Rozdział 12

82 5 0
                                    


Trochę mi głupio patrząc na to jak moja przerwa się przeciągnęła. Przez ten długi czas starałam się napisać jakiś rozdział, jednak kompletnie nie potrafiłam nic z tego wyciągnąć. Pisałam dosłownie raz na jakiś czas po parę zdań, ale mimo to ciągle po głowie miałam już rozwinięcie całej fabuły i chyba dlatego dalej coś mnie przy tym trzymało.

Tak więc oto i on. Krótki, ale wprowadzający do całej akcji 🫶🏻
___________________

Czas z reguły powinien leczyć rany. Zmieniłam na ten temat zdanie, gdy ubiegłe tygodnie stały się moim największym koszmarem, a im dalej wybiegałam myślami w dal, tym moja obawa co do przyszłości wzrastała. Nie wiedziałam, że pustka to najmniejszy szczegół w moim obecnym stanie. Czułam kompletną obawę do której dodatkowo dokładały się sytuacje raniące mnie jeszcze bardziej. Zgubiłam drogę, którą dotychczasowo podążałam. Tłumiłam w sobie tonę emocji, a dodatkowo zostały one zmieszane z ubiegłymi wydarzeniami.

Pogrzeb Harper odbył się dokładnie dziesięć  dni,  sześć godzin i dwadzieścia dwie minuty temu. Ciężko było stwierdzić kiedy ostatnim razem takie obliczenia przychodziły mi z taką łatwością, a wręcz same się nasuwały. Gdy tylko wspominałam ten dzień samoistnie rozdrapywałam świeżą ranę jeszcze bardziej. Matki i ojca nie zastałam nawet przy ostatnim pożegnaniu. Nie byłam pewna co musiałoby się przełomowego wydarzyć, żeby wywołać w nich jakikolwiek cień skruchy bądź współczucia. Mieli wiele potyczek oraz kłótni z moja młodszą siostrą , jednak to bez zmiennie była ich córka.

Zapewne zawitaliby na pogrzebie tylko gdy mogliby odziedziczyć większy dobytek, jakby w ogóle któraś z nas taki posiadała.

Natomiast mimo drobnych nieprzyjemności ze strony osób, z którymi dzieliłam więzy krwi,  nie musiałam martwić się o wsparcie bliższych, którzy nawet przy gorszym nastawieniu nie odstąpili mnie na krok. Ich wsparcie podtrzymało mnie do tego momentu.

Od tygodnia zasiadam o stałych porach w fotelu znajdującym się naprzeciw szerokiego okna tarasowego. Przemijają godziny, a ja wbijam  wzrok w zmieniającą się za nim pogodę oraz porędnia. To był nowy rytuał, który pozwalał mi skupić myśli na czymś innym niż widok mojej młodszej siostry leżącej w trumnie. Jej neutralny i pusty wyraz twarzy dalej ukazywał się, gdy tylko przymykałam powieki. Ślady po cholernej róży najbardziej przykuwały uwagę.

Chcialam znaleźć odskocznię, tym samym próbując zostać pochłonięta przez wir pracy, jednak to również nie było mi dane. Dwa dni temu pojawiłam się na komisariacie w gotowości do wzięcia jakiejś nowej sprawy, aby zmienić szarą codzienność.

  Próba zakończona niepowodzeniem.

Kiedy chciałam przekroczyć próg swojego biura, dowódca wyłonił się znikąd. Dostałam solidną reprymendę i dodatkowo w moją stronę została rzucona groźba zwolnienia dyscyplinarnego. Coś wewnątrz mnie po prostu pękło. Odebrano mi coś  co jako jedyne by mi pomogło. W tamtym momencie dłoń powoli zsunęła się z klamki, a gdy już zdołałam unieść głowę, obok mężczyzny dostrzegłam Valerio.

,, Powinnaś już iść i dać sobie czas Isa''- dokładnie te słowa wybrzmiały z jego ust.

Chciałam wtedy rzucić jakąś kontrą w ich stronę, jednak nagle odebrało mi mowę. Po prostu zamilkłam, następnie odchodząc.   Rozpamiętywałam tak błachął rzecz już 48 godzin, a dalej na samo wspomnienie miałam łzy w oczach. Samotna praca w domu nie przynosiła takich samych rezultatów i satysfakcji, ponieważ brak nowych informacji nie pozwalał na konkretne ruszenie do przodu, a to było najistotniejsze.

April jako jedyna osoba stała się moim pomocnikiem w obecnej sytuacji . Po nieprzyjemnym starciu na komisariacie dostałam od niej telefon. Pogawędka trwała dobre czterdzieści minut, jednak sama z siebie przejęła kontrolę nad rozmową tłumacząc mi na czym aktualnie stoją. Nowe ciało, niewielkie lecz wyszczegolnione dowody i tym razem brak notatki na plecach ofiary. Morderca chciał dawać policji po małym kawałeczku tak, aby nic konkretnego nie dało się z tego wyciągnąć.

  Przyjaciółka obiecała dostarczać mi najważniejsze informacje o przebiegu całej sprawy. Ta rozmowa popchnęła mnie do solidnego zebrania się i zaczęcia czegoś co po dobrym rozplanowaniu może przynieść mi upragnioną ulgę oraz cień spokoju.
Wiedziałam, że sama wszystkiemu nie podołam. To było bardziej niż oczywiste. Informacje jakie będę dostawała od April nie dadzą za dużo bez pełnego widoku miejsc zbrodni, ani bez zwrócenia uwagi na najmniejsze szczegóły, które mogą być najistotniejsze. Do tego sprzeciwiałam się narzuconym mi zasadom. Nigdy czegoś takiego nie robiłam, więc czułam przypływ stresu na samą myśl o tym.

Kluczem, który pomoże mi otworzyć zamknięte drzwi jest osoba potrafiąca znaleźć czasami więcej informacji niż sama policja. Nie mogłoby być tak pięknie, wiedząc, że po drodze napotka się jeden ogromny minus.

Ja zapobiegam i zamykam za kratkami przestępców, a on zwinnie tego unika przez co policja ma go na celowniku już od dawna.

***

Stałam przed lustrem z podświetleniem wprowadzając dodatkowe poprawki w swoim wyglądzie. Za oknem zaczęło się znacznie ściemniać, więc odpalenie lampek było nieuniknione. Nie mogłam wyglądać na kogoś kto koniec końców nie wie po co przyszedł. Pewność siebie i odwaga musiały ze sobą aktualnie współgrać. Przejechałam ostatni raz bordowym błyszczykiem po ustach, następnie dokładnie rozprowadzając go wargami po całej powierzchni. Sprawnie podeszłam do szafy, w locie umieszczając kosmetyk na toaletce. Bez problemu odszyfrowałam kod niewielkiego sejfu, aby móc wziąć z niego pistolet. Nie zamierzałam do nikogo strzelać. Miał on bardziej służyć do nastraszenia kogoś, a w skrajnym wypadku do wykonania strzału ostrzegawczego. Wiedziałam, że używanie go poza pracą jest skrajnie zabronione i nieodpowiednie.

Sprawdziłam ile naboi znajduje się w magazynku, po czym wepchnęłam broń do kabury paska. Narzuciłam czarną, skórzaną kurtkę na ramiona i gdy tylko ostatni raz spojrzałam sobie samej w oczy, opuściłam sypialnię, a chwilę później dom.

Ostatni czas sprawił, że  nieprzemyślane decyzje dosyć często dawały o sobie znać. Jechałam właśnie przez ciemną drogę do miejsca, którego nie odwiedziłabym nawet w najgorszych koszmarach, wiedząc jakie może nieść ze sobą problemy. Policja często ingerowała w działalność tego lokalu, a jednak jeszcze ani razu nie zdołała zamknąć jej przez brak konkretnych dowodów. Umieszczenie za kratkami paru nic nie znaczących ludzi dawało nikłe rezultaty.

  Dostrzegając wolne miejsce, zaparkowałam samochód na początku drogi. Odwróciłam powoli głowę dalej szukając resztki zdrowego rozumu. Po niespełna sekundzie ukazał się mi wielki szyld z napisem Conclave Club, który został podświetlony przez ponad przeciętnie rażące neony. Zastanawiałam się czy może nie znaleźć jakiegoś tylnego wejścia, aby aż tak nie przykuwać uwagi innych.

Miałam takie rozważania do momentu kiedy zdążyłam już podejść pod główne bramki. Kolejka ludzi nie była zbyt duża, więc zanim się obejrzałam i to w znaczeniu dosłownym, stanęłam twarzą w twarz z facetem wyższym ode mnie o głowę.

– Dowód– pogonił.

– Słucham?– przez rozproszoną uwagę nie wyłapałam słowa wypowiedzianego dosyć szybko.

– Małolata udaje głuchą, żeby wejść do środka?– zrobił solidny krok do przodu.– Dowód.

Nie zdołał odgonić mnie od wyjścia, więc pozostając niewzruszona, wygrzebałam z kieszeni kurtki portfel. Między jego przegródkami znalazłam plastikowy prostokąt, sprawnie ukazując go mężczyźnie.

– Woodsmore– mruknął tylko pod nosem, otwierając przejście.

Odwróciłam się od niego, podchodząc do gółwnych drzwi, które po chwili lekko popchnęłam. Moim oczom prędko ukazał się typowy widok związany z takimi miejscami. Tłum ludzi zajmujących cały parkiet, część z nich odpoczywała w lożach za innymi bramkami, a druga część spoczywała przy barze w środkowej części. Nie zamierzałam nawet wchodzić w jakiekolwiek interakcje, więc przedostałam się mniej zatłoczoną trasą na drugi koniec.

Spotkałam tutaj  cały szereg drzwi z różnymi plakietkami. Moją uwagę przykuły jednak tylko jedne, chronione przez kolejnego z postawnych mężczyzn. Wiedziałam, że jeśli tam wejdę to już nie będzie odwrotu.

Hellish truthKde žijí příběhy. Začni objevovat