Rozdział 51: Shizun Tego Czcigodnego...... Pfft Hahaha

151 25 2
                                    

Przez następne trzy dni Chu Wanning był jeszcze bardziej markotny niż zazwyczaj, a jego humor jeszcze gorszy.

Gniew był jasno wypisany w rysach twarzy Starszego Yuheng'a, a zła atmosfera zapadała gdziekolwiek by się nie pojawił. Uczniowie uciekali jak zwierzyna łowna, kiedy tylko zauważyli go kątem oka. Nawet Xue Zhengyong, ze względu na otaczającą go morderczą aurę, nie śmiał rozmawiać z nim tak długo jak zwykle.

Chu Wanning nie chciał się przyznać, że ma co do Mo Ran'a niestosowne uczucia, ale widząc, jak dwójka jego uczniów stała tak blisko siebie na polu treningowym i zachowywała się tak czule, nie mógł powstrzymać gniewu, który w nim wybuchł i kwaśnego uczucia, które rozlało się w jego klatce piersiowej.

Był obrzydzony.

Nie innymi, lecz sobą.

On i Mo Weiyu byli uczniem i mistrzem, nikim więcej.

Co miał do tego, z kim Mo Ran chciał się związać i w jaką relację zamierzał się zaangażować?

Jakie miał prawo do tego, by uderzyć go tylko dlatego, że nie podobało mu się to co zobaczył?

Jeśli kogoś lubi i chce przebywać z tą osobą, co to ma wspólnego ze mną!

Czy to mi przeszkadza w jakikolwiek sposób?!

Chu Wanning jak możesz być tak żałośnie małostkowy!

... Przy okazji, kiedy wycofał się o tysiąc kroków, co z tego, że poczuł niewypowiedzianą tęsknotę za Mo Ran'em? Miał swoją dumę, a jego samokontrola była praktycznie niezachwiana i na tyle silna, by trzymać jego głęboko skrywane uczucia na uwięzi, na tyle silna by stłumić tą przerażającą tęsknotę - za czym by nie była - i dusić ją tak długo, aż zniknie całkowicie.

Nikt się nigdy nie dowie o tym obrzydliwym uczuciu.

Nie zostało mu nic poza tą sakiewką z dwoma puklami włosów, które zostały ciasno ze sobą związane.

Postanowił, że Mo Ran nigdy nie dowie się o jego uczuciach. Tak jak nigdy nie dowie się, że na dnie Jeziora Jincheng tym, który znosił to niewyobrażalne cierpienie, które paliło jego nogi i kaleczyło dłonie, żeby go uratować był on, a nie Shi Mei.

Jednak, co to za uczucie?

Czy to... zazdrość?

Samo myślenie o tym sprawiało, że Chu Wanning prawie się udławił.

Przez miesiąc od tego wydarzenia, Chu Wanning starał się unikać Mo Ran'a tak często, jak było to możliwe, minimalizując ich interakcje jedynie do rutynowych instrukcji odnośnie kultywacji i nauki.

Czas leciał i zanim ktokolwiek to zauważył, nadszedł już prawie koniec roku.

Pewnego dnia, kiedy Chu Wanning wracał z wyprawy w dół góry, którą odbył aby stłumić potwory, zaczął padać śnieg zanim w ogóle dotarł do głównej bramy.

Szczyt Sisheng natychmiast został przykryty białą pierzyną. Chu Wanning nie znosił zimna, więc opatulił się mocniej swoimi szatami i żwawym krokiem ruszył ku Sali Danxin.

Gorący ogień ogrzewał pomieszczenie, kiedy w miedzianym kominie trzaskało drewno opałowe.

Chu Wanning przybył tu, aby porozmawiać z Xue Zhengyong'iem i zdać mu raport, jednak nigdzie nie było widać Lidera Sekty. Zamiast tego, wpadł tutaj na Mo Ran'a.

W Sali Danxin nie było poza nimi nikogo. To był pierwszy raz od wielu miesięcy, kiedy Chu Wanning został z nim sam i czuł się z tego powodu niesamowicie niezręcznie. Co więcej, to właśnie w tym miejscu rozgrywał się ten jego absurdalny sen.

Głupi Husky I Jego Biały Kot Shizun Księga 1: Różne Ścieżki | PLWhere stories live. Discover now