Po wyjściu Rody'ego Nicolas stał w miejscu dokładnie analizując wszystko co wydarzyło się w ubiegu całej poprzedniej godziny. Z jego dłoni wypadł nagle metalowy pręt, który trzymał w obronie własnej, bojąc się o ukręcenie jego własnego karku. Ale właśnie, szczegół był jeden. Rody wcale nie zrobił mu krzywdy. Co prawda uderzył go w twarz, ale potem zwyczajnie odszedł. To jak na tamten moment zdawało się nawet dziwniejsze, niż faktyczna próba morderstwa.
Jego ręce zadrżały, a ciało wręcz podskoczyło gdy w garażu rozległ się huk upadającej na oblaną betonem ziemie rury. Wiedział, że przedmiot został upuszczony przez niego, ale wciąz ten dźwięk wydawał się zbyt nagły, a przy tym przeszywający całe ciało nieprzyjemnym dreszczem. Czuł się trochę tak, jakby usilnie czuł ból uderzenia nim o głowę. Spojrzał na przedmiot, przesunął ją nogą pod ścianę oraz czym prędzej opuścił pomieszczenie.
Spojrzał po drodze na drzwi wejściowe, a kolejno westchnął czując nieprzyjemne ukucie w okolicy klatki piersiowej. Nie powinien był oceniać nikogo po tym, co wyczytał na temat tej osoby, ale jednocześnie nie mógł znieść lęku który mu towarzyszył, nawet gdy wcześniej absolutnie nic nie wskazywało na to by Lamoree był zły. "Źle go oceniłeś" powiedział ledwo słyszalny głos w jego głowie, gdy kierował się do salonu. Jednak w jaki sposób źle go ocenił? Nie był pewien, co podpowiadały mu jego własne myśli, był w nich pogubiony i nie wiedział dłużej co powinien zrobić, bo niby jakie miał opcję? Prawda była jasna, albo pogadać z Vincentem, albo dopytać o wszystko Rody'ego, który zapewne nie miał zamiaru już na nic mu odpowiadać.
— Może faktycznie to co zrobiłem nie było dobre? Nie wiem co myśleć, gdy to wszystko wyszło całkowicie z mojego strachu.
Jego kawa wystygła, a on dopiero co usiadł, by w ogóle ją wypić. Warknął, nie był zadowolony z tego faktu, jednak nie chcąc wylewać a przy tym marnować picia, po prostu wypił już wystygniętą. Podsunął pod rękę gazetę, ale nic mu nie pomagało. Czuł się tragicznie, a przy tym winny za to wszystko. Nie powinien robić niczego z tegoco zrobił, a teraz na dodatek nie był zdolny by z trzeźwym umysłem udać się do pracy. Co prawda mógł tam iść, ale nie czuł się wystarczająco na siłach. Postanowił więc pozostać w domu jeden dzień, by chociaż odrobinę poprawić swój stan i uspokoić buzujące w nim nerwy.
— I może naprawdę nie wszystko było jego winą? Nie znam jego motywacji ale... Co jednak mógł zrobić mu Charbonneau?
Spytał się sam siebie, nawet nie otwierając gazety. Nie poinformował nawet szefa o swojej nieobecności, a po prostu zostawił go bez telefonu. Problemy zostawił na potem, zbywając ich w tamtym akurat momencie.
─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───
W tym samym czasie Rody zastanawiał się nad dość istotną dla niego rzeczą. Czy nie lepiej było faktycznie tam wrócić. Już sam nie wiedział po co konkretnie. Czuł jedynie coraz większą desperację by rozwiązać to wszystko raz na zawszę, ale jednocześnie czuł się bezsilny w kwestii przyznaniu wyznaniu wszystkiego policji.
On wiedział że musi o tym powiedzieć, owszem, bo w przeciwnym wypadku czekała go ucieczka, ale również nie chciał. Coś odtrącało go od myśli by wyznać światu prawdę. Były to odczucia, które wpełzały w jego ciało gdy tylko go poznał, oraz gdy tylko o nim pomyślał. Vincent był inny. Był obrzydliwy oraz sadystyczny, był kimś kogo nikt nie chciał by poznać z tej samej strony co on, ale także posiadał w sobie coś czego nie potrafił przemienić w szczerą nienawiść względem jego osoby. Zaczynał rozumieć, że chciał to wszystko załatwić w inny sposób, ale jeszcze nie wiedział w jaki konkretnie. W tym mieście, w którym się znajdował na pewno nie było już osoby która by go wysłuchała, oraz w jakiś sposób doradziła. Theo też już raczej nie był osobą na którą mógłby liczyć, ponieważ Lamoree sądził, że Nicolas powiedział mu o swoich złych przemyśleniach.
CZYTASZ
❝𝐄𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐯𝐢𝐥𝐥𝐚𝐢𝐧 𝐡𝐚𝐬 𝐚 𝐡𝐞𝐚𝐫𝐭?❞ - VincexRody [ZAWIESZONE]
Horror•❅──────✧❅✦❅✧──────❅• Rysunek na okładce nie należy do mnie! Autorem książki jest: YoungGhoul •❅──────✧❅✦❅✧──────❅• Restauracja zdobywająca mnóstwo pozytywnych opinii za gościnę i smak powoli upadała, za ręką niezdarnego kelnera zatrudnionego z prz...