Rozdział 5

2 0 0
                                    

Po rozmowie z ojcem, jak najszybciej wróciłam do domu. W drodze powrotnej, czułam, jak łzy, jedna za drugą spływały po moich polikach, niczym wodospad.
Przetarłam łzy, wklepałam mokrą gąbeczką korektor, a następnie nałożyłam puder. Nie znałam się na malowaniu. Na co to komu? W swojej kosmetyczce miałam tylko korektor, puder, oraz korektor, aby zakryć ,, niewłaściwości'', które pozostały mi do końca marnego życia. Chowając kosmetyki, usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam niezmiernie ciekawa, czy to był mój ojciec. Wiedział gdzie mieszkam? Nie mieliśmy przez parę lat kontaktu.
Wreszcie otworzyłam drzwi, jednak nie był on sam. Za nim weszła obca dla mnie kobieta, a za nią córka- śliczna blondynka. Ojciec objął mnie na tyle mocno, że nie mogłam oddychać. Wreszcie puścił.
-Nicole, to jest moja... żona. Alice- wskazał rękoma na starszą kobietę, która wyrazie szerzyła się do mnie. Bosko. Nawet nie raczyli zaprosić własnej córki na ślub. Ja odpowiadając, przywitałam się.
-Alice, to moja córka, Nicole- spojrzał na mnie, a Alice nie odrywając wzroku ode mnie, coś do mnie szepnęła, jednak ja nie usłyszałam co.
Potem wszystkie oczy odwróciły się w stronę wysokiej blondynki, wraz z moimi. Podeszła bliżej mnie, przyglądając mi się uważnie.
-Nicole, to jest Emily. Twoja... siostra- byłam w szoku. Naprawdę w szoku.
-Chwila, co? Jak to?- zadałam pytanie w głowie. Dlaczego ona jest prawie w moim wieku? O co tu chodzi?
-Wiem, że to dla ciebie może być dziwne... To nie ma znaczenia.
-Emily, to Nicole. Córka od mojej... pierwszej żony- widziałam, że ciężko mu było to mówić, a mi słyszeć.
Wymieniliśmy się spojrzeniami. Wiedziałam, że nie tylko ja byłam w szoku. Usiedliśmy w salonie na kanapie. Chwilę później zaproponowałam im coś do jedzienia, picia, jednak wszyscy grzecznie odmówili. Była to szczęśliwa, składająca się z trzech osób rodzina, a ja byłam wyrzutkiem.
-Nicole, jak ci się układa w życiu? Od 5 lat sie nie widzieliśmy...
-Od 4 ojcze- nie zasługiwał na to, abym powiedziała do niego ,,tato". Na parę sekund wbił wzrok w podłogę.- Dobrze.
-A w nauce, jak ci idzie?- tym razem odezwała się Alice z uśmiechem na twarzy.
-Dobrze- patrzyłam na twarz Emily, która była blada jak ściana. Wyraźnie widać było, iż próbowała uciec wzrokiem od mojego, a jej małe oczy sprawiały, że górne i dolne, długie, cieniutkie rzęski powoli sie sklejały.
-A Emily? Jak sobie radzisz- w życiu codziennym i w życiu szkolnym?
-Jest okej. W szkole muzycznej tak samo...-
O wow. Jaka to musiała być uzdolniona dziewczyna, żeby musiała chodzić do szkoły muzycznej. Nie powiem, zainteresowała mnie jej krótka wypowiedź.
-Naprawdę, chodzisz do szkoły muzycznej? Ile już tam chodzisz? Na jakim grasz instrumencie?
-Tak. Od 2 lat. Na skrzypcach.
Skrzypce, cudowny instrument.
-Świetnie. To naprawdę... fajny instrument...- nie wiedziałam zbytnio jak mam odpowiedzieć. Emily opowiedziała na moje pytanie tak,jak gdyby nie chciała żyć. Naprawdę uwierzyłam, że jesteśmy siostrami i coś nas łączy.
Minęła godzina. Od czasu do czasu panowała nieprzyjemna cisza. Gdy tylko zerkałam na ojca, widziałam, jak bardzo był spięty i zestresowany. Wreszcie, spotkanie dobiegło końca. Odpowadziłam ,,rodzinkę" za drzwi, po czym rzuciłam się na łóżko, z ulgą, że nie będę więcej musiała odpowiadać na marne pytania.
Po czasie usiadłam na łóżku, i zastanawiałam- jake ważne informacje wyciągnęłam z tego spotkania? Żadne. Może poprostu nikt z nas- z nich nie chciał poruszać tematów rodzinnych, bo bali się, jak ja zareaguję? W tamtym momencie obiecałam sobie, że przy następnej okazji muszę dowiedzieć się znacznie więcej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nowy sezon zamknięty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz