7. Nie byłaś błędem

87 4 0
                                    

Wiecie co jest gorsze niż kłótnia?
Siedzenie z tym kimś w jednym samochodzie po kłótni.
Usłyszałam od niego przeprosiny, które chciałam usłyszeć. Były szczere i widziałam to, ale czy to coś zmienia? Nie wiem. Nie wiem czy po tym wszystkim co zaszło między nami zeszłego lata tak po prostu odpuszczę to wszystko. Potrzebuję czasu i chwili zapomnienia żeby to poukładać. Potrzebuję resetu. Po to tutaj też przyleciałam, żeby znaleźć siebie na nowo choć tak wiedziałam, że będą tak blisko niego to będzie trudne.
Rafe parkuje samochód przed białym domem, gasi silnik i żadne z nas nie rusza się z miejsca. Oboje wiemy, że nie wszystko zostało wyjaśnione. Ja sama czuję, że nie zdradził mi wszystkiego. Jest coś czego nie powiedział mi wprost. Widziałam to w otchłani błękitu jego oczu, znam go zbyt dobrze.
– Spotykam się z kimś.
Auć.
– To nic poważnego i od niedawna, ale wolę żebyś to usłyszała ode mnie.
To miłe Rafe, dziękuję.
Cóż, jak na jeden dzień to sporo się dzieje. Jednak tego, że kogoś ma spodziewałam się najmniej. Kłuje i boli, ale może tak właśnie będzie lepiej? Łatwiej? Prościej dla mnie iść dalej i nie rozpamiętywać? Zamknąć powoli i do końca rozdział z nim.
– To...dobrze Rafe. Zasługujesz żeby być z kimś szczęśliwy tylko proszę, nie każ mi na to patrzeć. Jeszcze nie. Daj mi kilka dni. – mówię szczerze i może zbyt wylewnie, ale tego chciał. Chciał żebym zachowywała się dojrzale, chciał mieć prawdę na językach. Patrzę w te jego bajkowe oczy, które śnią mi się po nocach i o których śni po nocach ktoś jeszcze i o których ja muszę powoli na dobre zapomnieć.
– Mary ja... – nie pozwalam mu dokończyć kiedy jego oczy błagają ale o co? O co błagasz Rafe?
– Chciałeś żebym zachowywała się doroślej? Więc robię to szczerze rozmawiając o tym jak się czuję, nie o to chodziło? – pytam.
– Mary ja nie sprowadzam jej do domu, mało prawdopodobne żebyś nas tu spotkała. I mówiłem już, że to nic poważnego. Po prostu się spotykamy i tyle. Nic wielkiego.
– Ona też tak myśli?
– Mary...
– Po prostu nie popełnij tego samego...błędu co ze mną.
Mówię zagryzając mocno policzki od środka, aż czuję metaliczny posmak krwi. Ale nie mogę się teraz przed nim totalnie rozpaść, nie teraz. Nie po raz drugi i nigdy więcej. Uśmiecham się.
– Nie byłaś błędem.
– Cytuję Twoje własne słowa.
– Wiem kurwa wiem, spierdoliłem to, przeprosiłem i nie chcę żebyś tak więcej o tym myślała. Zeszłe lato nie było błędem, nie było pomyłką, Ty nie byłaś błędem. Ja nim byłem, ja kurwa nie umiałem się powstrzymać. Ja. Nie Ty. – podnosi głos gestykulując dłońmi, a teraz przejeżdża sobie nimi po głowie z frustracji. – Ile czasu musi minąć żeby było tak jak wcześniej?
– Nie wiem, może nigdy nie będzie. – mówię wzruszając obojętnie ramionami. – Nie wchodźmy sobie już w drogę, ja chcę zacząć żyć na nowo, a Ty zaczynasz tworzyć coś nowego z kimś. Oboje idziemy jedną drogą, ale w zupełnie innych kierunkach. – mówię powoli szukając odpowiednich słów, które dobrze opiszą punkt w jakim się teraz znajdujemy. – Nie potrzebujesz mnie teraz obok, a ja sama teraz nie potrafiłabym być obok Ciebie i tej dziewczyny. Nie zmuszaj mnie do tego Rafe. – kręcę głową zaciskając wargi patrząc przez przednią szybę na posiadłość.
– Ty nie potrzebujesz mnie? Nie chcesz żebym był obok?
Chcę Cię obok siebie w sposób w jaki Ty nie chcesz.
– Sama nie wiem co mi jest teraz potrzebne, a co nie.

Last summer was a mistake (Rafe Cameron)Where stories live. Discover now