Pov. Bloom...
Odwlekałam ten moment najdłużej jak mogłam,bo nie byłam gotowa na pożegnanie.
Vanessa i Marion uważały,że może w ten sposób będzie mi łatwej zamknąć przeszłość,lecz wiedziałam,że powrót do tego domu,do tego miejsca sprawi,że ból będzie jeszcze silniejszy,mimo to po kilku miesiącach i wielugodzinnych namowach,zgodziłam się.
Wreszcie dziś,po tym co wydarzyło się na Domino byłam gotowa wrócić do domu i pożegnać się z nim.🥀
- Możemy zostać sami w domu - zaproponowała Lily po powrocie na Ziemię,kiedy oznajmiłam im dokąd właściwie zamierzałam lecieć mówiąc "prawdziwy dom".
- Nie ma takiej opcji.
Nie mogę zostawić Was samych na tak długi czas.- To tylko kilka godzin - odparła.
- Poza tym my nie chcemy go żegnać. Chcemy żeby z nami został na zawsze.- Czy na zawsze to długo? - zapytał mój synek,który jeszcze chwilę temu był w swoim pokoju,a teraz wyłonił się z mroku niczym cień.
Cień,który od tylu lat już tak dobrze znałam.- Na zawsze to cała wieczność,czyli tak długo jak kiedyś będziemy istnieć - odpowiedziała Emily nim ja zdążyłam to zrobić.
Spojrzałam na nią zaciekawiona i jednocześnie zaskoczona jej słowami.- Co powiedziałaś? - zapytałam, chcąc upewnić się,czy aby na pewno dobrze ją zrozumiałam.
Dzieci słysząc moje pytanie,spojrzały po sobie widocznie zaskoczone.- Nic nie mówiłam,mamusiu - odpowiedziała Emily,zdając sobie sprawę,że pytanie było skierowane do niej.
- Odpowiedziałaś na pytanie swojego brata - mówiąc te słowa spojrzałam na niego licząc na to,że potwierdzi moje słowa,lecz On tylko spojrzał na mnie pytająco.
- O nic nie pytałem - odpowiedział z pełną powagą.
Jeszcze kilka dni temu w podobnej sytuacji prawdopodobnie rozpłakałabym się w obawie przed tym,że straciłam zmysły,lecz teraz nie zrobiło to na mnie wrażenie.
- Rozumiem...widocznie musiałam coś źle usłyszeć - po tych słowach wróciłam myślami do ich wcześniejszych słów...
Choć nie chciałam tego przyznać...ja też nie chciałam pozbywać się go z mojego życia,ze wspomnień,myśli i serca,nawet jeśli wszyscy uważali,że tak byłoby łatwiej. Jeszcze nie byłam gotowa na ostateczne pożegnanie...w tym świecie.
Na samą myśl o tym,że po pogrzebie, który miał być pożegnaniem mogę nie zobaczyć go już nawet w snach czułam obezwładniający strach,jakby wraz z końcem tego dnia ktoś miał odebrać mi powietrze,bez którego tak samo jak bez niego,nie mogłam żyć,a jednak...wciąż żyłam,lecz czy życie pogrążone w smutku i wypełnione oczekiwaniem na dzień naszego ponownego spotkania można było nazwać życiem?- Nie możecie zostać sami - powtórzyłam.
- I tak zawsze jesteśmy sami... - wtrąciła Lily i przerwała zanim zdążyła dokończyć.
- Co masz przez to na myśli? - zapytałam.
Lily nic nie odpowiedziała,po prostu opuściła głowę unikając mojego spojrzenia.- Lily po prostu chciała powiedzieć, że mimo iż jesteś tutaj z nami,to jest tak,jak gdyby Cię nie było - szepnęła niepewnie Emily,powoli wypowiadając każde słowo.
- Zajmiemy się naszym braciszkiem,nie martw się - dodała.Wiedziałam,że argumentem w stylu "jesteście jeszcze zbyt mali" nie przekonam ich do zmiany zdania.
- Jesteśmy odpowiedzialne - przypomniała Lily.
- I już wiele razy to udowodniłyśmy.
CZYTASZ
(𝑁𝐼𝐸)𝑆𝘱𝘦ł𝘯𝘪𝘰𝘯𝘦 𝘮𝘢𝘳𝘻𝘦𝘯𝘪𝘦 𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓
Fanfiction𝘒𝘖𝘕𝘛𝘠𝘕𝘜𝘈𝘊𝘑𝘈 𝘬𝘴𝘪ąż𝘬𝘪 "𝘒𝘪𝘦𝘥𝘺 𝘴𝘬𝘰ń𝘤𝘻𝘺 𝘴𝘪ę 𝘮ó𝘫 𝘤𝘻𝘢𝘴. 𝘉𝘭𝘰𝘰𝘮 𝘹 𝘝𝘢𝘭𝘵𝘰𝘳" 𝑆𝑇𝑅𝐴Ż𝑁𝐼𝐶𝑌 𝑃𝑅𝑍𝐸𝑍𝑁𝐴𝐶𝑍𝐸𝑁𝐼𝐴. Klucz do szczęścia cz.I : (Nie)Spełnione marzenie 𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓 "Każdy z n...