Rozdział 21

6.3K 275 57
                                    

Clare

Hałasy za ścianą, które ciągnęły się już od jakiegoś czasu, skutecznie wybudziły mnie tego ranka. Byłam okropnie niewyspana po wczorajszym wieczorze.

Przepełniona nieuzasadnioną złością wypiłam ze dwa czy trzy mocniejsze drinki, więc mój ból głowy kompletnie mnie nie dziwił. Nigdy nie potrzebowałam zbyt wiele alkoholu, żeby doskonale poczuć konsekwencje jego spożywania. Tym bardziej jeśli wziąć by pod uwagę, że wczorajszego dnia nie zjadłam praktycznie nic wystarczająco pożywnego. I katastrofa murowana.

Leniwym ruchem ręki sięgnęłam po telefon znajdujący się na mojej nocnej półce i spoglądając na wyświetlacz niemal wypuściłam go na podłogę dostrzegając na ekranie powiadomienia o co najmniej dziesięciu nieodebranych połączeniach. I wszystkie były od Williama.

Doskonale pamiętałam, że wysłałam mu nad ranem wiadomość dziękując mu za nowe drzwi, więc chyba nie mogło być aż tak źle, prawda? Przecież to miała być tylko taka nieszkodliwa zaczepka.

Jednak ani trochę nie ufając w tym momencie swojej pamięci, w panice odpaliłam naszą konwersację i dostrzegłam napisane przeze mnie słowa.

Dzięki za nowe drzwi, tych już tak łatwo nie wyważysz szefie."

Idiotka.

Jak mogłam napisać coś tak głupiego?
Z niedowierzaniem przeciągnęłam ręką po mojej twarzy i głośno westchnęłam. Zdecydowanie picie alkoholu mi nie służyło.

Powoli z ogromną niechęcią, wywołaną tą kompromitującą sytuacją zwlekłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki, żeby względnie się ogarnąć. W pierwszej kolejności przemyłam twarz chłodną wodą, która w tej chwili była niczym najlepszy lek na moje poranne udręki. Następnie szybko umyłam zęby i związałam włosy w lekkiego kucyka dodając do niego delikatną białą wstążkę. I gdyby nie zważać na to, że w dalszym ciągu byłam w swojej piżamie to w tym momencie wyglądałam na względnie odświeżoną. Właśnie zmierzałam do swojego pokoju po rzeczy na przebranie przed porannym prysznicem, jednak dźwięk dzwonka skutecznie wybił mnie z rytmu.

Nie myśląc nad tym zbyt długo, szybkim ruchem otworzyłam drzwi, zastając nikogo innego jak swojego szefa, a właściwie to Williama, ubranego w czarną elegancką koszulę, która idealnie podkreślała niemal każdy jego mięsień.

Jak to możliwe, że on o każdej porze dnia wyglądał tak nienagannie?

Z niedowierzaniem zamrugałam oczami i dokładnie w tej sekundzie, w której udało mi się wrócić do rzeczywistości tak samo bardzo zapragnęłam zatrzasnąć mu te drzwi przed nosem.

– Widzę, że z premedytacją olałaś moje rady odnośnie swojego ubioru – rzucił, uważnie mi się przyglądając.

A ja w tym momencie uświadomiłam sobie, że stoję przed nim praktycznie kompletnie nieogarnięta, w kremowej koronkowej piżamie. I to już drugi raz z rzędu. I żadnego znaczenia nie miał dla mnie fakt, że to była jedna z moich najładniejszych, bo to wciąż była piżama. Nie czekając więc ani chwili dłużej szybko sięgnęłam po szarą bluzę znajdującą się na wieszaku, aby ukrócić swoją i tak już wystarczająco wielką kompromitację.

– A ty jesteś tutaj, bo? – spytałam, próbując kompletnie zignorować jego niestosowny komentarz.

– Bo jeszcze wczoraj chciałaś ze mną porozmawiać, a poza tym ignorujesz moje telefony – odparł naturalnym tonem, dodając do całości ten swój cwaniacki uśmieszek, który od przybycia nie schodził mu z twarzy.

– Właśnie. Chciałam. A to czas przeszły – rzuciłam, niemal zatrzaskując mu drzwi przed nosem.

– Daj spokój Clare, o co ty się tak złościsz – ciągnął rozmowę, chwytając szybkim ruchem już na wpół zamknięte drzwi.

Deliverance - Edevane Brothers 1Where stories live. Discover now