IX

50 8 6
                                    

Ocknąłem się w salonie na piętrze mieszkalnym Avengers. W głowie mi szumiało, ale poczułem, że nie leżę, tylko stoję z założonymi rękami oparty o ścianę. Coś było mocno nie tak. Chciałem wykonać jakiś ruch, ale nie mogłem, zupełnie jak wtedy, gdy byłem zabawką Hydry i Kingpina. Znowu się to działo?

Tęskniłeś Peter? - gdy tylko usłyszałem ten głos w swojej głowie, moje serce zabiło szybciej, ale reszta drużyny nie mogła tego usłyszeć oprócz mnie, bo mam wyostrzone zmysły.

- Czyli mógł tobą po prostu kontrolować, a ty nie miałeś nad tym władzy? - zapytał siedzący na kanapie Rhodes, wymachując w znaczący sposób rękami.

- Tak, ale zdarzało się to zazwyczaj, kiedy byłem osłabiony i nic więcej z tego nie pamiętam - wyrzuciłem z siebie słowa, choć wcale nie chciałem tego robić. Moje ciało było mi całkiem przeciwne, nie miałem nad niczym władzy, nawet mimiką twarzy. Jedyne co było mną we mnie to moje myśli, którymi chciałem głośno wykrzyczeć Avengesom, że mnie tak naprawdę nie ma teraz z nimi.

- To zaszło już za daleko - powiedziała oburzona Wdowa, wchodząc do pokoju. - Trzeba to jak najszybciej przerwać i zakończyć sprawy z Kingpinem.

- Wszyscy są już tym zmęczeni Nat - odparł Tony, po czym wstał i poklepał mnie po plecach. - Ale póki wszystko jeszcze jest na miejscu, chciałbym pogadać z Peterem na osobności.

Wewnętrznie byłem przerażony. Nie mogłem uwierzyć, że znów to się dzieje. Myślałem, że to koniec. Miałem nadzieję na lepsze życie, ale się pomyliłem. Nigdy nie było mi to pisane. Byłem więźniem własnego ciała i musiałem się z tym pogodzić. Nie istniała nawet malutka szansa na to, że odzyskam kontrolę. Kingpin wiedział, co robi i na pewno nie dałby mi ostrzec ekipy przed nim, dopóki nie wykona swojego planu.

Tak więc moje ciało ruszyło za Tonym, który niczego się nie spodziewał. Nie miał pojęcia, co się właśnie stało, że jestem niebezpieczny. Kurwa, musiałem z tym jakoś walczyć.

- Te ataki Pete - przerwał, żeby na mnie spojrzeć - zdarzały ci się już wcześniej?

- Jak byłem uwięziony, często jak byłem sam. Bałem się i jakoś tak wychodziło - kolejne niechciane słowa wytoczyły się z moich ust.

Jak z tobą skończę sukinsynu, to mnie popamiętasz - pomyślałem. Wiedziałem, że jest w mojej głowie. Musiał słuchać. Niedługo to ja skończę z tobą gnoju - nadeszła odpowiedź, która jedynie podsyciła mój gniew.

- Jeżeli będziesz chciał o tym pogadać albo się wyżalić, to pamiętaj, że jestem dla ciebie Peter. Od początku byłem po twojej stronie dzieciaku - ciepłe słowa Starkusia sprawiły, że wewnętrzne ciepło rozlało mi się w podbrzuszu. Poczułem to.

- Oczywiście, ale pozwolisz, że pójdę już do siebie. Miałem ciężki dzień.

- Jasne, odpocznij. My będziemy nadal myśleć co zrobić z tą całą sprawą, która już wszystkich wkurwia i męczy.

Rozeszliśmy się, ale Kingpin wcale nie zamierzał pójść do mojego pokoju. Wiedziałem, że coś knuje i naprawdę usiłowałem go powstrzymać, wyrzucić z mojej głowy, czy zrobić cokolwiek innego, byleby się odczepił, ale to na nic.

A teraz zaprowadzisz mnie grzecznie do pracowni Starka - przetworzyłem polecenie i skrzywiłem się wewnętrznie. Chyba pamiętasz, co cię czeka, jeżeli mnie nie posłuchasz.

Doskonale pamiętałem ten ból, ale kiedy tylko odzyskałem kontrolę, zacząłem biec w przeciwną stronę, drąc się, jakby jutra miało nie być. Wiedziałem, co mnie czeka, ale miałem nikłą nadzieję, że zdążę jeszcze kogoś poinformować, że ja to nie ja.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 07 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

LOST BY CHOICE Where stories live. Discover now