CHAPTER ELEVEN

8 2 5
                                    

TW: odebranie sobie życia poprzez po*ieszenie, atak paniki, załamanie nerwowe, brutalne bezczeszczenie zwłok
------------------------------------------------------------------

TW: odebranie sobie życia poprzez po*ieszenie, atak paniki, załamanie nerwowe, brutalne bezczeszczenie zwłok ------------------------------------------------------------------

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Co się z nim po tym stało? — To było pierwsze pytanie, jakie był w stanie skierować do kasztanowowłosej, kiedy opowiedziała mu dokładnie dlaczego uznaje to miejsce za cmentarz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Co się z nim po tym stało? — To było pierwsze pytanie, jakie był w stanie skierować do kasztanowowłosej, kiedy opowiedziała mu dokładnie dlaczego uznaje to miejsce za cmentarz.

— Z nim? — zapytała, smętnie, ale z nutą zaskoczenia. — Nie "z nią"?

— Z nią się stało to samo, co z każdym z nich — westchnął — Ale Alex…

— Powiesił się — szepnęła po czym zebrała się z miejsca, stanęła na równe nogi i zbliżyła się do krawędzi dachu. — na krokwi przy schodach skrzydła dyrektorskiego. Dwa dni po tym jak umarła. Chciał do niej dołączyć. Napisał list.

Davidowi nie spodobało się to, że kobieta opowiadając to stała tak blisko spadu. Korzystając z tego, że odwróciła się do niego plecami, sam zebrał się na równe nogi i podszedł nieco bliżej.

— Kto go znalazł? — zapytał, jeszcze podchodząc, żeby się nie wystraszyła i nie daj Boże równowagi nie straciła.

— Clarice — wyznała — zdążyła go jeszcze odciąć zanim... stał się jednym z nich.

— A kto...

— Ja.

Mężczyzna zdębiał.

— Ja musiałam zabić Stephanie. I każde inne dziecko, które tamtej nocy zostało ugryzione. Spuszczałam im pustaki na głowę. Ot tak. Chwila i po sprawie. Nie musiałam widzieć, jak ich twarz stopniowo jest przeze mnie przerabiana na miazgę. — zamilkła na chwilę, biorąc kilka, głębokich oddechów. — Najgorszemu wrogowi nie życzę, żeby musiał zabić swoje własne dziecko. To znaczy... no nie własne... Eh…

— Odsuń się od krawędzi — García powiedział to trochę zbyt ostro niżby chciał.

Charlie spojrzała na niego. Wyglądała, jakby się zaraz miała rozpłakać.

— Proszę — rzekł, już spokojniej — proszę, odsuń się od tej krawędzi.

— Boisz się? — zapytała, nawet tak, zadziwiająco, może trochę kpiąco, jakby... odpłynęła? Tak. Cokolwiek co się wydarzyło, co powiedział jej Marlon i wszyscy inni, ale to się zdecydowanie odbiło na psychice kasztanowowłosej.

ECHOES OF THE APOCALYPSE ||TWDG FF||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz