#19#

30 2 0
                                    

Słysząc co dzieje się za ścianą nie wytrzymałem. Otworzyłem agresywnie drzwi pozwalając im uderzyć o ścianę.

— Ej co je- — Nie mając zamiaru słuchać tego pokrytymi bliznami padalca złapałem go mocno za kark od razu rzucając dość ciężkim ciałem o ziemię.

— Puść kurwa — warknął obcy szarpiąc się tak samo jak młodszy jeszcze przez ułamek sekundy kiedy wszedłem do pokoju.

— Zamknij się — odparłem agresywnie czując jak buzuje we mnie wściekłość. Bez chwili wahania klęknąłem prawą nogą na jego szyi unieruchamiając go tym samym. Nim cokolwiek bym zrobił wolałem być pewny, że rudowłosy jest cały i zdrowy. Zlustrowalem go wzrokiem kiedy wypluwał materiał z ust. Pozwoliłem mu też się lekko poprawić i skulić w rogu pokoju nadal siedząc na łóżku. Mając pewność, że nic mu nie jest, a dodatkowo, że jest już spokojniejszy w końcu się odezwałem:

— Jin. — Powitałem go lekkim uśmiechem wraz ze skinieniem głowy. — Myślałem, że nie masz zamiaru dziś pracować — w moim głosie było słychać wyrzut. Widząc go dziś z innymi mężczyznami, jak się śmieje, jak ich dotyka, czy gorsza jak zajmował się jednym w zaułku, ledwo wytrzymywałem. Musiałem go jednak pilnować, musiałem być pewny, że jest bezpieczny na właśnie taki przypadek jak teraz. Młodszy na moje słowa pobladł, jego dłonie owinęły mocniej kolana przyciągając je sobie do torsu. Pragnąłem go przytulić, uspokoić ale wiedziałem, że nie mogę. To jego życie i musi znać konsekwencje swoich decyzji.

— Nie miałem ale... Musiałem... Potrzebuje pieniędzy ja... Um... To nie jest ważne. Dziękuję za pomoc — wybełkotał od razu wycierając wilgotne policzki. Domyślam się, że płakał ze strachu choć nie miałem zamiaru tego komentować.

— W takim razie domyślam się, że jesteś aktualnie wolny?— kontynuowałem z nim rozmowę jakby wcale na ziemi pode mną nie leżał ktoś obcy.

— Ej! Jest zajęty nie widzisz? — oburzył się jeden z jeszcze niedawno podlegających mi wojowników.

— To nie uprzejmie tak przerywać, gdy dwie osoby rozmawiają — mruknąłem wplątując palce w brązowe włosy aby po kilku sekundach bez wąchania uderzyć z całej siły głową obcego o ziemię. Ten jęknął na chwilę ogłuszony pozwalając mi kontynuując na chwilę dialog.

— Ja... Tak — odparł młodszy wyraźnie zmieszany tą sytuacją. Sam domyślałem się jak osobliwe było to wszystko. Mimo to nie miałem miałem zamiaru odpuszczać. Młody próbował się ode mnie odciąć, a na to nie miałem zamiaru pozwolić. Zacisnąłem mocniej dłoń na włosach aby dać upust stresowi i postawiłem wszystko na jedną kartę.

— To dobrze ale... Ze względu na zaistniałą dziś sytuację muszę ci powiedzieć, że zależy mi na regularnych spotkaniach, a nie jednorazowym. — Chłopak na moje słowa całkowicie pobladł wyraźnie zbity z tropu.

— Ale ja nie-

— Rozumiem, że może to być nagła informacja, aczkolwiek liczę, że szybko ją przemyślisz. Jeśli nie będziesz miał zamiaru przystać na moją propozycję będę niestety zmuszony by pozostawić cię z twoim klientem sam na sam. — przerwałem mu blefując. Nie byłem pewny czy się zgodzi ale nie miałem nic do stracenia. Wiedziałem, że stara się to wszystko przemyśleć. Wiedziałem też, że nie chce być sam na sam z tym typem. Po tylu latach widzenia go w obozie już nie jednej sytuacji z nim związanej doświadczyłem. Zdarzało się nawet, że jego napady brutalności były zgłaszane do mnie. Jin na pewno też już to odczuł na sobie.

Normalnie każdy by zgodził się odejść z kimkolwiek innym bez wąchania byle by być bezpiecznym aczkolwiek rudzielec wyraźnie pragnął odsunąć się również ode mnie. Cisza coraz głośniej dzwoniła mi w uszach powoli doprowadzając mnie do szaleństwa. W końcu nie wytrzymałem puszczając włosy mężczyzny pode mną.

— Więc jak będzie Jinie?— Brak odpowiedzi z drugiej strony pokoju rozbudzał na nowo moja pustkę w środku.

— Nie odpowiada ci to znaczy, że nie chce. Nie masz już nad nikim władzy Nam i pogódź się z tym. Jesteś zwykłym człowiekiem jak ja czy może nawet ta dziwka na łóżku. — głos obcego był chrapliwy, domyślałem się, że w ustach ma pełno krwi. Nie potrafiąc się opanować docisnąłem go kolanem do podłogi.

— Już ci mówiłem, że masz zamknąć ten obrzydliwy pysk — warknąłem niskim tonem. Pragnąłem nie wystraszyć Jina choć całą sytuacja powoli zaczynała wyprowadzać mnie z równowagi.

— J-ja... — zaczął niepewnie młodszy od razu łapiąc całą moją uwagę. Wlepiłem w niego wzrok czując jak nikła nic nadziei zaczyna się we mnie budzić.

— Tak?— zapytałem, gdy ten spuścił wzrok.

— Chodźmy Nam... Omówimy wszystkie warunki na bardziej neutralnym gruncie okay?— zapytał z nadzieją w głosie. Na te słowa motyle na nowo zaczęły rozgania ciemność w moim wnętrzu. Możliwe, że była to głupia nadzieja wywołana tym drobnym zwycięstwem, jednak byłem pewny, że gdy on spędzi ze mną choć trochę więcej czasu przyzwyczai się do mnie. Może nawet polubi... Może, może zapragnie pozostać przy mnie.

Wiedziałem, że byłem gotowy mu płacić nawet do śmierci, aby tylko mnie nigdy nie opuścił.

— Oczywiście! Powiedz mi jeszcze tylko ile obiecał ci za pobyt tutaj?

— C-co?

— Powiedz ile miał ci zapłacić. Uważam, że należy ci się rekompensata. — sięgnąłem do skórzanego worka wypełnionego monetami.

— A-ale ja... My. To znaczy. Nic nie zaszło.

— Nie interesuje mnie to. Należy ci się rekompensata i lepiej po prostu powiedz ile ci miał zanim zabiorę mu tą całą sakwę. — postawiłem sprawę jasno zaczynając przeliczać jego zasoby, które nosił przy sobie.

— Dwadzieścia trzy srebrne monety — mruknął młodszy wyraźnie niezadowolony.

— Okay, zaokrąglimy to do trzydziestu. Chyba nie masz nic przeciwko *imię typa z blizną*?— obcy coś wymruczał dla tego jedynie uderzyłem go z pięści w łopatkę.

Jęk bólu wypełnił pomieszczenie czym się nie przejąłem. Zostawiłem mu rozsypaną resztę money a sakiewkę z trzydziestoma srebrnymi monetami dałem młodemu pomagając mu wstać z łóżka. Poszedłem obejmując go za ramię w stronę drzwi ignorując wykrzykiwane przez mojego byłego podwładnego groźby.

Byłem przeraźliwie szczęśliwy, że mój blef zadziałał. 

Zniewoleni • NamJinWhere stories live. Discover now