Rozdział 30

67 7 0
                                    

Pov: Ricardo

Więc tak. Po około dziesięciu minutach Kalina z ferajną wsiedli do wspaniałego busiku i odjechali w siną dal. Słońce już powoli zachodziło. A my jesteśmy w czarnej kropce. Mamy około 10 kilometrów do hostelu. Jest już 17⁰⁰. No to zaczynamy.

-JEZUU ALE MI SIĘ NIE CHCĘ...-zaczyna oczywiście Arion.

-Sherwind idziemy zaledwie pięć minut, a ty już narzekasz jak stary dziad-odzywa się Victor.

-Od razu stary dziad... Mi się po prostu nie chcę...

-Mnie też się nie chcę a idę, widzisz da się. Nawet nie wiem czym ty jesteś zmęczony, bo przecież ja niosę twoją torbe🤨

-Ale mi się nie chcęeeeee

-SHERWIND ZAMKNIJ SIĘEEEEEEEEE

-No ale mi się nie chc-nie zdazyl dokończyć, biedaczek. Victor wziął go na swe ramiona.

Dobra tam koloryzowane. Po prostu rzucil na mnie torbe z jego rzeczami i z nienacka złapał go i teraz niesie go na rękach. Victorze ty nasz wybawicielu. Uratowałeś nas od męki którą by było słuchanie Ariona Sherwind'a.

To będzie ciekawe wracanko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam wszystkich w nowym rozdziale który jest trochę krótki, ale ostatnio był na 500 słów więc num. Jakim cudem już 30 rozdział? Ogólnie to myślę, że dobijemy do 50 i koniec. Ale będę robiła chyba jeszcze drugą część. Piszcie czy byście chcieli. Bayoo<33

211 słów

Have you ever love me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz