15

619 40 39
                                    

POV PABLO

   Otworzyłem powoli oczy czując, że jestem przykryty kocem pod sam nos. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i uświadomiłem sobie, że jestem u Marceliny, a wczoraj zasnęliśmy podczas oglądania w swoich ramionach.

   Uśmiechnąłem się na to wspomnienie, ale zacząłem się zastanawiać, gdzie znajdowała się dziewczyna, ponieważ nigdzie w pokoju jej nie było.

   Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz dłonią. Wziąłem do ręki telefon i sprawdziłem godzinę. Było trochę po godzinie dziesiątej, więc nie było tak źle.

Przynajmniej się wyspałem.

   Tak jak myślałem już poprzednim razem, łóżko Marceliny było niesamowicie wygodne, wygodniejsze niż moje, więc mógłbym tu spać wieki.

Pod warunkiem, że ona będzie spać razem ze mną.

   Stwierdziłem, że poczekam na dziewczynę i zacząłem przeglądać Instagrama na zabicie czasu, aby sprawdzić czy coś się działo przez noc, ale jak zwykle nic konkretnego. Gdy wyłączyłem aplikację usłyszałem pobrzękiwanie naczyń, a dźwięk nasilał się coraz bardziej.

   Usłyszałem odstąpienie drzwi i otwieranie ich na oścież, a po chwili zza rogu wyłoniła się Marcelina z uśmiechem na ustach, i jedzeniem na tacy.

  — Dzień dobry, śpiochu. Zrobiłam Ci śniadanie — przywitała się i lekko zachichotała.

   Wciąż oszołomiony i lekko zaspany, próbowałem ogarnąć co się dzieje, ale z uśmiechem przyjąłem tacę z jedzeniem oraz jak widziałem, kawą.

  — Dziękuję — uśmiechnąłem się. — A Ty już jadłaś mam nadzieję, bo jeśli nie, to jesz to razem ze mną — powiedziałem.

  — Nie jadłam, ale najpierw przyniosłam Tobie. Pójdę po swoją porcję, zaraz wrócę — oznajmiła, po czym zniknęła za drzwiami.

   Spojrzałem na to co miałem na tacy i nie wiedziałem co to jest, ale wyglądało bardzo smakowicie. Wziąłem do ręki kubek kawy i wziąłem łyka.

Karmelowe latte macchiato.

   Kawa rozpłynęła mi się w ustach. Nie wiem jak Marcela to robiła, ale kawa z jej rąk była najlepsza jaką kiedykolwiek piłem. Usłyszałem kroki i po raz kolejny pobrzękiwanie naczyń, a po chwili ponownie stała przede mną Marcelina. Usiadła ostrożnie obok mnie ze swoją tacą, z tym samym co miałem ja, z tą różnicą, że ona miała herbatę.

  — Marcela, co to jest? — spytałem niepewnie.

  — To jest szakszuka, czyli moje popisowe śniadanie — powiedziała. — To są jajka w pomidorach z bazylią, spróbuj — zachęciła mnie po wytłumaczeniu.

   Wziąłem trochę na widelec, pod jej czujnym okiem i włożyłem do buzi.

  — O matko, ale dobre — powiedziałem po przełknięciu i uśmiechnąłem się do niej, biorąc kolejny kęs.

  — Widzisz? Coś nie coś potrafię — zaśmiała się, a ja razem z nią.

  — Jak Cię podszkolę to jeszcze masz szansę mnie przebić — powiedziałem. — Widzę ukryty talent — spojrzałem na nią radośnie.

  — Tak? Widzisz we mnie potencjał? — zapytała ze śmiechem.

  — Zależy na kogo — powiedziałem cwanie, a dziewczyna spaliła buraka. — Celin, jakaś czerwona się zrobiłaś — roześmiałem się, za co dostałem w ramię. — Żartuję, w każdej dziedzinie widzę w Tobie potencjał — wyszczerzyłem się.

zing | pablo gaviWhere stories live. Discover now