6

544 25 60
                                    

📍Barcelona, Hiszpania

POV MARCELINA

   Minęło trzy dni od kiedy ostatnio widziałam Pabla, pomijając jeden moment w którym do mnie przyjechał dosłownie na chwile, aby mi coś wręczyć. Po tamtej nocy wiem, że nasze pisanie ze sobą, po tamtym wypadzie się tylko nasiliło.

   Dziś był mecz Fc Barcelony o tytuł Joana Gampera o który grają z Tottenhamem. Pablo jak obiecał załatwił mi wejściówki, co wtedy mi je przyniósł i na mecz wybieram się wraz z moim tatą oraz młodszymi braćmi. Do meczu została około godziny, ale przy natłoku ludzi, bo to pierwszy mecz na nowym stadionie po dłuższej przerwie, lepiej żeby pojechać wcześniej.

   Założyłam starą, domową koszulkę Fc Barcelony z sezonu 21/22 z Messim na plecach. Bolało mnie to, jak odchodził z klubu myślę, że wtedy cały świat się załamał i na chwilę zatrzymał. Nikt nie myślał, że dożyjemy tej chwili, ale teraz jest szczęśliwy w Inter Miami, i to się dla mnie liczy, aby mój idol był szczęśliwy. Dlatego nie umiejąc się pogodzić z jego odejściem, na zamówienie wzięłam koszulkę z jego nazwiskiem w pierwszym sezonie bez niego. Lubiłam ją mimo wszystko, miała bardzo ładny wzór.

   Dobrałam do tego szerokie niebieskie dżinsy i białe Conversy za kostkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, dzisiaj wyjątkowo mi się chciały układać, z czego byłam bardzo zadowolona. Użyłam perfum na najbardziej żylastych miejscach na szyi i zabierając ze sobą, tym razem zwykłą czarną torebkę, wyszłam z pokoju, upewniając się setny raz, czy na pewno wzięłam bilety.

  — Gotowi? — zapytałam.

   Mój tata, jak i moi bracia też byli ubrani w koszulki Barcelony. Mój tata też miał starą, domową koszulkę z Messim na plecach z sezonu 15/16, natomiast moi bracia mieli koszulki z tego sezonu. David miał na sobie koszulkę z drugiego kompletu strojów drużyny Blaugrany z Lewandowskim na plecach, a Liam domową tylko, że z Gavim.

   Tak, z Gavim.

Przecież jak on się dowie, że się z nim znam, to chłopak mi tu zejdzie.

   Oczywiście, że wiedziałam o tym jak Liam uwielbiał Gaviego. Bardzo go podziwiał, jego temperament na boisku, który nie zawsze był najlepszy, jak i jego niesmowity talent, który ja sama podziwiałam. Mimo, że się śmiałam, że go pokonam, tak w głębi ducha wiedziałam, że nie mam z nim szans. Co z tego, że umiałam jakieś tricki? Z tą różnicą, że on je praktykował cały czas, a ja nie pamiętam kiedy ostatnio miałam piłkę przy nodze.

  — Jedźmy już! — krzyknął Liam, który był na maksa podekscytowany.

   Po twarzach pozostałej dwójki również widziałam to podekscytowanie, które też ja sama wewnętrznie odczuwałam. Tak dawno nie byłam na meczu, a na Montjuic jeszcze nigdy, więc byłam jeszcze bardziej ciekawa i pragnęłam jak najszybciej się tam znaleźć.

  — No to chodźmy — oznajmił tata, i po pożegnaniu się z mamą i Daphne, skierowaliśmy się do samochodu, ja na miejscu pasażera oczywiście.

   Tak jak myślałam, wylądowaliśmy w korku, co znacznie przedłużyło czas jazdy na stadion. Po ponad pół godzinie drogi w końcu zaparkowaliśmy niedaleko stadionu. Woleliśmy się przejść kawałek, niż pchać się pod sam stadion, gdzie kieruje się znaczna większość. Po pokazaniu wejściówek poszliśmy zająć swoje miejsca i przyznam, że Pablo wywiązał się ze swojej obietnicy, bo nasze miejsca były praktycznie przy samej murawie.

  — Marcela, jak Ci się udało zdobyć te miejsca? — zapytał mnie David, zachichotałam.

  — To moja słodka tajemnica — uśmiechnęłam się i mrugnęłam do niego.

zing | pablo gaviWhere stories live. Discover now