⊱ Rozdział 41 ⊰

281 51 9
                                    


#nicilosuwatt

˚**✿❀༓❀✿**˚


Bogini siedziała z nogami wyłożonymi na stole, gdy Heidi wszedł do pomieszczenia, zamaszyście rozsuwając drzwi. Na widok mężczyzny uśmiechnęła się kąśliwie i przestała bawić się brązowym chwostem, który miała przypięty do jedwabnego pasa swej szaty.

– Proszę, proszę. Nigdy nie pomyślałabym, że wywleczesz się z tej swojej lodowatej góry i znajdziesz kąt u Qingdiego i jego męczącej żonki – powiedziała uszczypliwie.

– Weź nogi ze stołu – poprosił cierpliwie mężczyzna, po czym zasunął za sobą drzwi.

Chidi wywróciła oczami, ale posłusznie spełniła polecenie.

– Żebyś tylko nie zmarniał od nadmiaru tutejszego ciepła. – Nadal z niego drwiła, choć nie wyglądało, aby książę miał się tym przejąć.

Heidi zasiadł za stołem i spojrzał na kobietę cierpliwie. Z wszystkich bóstw filarów lubił ją najmniej. Może dlatego, iż mawiano, że potrafi być okrutniejsza od niego. Podczas gdy jego bezwzględność skuwała się w lodzie, gniew Chidi kipiał jak wulkaniczna lawa. Trudno było orzec, którego z nich należało się bardziej obawiać. Dotychczas wygrywał w tych potyczkach, ale teraz, widząc stalowe spojrzenie Południowej Bogini, poczuł coś w rodzaju niepokoju. Zapomniał już, jak to jest żywić tak mocne uczucia.

– Nie zapytasz mnie, po co tu jestem? – Kobieta skrzyżowała ramiona, wygodniej rozsiadając się na krześle. Prowokowała go.

– Jak mniemam, masz nowiny w sprawie narośli – zgadł bez zastanowienia.

– Owoce, które nam dałeś, przydały się. – Chidi oparła łokcie na stole. – Lu Dongbinowi udało się wydrążyć w narośli szczelinę wielkości śliwki. Szkoda, że cię wtedy nie było. To, co zobaczyliśmy po drugiej stronie... – Na wspomnienie tamtej chwili urwał jej się głos.

– Co zobaczyliście? – Heidi poczuł ukłucie niepokoju. W oczach Południowej Bogini było coś, co budziło jego przerażenie.

– Nie wiem, jak to opisać – rzekła, mętnym wzrokiem wgapiając się we własne dłonie. – Tam była otchłań.

– Prachaos?

– Nie, idioto! – Uderzyła ręką w stół. – Otchłań. Zupełnie otchłań. I zaczęła wciągać do środka materie naszego panteonu. Jakby chciała nas pożreć. – Zacisnęła dłoń w pięść. – Gdyby nie szybka reakcja Lu Dongbina, nie wiem, coby się stało. Na szczęście w porę zamknął otwór.

Heidi przez chwile nie wiedział, co powiedzieć. Skóra na ciele ścierpła mu od zasłyszanych nowin.

– Jak mamy to rozumieć? – Zastanowił się. – To była reakcja obronna samej narośli, czy raczej... – Jego oczy pociemniały z niepokoju.

– Czy raczej po drugiej stronie stało się coś złego? – Chidi dokończyła za niego upiorną myśl.

– Ale to niemożliwe – westchnął. – Co złego mogło się stać?

– Więc dlaczego nie możemy się z nikim skontaktować? – Spojrzała na mężczyznę wymownie. – Może to nie w nas jest problem? Może w tym, że coś stało się z resztą panteonów?

Heidi wstrzymał oddech. Nie mieściło mu się w głowie, aby mogło dojść do podobnego zdarzenia.

– Nie, to niemożliwe... – Podniósł się, nie chcąc siedzieć bezczynnie.

NICI LOSUWhere stories live. Discover now