafiłaś, miałaś rok bez imienia być ? - chyba zobaczyła zawstydzona twarz Victorii bo przybrała milszy ton - Ile sobie tym głowę zaprzątałaś ?
- W ogóle- skłamała ,myślała o u tym codziennie- Tak niedawno o tym pomyślałam- Nastała niezręczna cisza- Dziękuję za odpowiedź- powiedziała odwracając się do drzwi.
- Poczekaj, skończyłam plan  obowiązków- wskazała gestem żeby podeszła- rozdasz je innym ? Dziękuję.
Victoria wzięła kartki i wyszła. Idąc do pokojów patrzyła na plany - Ona mnie naprawdę nie lubi - pomyślała - 5 dni dyżur w kuchni i 2 dni pomoc przy niemowlakach?! Gorzej się nie dało. Mam najgorszy -stwierdziła patrząc na obowiązki innych.
W sierocińcu było więcej dzieci z różnymi mutacjami i umiejętnościami - jeden umiał zmieniać kształt swojego ciała, ale chyba nie umiał nad tym panować . Kiedyś obudził się z tak zdeformowaną twarzą że kilka dni spędził w gabinecie pani Dominiki. Wiek dzieci też był różny od niemowlaków do 16 latków ale jednak najwięcej było dzieci w podobnym wieku co Victoria około 12 lat .
Większość pokoi do których wchodziła było pustych więc została plan na jednym z łóżek. Pokoje były  4/5 osobowe  znajdowały się w nich tylko  łóżka i jedna szafa nie było biurek bo wszystkie były w bibliotece .Gdy zapukała do jednego z pokoi nikt jej nie odpowiedział ale zza drzwi słyszała 2 głosy.  Weszła  do pokoju,na podłodze siedziała dziewczynka około 5 lat, i rozmawiała z biedronką- która jej odpowiadała.
-hej - powiedziała kucając koło dziewczyny- przekażesz to innym ? -wyciągnęła kartkę z kieszeni.
-Przestraszyłaś kropka ! - krzyknęła wstając z podłogi.
-przepraszam -  też wstała z podłogi - nie chciałam ,napewno wróci. Przekażesz to innym? - dziewczynka kiwnęła głową- dziękuję.
Wychodząc z pokoju  prawie straciła równowagę, jakiś chłopak biegł bardzo szybko przez korytarz, Victoria obejrzała się za nim. Wywalił się, zanim zdążyła do niego podbiec z drugiej strony przybiegł starzy chłopak ,pomógł mu wstać, miał cały rozwalony nos.
-zaraz ci to naprawię -powiedział starszy, złapał go za nos ale ten młodszy się nawet nie wzdrygnął. Gdy wzioł rękę z twarzy chłopka nos był jak by nic się nigdy nie stało .-Proszę,i może uważaj następnym razem? To że jesteś szybki nie znaczy że musisz się tym chwalić- lekko go popchnął a skołowany chłopak nawet mu nie podziękował   - No teraz do swojego pokoju.- i chłopak powoli poszedł do swojego pokoju. Victoria go na początku nie rozpoznała był to najstarszy chłopak, taki jak by przewodniczący
- a ty co tutaj robisz ? - spytał uśmiechając się.
-Ja..ja - zaczęła się jąkać nadal zdezorientowana- Ja, pani Dominika kazała mi rozdać plan- podała mu jego plan - to twój.
-Dzięki, ale już idź do biblioteki - powiedział i poszedł w stronę schodów.
To miejsce jest dziwaczne
                                                  

ViWhere stories live. Discover now