2

785 29 55
                                    

narrator wszechwiedzący

*obecnie*

📍Barcelona, Hiszpania

   Gavi wczoraj wrócił ze słonecznej Sevilli do równie słonecznej Barcelony, aby zacząć przygotowania do presezonu. Za cztery dni lecą do Stanów Zjednoczonych, aby zagrać cztery mecze towarzyskie, przygotowujące do sezonu.

   Był strasznie podekscytowany nowym sezonem, ponieważ poprzedni nie mógł skończyć się lepiej niż wygraną La Ligi, a wcześniej w styczniu wygrania Superpucharu Hiszpanii. Jego pierwsze trofeum, nie pomijajmy też wygranego w czerwcu z hiszpańską drużyną narodową Ligi Narodów. A to dopiero początek jego przygody zdobywania pucharów.

   Był już po porannym treningu i szedł właśnie ulicami Barcelony do sklepu, aby zrobić zakupy spożywcze, bo miał pustą lodówkę po nieco długiej nieobecności we własnym domu. Jednak dużo nie będzie kupował, bo zaraz ponownie wyjeżdża na jakiś czas.

   Jak zawsze ostatnimi czasy, szedł pogrążony we własnych myślach. Do nadmiaru myśli, doszedł stres dotyczący przyszłego sezonu. Czy sobie poradzą? Czy znów wygrają La Ligę? Mimo wszystko był to pozytywny stres, szatyn nie mógł się doczekać, aby ponownie robić to co kocha.

   Szedł tak zamyślony, że w pewnym momencie poczuł jak coś, a raczej ktoś się od niego odbija. Jedyne co usłyszał to głośny upadek, ostre syknięcie i ciche pęknięcie szkła.

POV PABLO

   Będąc dalej w szoku spojrzałem na osobę na którą wpadłem. Była to dziewczyna, na oko w moim wieku. Podczas uderzenia poczułem, że z ręki wypadł mi telefon, który jak widzę, trzymała w dłoni.

  — Mam Twój telefon — zaśmiała się z lekkim grymasem na twarzy.

  — O Boże, bardzo Cię przepraszam — uklęknąłem przy niej. — Nic Ci nie jest? Jesteś cała? — spytałem zmartwiony.

   Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy, po czym zamarłem.

Miała piękne, jasnozielone oczy.

Niemożliwe.

   Poczułem się jakby świat się na chwilę zatrzymał. Czy o tym mówiła mama? Gdy nawiązałem z nią kontakt wzrokowy, poczułem, że szybciej bije mi serce.

Nie chciałem go przerywać.

  — Jest okej — jej głos przywrócił mnie do rzeczywistości.

   Spojrzałem na nią. Miała długie czarne, falowane włosy i bladą karnację. W jej głosie był słyszalny nieco inny akcent, niż u rdzennych Hiszpanów. Obejrzałem ją i spojrzałem na jej łokcie. Były czerwone.

  — Krwawisz — oznajmiłem zmartwiony nieznajomą.

  — To nic takiego, przeżyje. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni — zaśmiała się. Już wiem, że uwielbiam ten dźwięk.

  — W samochodzie mam wodę ultenioną i bandaż, chodź opatrzę Cię — pomogłem jej wstać, po czym od razu otrzepała spodnie po upadku. Zaszkliły mi się oczy, czułem się źle, że przez moją nieuwagę musi cierpieć. Było mi jej szkoda.

  — No coś ty nie trzeba. Poradzę sobie — uśmiechnęła się pokrzepiająco, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. — To chyba Twoje, uratowałam go przed upadkiem — zachichotała podając mi telefon.

  — Dziekuję — uśmiechnąłem się, co odwzajemniła.

  — Nie ma za co. Ciekawe jak mój się trzyma — sięgnęła ręką do tylnej kieszeni swoich spodni.

zing | pablo gaviWhere stories live. Discover now